W pięknych okolicznościach górskiej przyrody rozmów o podróżach i świecie się nie prowadzi, one płyną same. Nieustannie. (fot. Marta Rybicka)

W pięknych okolicznościach górskiej przyrody, jakie istnieją na Głodówce, rozmów o podróżach i świecie się nie prowadzi, one płyną same. Nieustannie. (Fot. Marta Rybicka)

Pisaliśmy nieraz o Festiwalu Podróżników Trzy Żywioły, który wczesną wiosną ma miejsce w Krakowie. W tym roku nam się podobało. Wybraliśmy się więc na weekend do schroniska na Głodówce sprawdzić jak ma się ta impreza w wersji poza miastem. Ma się dobrze. Uprzedzamy, że relacja nosi wszelkie znamiona subiektywności.

Reprezentacja pojechała jednoosobowa, czyli ja. Pozwolę sobie zastrzec, że nie sympatyzuję z żadnym z festiwali, wręcz zazwyczaj takie imprezy omijałam.

No, ale w Krakowie mnie nie pogryźli, znajomi mieli być – wybrałam więc się.

Po co jechać tak 'daleko'?

W Krakowie jest ciepło i wygodnie, ale na Głodówce jest pięknie. Nawet jak jest pochmurnie, pada deszcz, a panoramę gór przysłania wygaszacz widoku w postaci gęstej mgły. Jako że góry na wyciągnięcie ręki, organizatorzy uwzględnili nawet specjalną przerwę od godziny 5 rano do popołudnia na wędrówki. Można ją wykorzystać oczywiście na picie piwa w pięknych okolicznościach przyrody, na samotność nie przyjdzie narzekać :)

A jak ktoś gór nie lubi to jest jeden, z resztą główny powód, aby ruszyć duszę za miasto: siedzimy tu razem. To jest klucz. Czy przyjeżdża ktoś tu słuchać i oglądać, czy z prezentacją na konkurs, czy jako gość, a nawet gdy do pracy – zacną jak zawsze ekipę schroniska Głodówka pozdrawiamy! – mamy siebie w zasięgu ręki.

Nikt nie chodzi z wypisanym na czole „pierwszy backpacker narodu, nie dotykać!”, barierek między publicznością a sceną brak. Można się zorientować po pół nocy rozmowy, że nasz nowy znajomy właśnie okrążył ćwierć/pół/trzy czwarte globu i mu pogratulować. Można się dosiąść do stolika przy obiadku i zagadnąć: A jak tam panie w Pamirze? Można tuż przed północą zogniskować wzrok na sąsiedzie przy piwku i próbować sobie przypomnieć, gdzie myśmy się na szlaku spotkali. Wszystko można. Po ludzku jest.

Moim skromnym zdaniem taka atmosfera się sama nie robi, dlatego podziękowania i gratulacje dla organizatorów za humor i przykład. Aha, szef szefów też jest z nami, cały czas  i opowiada zabawne historie – panie Marku, pozdrawiamy!

Co się tu w ogóle dzieje?

Na Głodówce przede wszystkim opowiada się ciekawe historie. W praktyce to znacznie ciekawiej niż w programie wygląda. Z resztą, one tu krążą całą dobę, a rozpiska jest na pół:)

Nieustannie też dzieje się to co, według mnie, najważniejsze – toczą się rozmowy o podróżach, sprzęcie, ludziach i o Świecie. Do śniadania, do piwa, a nie raz do świtu i z puentą, w której nie mało życiowej mądrości. Naprawdę, słyszałam.

Warsztaty filmowe Jacka Szymczaka były o kręceniu nie tylko w podróży. Słuchali i świeżacy i wyjadacze. (Fot. Jędrzej Trzciński)

Warsztaty filmowe Jacka Szymczaka były o kręceniu nie tylko w podróży. Słuchali i świeżacy i wyjadacze. (Fot. Jędrzej Trzciński)

Jak na każdej edycji 3 żywiołów są prezentacje gości i konkursowe – czyli zdjęcia, zdjęcia, filmy i opowieści raz jeszcze. Trzon wokół którego się to wszystko kręci.

Są też filmy pełnometrażowe i są tacy co je oglądają do piątej rano. Wystawa fotografii też oraz warsztaty filmowe, oba warte uwagi, bo na poziomie. Za to spania czasem nie mają niektórzy (w imieniu ekipy, bo chłopaki zapewne nie pamiętają, a to urodziny były – Robbo i Aniu wybaczcie śpiewy!).

I koncerty są. Nie był to punkt główny programu, ale zespołowi Reincarnation z Armenii należą się jeszcze raz podziękowania. Nie każdy chce i potrafi zagrać koncert z całą publicznością na scenie, bo pod nią błoto po kolana. Jak ktoś skomentował jedno i drugie: taki Woodstock.

Drudzy muzyczni goście też mieli nie lada wyzwanie. Zespół Pajujo stanął na scenie w sali konferencyjnej Hotelu Bukovina w Bukowinie Tatrzańskiej, aby zagrać reggae, rocksteady, żywiołowe ska. Za nimi biała ściana, przed nimi czyste panele i najtwardsza część publiki, która dotrwała. I co? I było niezłe tańcowanie, rozkręcili imprezę. Sekcję dętą mają dobrą.

Tu należy wspomnieć, że pomogła im nielicho ekipa, która nie raz pokazała na Festiwalu jak się bawić – pozdrawiamy Piotrka i Grzegorza, chłopaków, którzy już niedługo jadą motorami na jedwabny szlak! Specjalizują się w rozładowywaniu atmosfery i motorach, rzecz jasna.

Kto tu przyjeżdża?

Jak to kto, wielcy podróżnicy przecież :) A tak serio, to chyba Ci, którzy coś ciekawego widzą w tym co powyżej napisałam. Chcą posłuchać ciekawych historii, podzielić się wrażeniami z podróży, zasięgnąć języka przed swoją wyprawą albo pogadać po prostu.

Wszystko wskazuje na to, że losy 3 żywiołów na Głodówce i w Srebrnej Górze są w dobrych rękach. (Fot. Marta Rybicka)

Wszystko wskazuje na to, że losy 3 żywiołów na Głodówce i w Srebrnej Górze są w dobrych rękach. (Fot. Marta Rybicka)

My na peronie czwartym bardziej niż pisać lubimy się spotykać z ludźmi. Takim sposobem, jadąc na letni Festiwal 3 Żywioły wiedziałam, że kilka znajomych twarzy tam będzie. Wśród prelegentów i wśród widzów.

Anię i Robba znacie, chłopaków z Long Walk znacie (nie było ich w programie, ale się pojawili), Gosię Drewę za niedługo poznacie, Marcina Niedziółkę – może też. Liczymy także bardzo, że Marta i Bartek co jechali byle dalej podzielą się z Wami swoimi opowieściami, bo są one obłędne. I na Piotra i Grzegorza od rozkręcania imprez, nie tylko na motorach, też liczmy :)

Nie wszystkich nakręconych światem i podróżami udało mi osobiście dorwać… A wiem, że było jeszcze więcej takich co mają ciekawe historie. Halo, jesteście tam? Będziemy was łapać. A najlepiej to odezwijcie się, bo z pewnością Ci, którzy na żywiołach się nie pojawili by posłuchać, chętnie poczytają.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że nie trzeba jechać daleko, by poczuć, że świat jest pełen dobrych ludzi i pozytywnych wariatów.

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: 9

MojeImię 27 czerwca 2011 o 20:57

Niesamowite, że od jakiegoś czasu nie jesteście w stanie napisać tekstu, który nie odnosiłby się jakkolwiek do Tomka Michniewicza. Jad zazdrości strasznie się sączy, oj strasznie… Coście tacy zakompleksieni?

Odpowiedz

    Jagoda 27 czerwca 2011 o 21:56

    A gdzie ja się do pana Tomka odniosłam? Bo może o czymś nie wiem.

    Odpowiedz

      MojeImię 28 czerwca 2011 o 6:31

      Daj spokój… Nie obrażaj inteligencji swoich Czytelników…

      Odpowiedz

        Pan Marian 28 czerwca 2011 o 7:13

        @MojeImię dlaczego myślisz, że zdanie „Nikt nie chodzi z wypisanym na czole „pierwszy backpacker narodu, nie dotykać!” odnosi się do Tomka Michniewicza? Myślisz, ze on tak ma?

        Odpowiedz

          MojeImię 29 czerwca 2011 o 10:37

          Nie, myślę, że Peron4 uważa, że Michniewicz tak ma. Wnioskuję po postach/commentach na FB, tekstach na stronie i komentarzach autorów/redakcji pod nimi. Obserwuję nardreprezentację Michniewicza w serwisie, z którym nie ma (chyba?) nic wspólnego. I zastanawiam się skąd to zjawisko.


          Grzegorz Król 29 czerwca 2011 o 11:19

          hmmm… chyba muszę się odnieść jakoś, bo nie lubię, jak ktoś nam wciska dziwne historie…

          więc:

          Muszę Cię rozczarować – niestety Peron4 tak nie uważa. Nie wiem o jakich tekstach piszesz. Osobiście napisałem wywiad z Tomkiem (bardzo przyjemnie się nam rozmawiało: http://www.peron4.pl/tomek-michniewicz-backpackerskie-podroze-nie-sa-dla-kazdego/) plus krótką recenzję jego książki (http://www.peron4.pl/tomek-michniewicz-samsara-fajna-ksiazka-o-tanim-podrozowaniu/). Ewka pisała o easter eggach w Samsarze (http://www.peron4.pl/easter-eggi-w-samsarze-w-poszukiwaniu-jajek-tomka-michniewicza/).

          Nie wiem, gdzie w tych tekstach jad zazdrości :)

          Nie ma go też w kwestionariuszu Jaśka, zapewniam Cię. Ale to już pod tamtym tekstem zostało wyjaśnione. Więcej tekstów z Tomkiem, poza zapowiedziami spotkań, w których uczestniczy, raczej nie mamy.

          Co do komentarzy, pamiętam burzliwą dyskusję o słoniach, w którą Tomek sam sie „wkopał”. Faktycznie Artur z redakcji brał w niej udział. Na prośbę Tomka nawet usunąłem jakieś komentarze, czego w sumie nie robimy.

          Co do FB osobiście wrzucałem ostatnio link do bloga Tomka, bo napisał dobry kawałek o rekinach. To chyba dobrze zrobiłem. Czy nie?

          Innych przygód z Tomkiem nie kojarzę. Więc proszę sprecyzuj swoje niesamowite spostrzeżenia.

          Pozdrawiam


Michal Mochon 28 czerwca 2011 o 8:36

Hej Jagoda, 
szkoda ze akurat nie mielismy okazji sie poznac :) 
wrocilismy z weekendu bardzo zadowoleni – glownie chyba przez atmosfere jaka towarzyszyla imprezie – o czym tu wlasnie piszesz. 
pozdr!

Michał

Odpowiedz

    Jagoda 28 czerwca 2011 o 14:22

    Może się tylko sobie nie przedstawiliśmy ;) Nadrobić można. My chętnie poznajemy nowych ciekawych ludzi. Zapraszamy ;)

    Odpowiedz

Andrzej Budnik 2 lipca 2011 o 14:39

Mnie zastanawia co innego? Dlaczego, prawie zawsze gdy ktoś ma jakieś ALE lub zaczyna robić aferę z niczego, nie potrafi się pod tym porządni podpisać (imieniem, nazwiskiem, e-mailem, tylko używa jakich durnych ksywek i maili, które nie istnieją.

Kasować to ścierwo i nie wdawać się w dyskusję. Peroniarze komu Wy się tłumaczycie i oddajecie inicjatywę…?

Odpowiedz