Co łączy etnologa, mechanika motocyklowego, redaktora czasopisma i podróżniczego wariata, który autem dotarł na dach świata? Pasja, a nawet dwie: motocykle i podróże. Jeśli do tego wszyscy uważają, że warto mieć marzenia i dążyć do ich realizacji, to może się to skończyć niezłą wyprawą. Czwórka Wrocławian i ich maszyny przemierzą w dwa miesiące Jedwabny Szlak.

No, może nie cały: trasa zakłada przejechanie szesnaście tysięcy kilometrów przez szesnaście państw. Start: Wrocław, meta: Ałma-Ata w Kazachstanie. A po drodze dadzą popalić – jesteśmy tego pewni po wysłuchaniu w pięknych okolicznościach na Głodówce ich opowieści o poprzednich wyprawach. Kto ciekaw polecamy obejrzeć, jak dociera się Oplem Kadettem w Himalaje albo Dużym Fiatem na Syberię – czuć klimat!

Chłopaki mają już na koncie godne podziwu wyprawy np. Wrocław-Bieszczady-Wrocław na Komarach! (Fot. z archiwum wyprawy)

Chłopaki mają już na koncie godne podziwu wyprawy np. Wrocław-Bieszczady-Wrocław na Komarach! (Fot. z archiwum wyprawy)

Andrzej Pietrzyk, Maciej Zatoński, Grzegorz Szczygieł i Piotr Ganczarski wyruszają dziś w samo południe z wrocławskiego rynku. Mimo ferworu przygotowań kilka dni wcześniej udało nam się porozmawiać z Piotrkiem.

– Laikami w wariackich pomysłach to nie jesteście. Pochwalcie się podróżniczym i motocyklowym dorobkiem chłopaki.

– Największy dorobek podróżniczy ma Grzesiek zwany Wawelem. Ten jegomość był już w najdalszych zakątkach Rosji, a jego paszport jest cały ponabijany wizami do różnych egzotycznych krajów. Reszta naszej czwórki, pod tym względem, to banda laików mających na koncie głównie Europę.

Co do motocyklowego dorobku, to wygląda to na odwrót. Tu Wawel ma najkrótszy staż, ale radzi sobie znakomicie. Ja z kolei jeżdżę na wszystkim co ma dwa koła i silnik od 11 roku życia.

– Skąd pomysł i skład osobowy na motocyklową wyprawę Jedwabnym Szlakiem?

 Przegląd wykonany, zbiornik paliwa 27 litrów, podwyższony błotnik... nam to nic nie mówi, ale dla tej ekipy motory nie mają tajemnic. (Fot. z archiwum wyprawy)

Przegląd wykonany, zbiornik paliwa 27 litrów, podwyższony błotnik… nam to nic nie mówi, ale dla tej ekipy motory nie mają tajemnic. (Fot. z archiwum wyprawy)

– Jesteśmy przyjaciółmi i, kiedy tylko nie kłócimy się i wyzywamy od najgorszych, to stanowimy całkiem zgrany zespół. Na tego typu eskapady nie polecam wybierać się z ludźmi, których nie zna się zbyt dobrze. Same problemy wynikające podczas przygotowań nawet zgranej ekipie mogą przysporzyć sporo kłopotu. Miedzy innymi dlatego na 3 dni przed wyjazdem wciąż nie jesteśmy jeszcze spakowani :)

Pomyśl natomiast zrodził się podczas spotkania we wrocławskiej knajpie ze znajomymi motocyklistami. Kiedy wtedy o nim rozmawialiśmy od razu pomyślałem o Wawelu, bo wspominał mi kiedyś, że chciałby wybrać się w Góry Pamirskie.

– Jedziecie Jedwabnym Szlakiem, a on wcale nie zaczynał się we Wrocławiu i nie kończył w Ałma-Acie. Dlaczego taka trasa i czy nie kusiło Was, by wsiąść na motory gdzieś bliżej krańca Europy?

– Jedziemy tak naprawdę tylko jedną z głównych odnóg tego szlaku, który łączył przeróżne osady w pobliżu tzw. głównej nitki. A skoro jesteśmy, przynajmniej tak ogólnie, z Wrocławia, to stąd startujemy.

Naszą ideą jest podróżowanie na motocyklach i nie chcemy ich przewozić innymi środkami transportu. Dlatego nawet gdybyśmy startowali z portugalskiego Faro, musielibyśmy tam i tak dojechać na motocyklach. A Ałma-Ata to nasza najdalej wysunięta na wschód baza, gdzie wśród miejscowych przyjaciół spędzimy pewnie trochę przyjemnego czasu.

– Wyjazd w całości przygotowujecie sami i w dodatku dość niskobudżetowo. Jak długo szykowaliście się do drogi i ile was to wyniesie?

– Tak, wszystko sami ogarniamy, chociaż nasi przyjaciele i rodziny też starają się nas w tym wspomóc. Przygotowania trwają od października 2010. Od tego czasu organizowaliśmy wszystko co było niezbędne, a także jakieś dodatkowe akcesoria na wyjazd. Te przygotowania to tysiące maili i setki telefonów, kontakty, znajomości i życzliwość ludzka. Opieraliśmy się o relacje z ludźmi.

Rumaki prężą łapy! (Fot. z archiwum wyprawy)

Rumaki prężą łapy! (Fot. z archiwum wyprawy)

Nasz wyjazd jest niskobudżetowy, bo będziemy spać, gdzie popadnie i jeść co znajdziemy ;) Liczy się tylko radość podróży: poznawania piękna świata zza motocyklowej kierownicy. Całość – nie licząc kosztów przygotowania motocykli – to około 7 tysięcy złotych na głowę. W to wliczone już są cholernie drogie wizy i koszty paliwa.

– A najważniejsze dla was w drodze jest…?

– Mogę wypowiedzieć się tylko za siebie, ale myślę, że każdy z chłopaków podzieli to chociaż w części. Najważniejszy jest sam fakt odbywania podróży, realizacji tego, czego już od kilku miesięcy nie możemy się doczekać. Zaspokajanie głodu, który narastał przez ten cały czas organizacji. To on nas mobilizował by po pracy mieć jeszcze siły na te wszystkie przygotowania albo by wstawać dużo wcześniej rano… Już niebawem zacznie się karmienie bestii!!

 

Ich przygody możecie śledzić na stronie wyprawy Jedwabnym Szlakiem 2011.

Kasinopelit: Flying Ace Kolikkopeli – Netticasino

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: (1)

Czikes 28 sierpnia 2011 o 7:58

powodzenia

Odpowiedz