Piotr jedzie. Czasem wydaje się, że nieprzerwanie odkąd jako chłopiec wyruszył w swoją pierwszą wyprawę po wschodniej Polsce. Jego dwie poprzednie książki to historie podróży pod konkretnymi szerokościami geograficznymi. Powidoki to opowieść o tym co było przed, między i po nich, ale nade wszystko – podróż niegeograficzna. Do zaszufladkowania tej pozycji można użyć zarówno określenia powieść drogi, jak i realizm magiczny.

Piotr jedzie i pisze. Dzięki technologii możemy czytać na blogu On the bike jego przemyślenia z drogi, gdy wciąż jeszcze ją przemierza. W Powidokach pojawiają się fragmenty blogowych wpisów. Czy to dobre, że blogi zamieniają się w książki nie mnie oceniać, z pewnością jednak dodaje to części rozdziałów niepowtarzalnego charakteru relacji z drogi, co przy piórze Piotra szczególnie można docenić. Inna sprawa, że zdecydowanie jest to świetnie napisany blog skoro da się pamiętać całe (długie) fragmenty ponad rok po ich przeczytaniu. I mimo to nie przekładać kartki nie doczytawszy ich do końca.

Piotr jedzie i czyta. Odbywa się to jeszcze przed czynnością pisania, ale o tym, że czyta dowiadujemy się pośrednio przez to, że pisze. Z wplecionych do tekstu cytatów, wtórujących tekstowi lub zastępujących narratora, gdy brak słów trafniejszych niż ów cytat. A także z tego jak pisze: zdania toczą się pięknie, opisują bogato i soczyście, zgrabnie przedkładają myśli. Zdaje się, że nie tylko w liczbie nakręconych na koła kilometrów Piotr znacznie wyprzedza wielu rowerzystów i blogerów…

Kto jeździł nieco na rowerze wie, że zasadniczo na podjazdach człowiek się zwykle męczy, a na zjazdach relaksuje. Powidoki w pewien sposób to oddają: choć czyta się szybko i dobrze, trzeba pokonać czasem podjazd do kolejnego rozdziału. Czasem opowieść z drogi urywa się na rzecz rozbudowanego opisu kultury, wierzeń czy społeczeństwa, który niekoniecznie prowadzi z powrotem do wątku głównego. Ów poboczny monolog odzwierciedla natomiast zainteresowanie autora szczególnymi elementami otaczającej go rzeczywistości. Rola elfów w życiu społecznym Islandii, historia ludu Tlingit, prawo do posiadania broni – wbrew pozorom wpisuje się to w opowieść o homo viator.

Choć poszczególne historie w książce Strzeżysza ułożone są z grubsza chronologicznie, książka ma też drugą, cykliczną oś czasu. Bohater wyjeżdża, jedzie, przemierza krainy realne, trafia do magicznych, następuje moment istotny i wokół niego historia się zagęszcza, rozwija, wiruje… po czym się urywa. Zmiana miejsca i/lub czasu akcji. Polska. Anglia. Islandia. Indie. Kanada. Stany. Dwadzieścia parę lat, które zdają się być jedną nieprzerwaną podróżą, której protagonista jedzie, jedzie i nigdzie nie dojeżdża.

Ta nieco błędna (niczym rycerz, a nie błąd) opowieść zdaje się być próbą odpowiedzi na pytanie dlaczego oraz po co Piotr się włóczy, czy bardziej generalnie: po się włóczą ci, którzy jeżdżą bez celu? Pytania zadane wielokrotnie autorowi, który nawet nie sili się na odpowiedź. Za to wielokrotnie pięknie opowiada dlaczego ta odpowiedź wcale paść nie musi, a nawet nie powinna.

Czy kiedyś się zatrzymam? Oczywiście. Wszyscy się kiedyś zatrzymamy. Bez wyjątku. Ale na razie, nawet nie wychodząc z domu, niekoniecznie fizycznie się przemieszczając – podróżujmy, podróżujmy tak, jakbyśmy mieli robić to wiecznie. Kto wie, może nawet oszukamy śmierć? Bo najpiękniejsze podróże, podobnie jak najpiękniejsze miłości, nigdy się nie kończą. Śnijmy więc swoje marzenia, realizujmy swoje najdziwniejsze sny i ruszajmy w drogę, ale nie po to, „aby dotrzeć do celu, lecz aby dojechać jak najpóźniej, aby nie dojechać, o ile to możliwe, nigdy.” (Powidoki, Piotr Strzeżysz, Bezdroża 2014)

PS. Na osobną uwagę zasługuje strona graficzna książki, która prezentuje się o znacznie lepiej niż wiele poprzednich pozycji Bezdroży. Świetna okładka, przyjemny dla oczu font i przejrzysty skład dodają przyjemności czytaniu, a format i papier pozwalają wrzucić Powidoki do plecaka na drogę.

Piotr Strzeżysz, Powidoki, Bezdroża 2014

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: 2

Wojciech 14 stycznia 2015 o 19:27

Autorka, jaki font, jaki font, to polskiego wyrazu „czcionka” brak :p?

Odpowiedz

Jagoda 17 stycznia 2015 o 17:35

Czcionka = metalowe lub drewniane kostki do odbijania tekstu w technice druku wypukłego
Font = mało znane, ale jak najbardziej polskie słowo oznaczające krój pisma w formie cyfrowej
: )

Odpowiedz