Dorota i Przemek po dojechaniu do Wenezueli zsiedli na chwilę z roweru, żeby zdobyć górę Roraima. Zrezygnowali z usług agencji turystycznej i zorganizowali wszystko na własną rękę. A rower czekał na nich w sklepiku u podnóża góry.

Do Wenezueli

Z Manaus droga wiodła prosto do granicy z Wenezuelą. Mimo, że to jedyne przejście graniczne z Brazylii do tego kraju, to jechało się spokojnie, bez dużego ruchu na drodze, która czasem sprawiała wręcz wrażenie wiejskiej, dziurawej szosy i trudno było uwierzyć, że to droga łącząca dwa kraje. Za Boa Vistą otaczający nas krajobraz znacznie się zmienił i wjechaliśmy na trawiaste, niezadrzewione tereny, pełne małych i niezwykle natrętnych muszek, zwanych puri-puri.

Przed granicą spotkała nas znów niemiła niespodzianka w postaci awarii roweru. Tym razem zepsuła się oś suportu, co uniemożliwiło poruszanie tylnymi pedałami. I tak częściowo pchając, częściowo jadąc przy napędzie tylko przednich pedałów a trochę korzystając z pomocy dwóch Brazylijczyków, dzięki którym ostatnie czterdzieści kilometrów do granicy przejechaliśmy starym, rozklekotanym pick-up’em, dotarliśmy wreszcie do Wenezueli.

Do pierwszego przygranicznego miasteczka Santa Elena nie jest daleko, jakieś dziesięć kilometrów a ponieważ teren jest pagórkowaty trochę pchaliśmy rower a trochę zjeżdżaliśmy z górki. Santa Elena jest jedynym miasteczkiem przed wjazdem do wenezuelskiego Parku Narodowego Canaima.

Jest to mała miejscowość ale dosyć dobrze zorganizowana. Posiada całkiem nieźle zaopatrzony sklep rowerowy, kilka marketów, posady i agencje turystyczne. Na szczęście w sklepie kupiliśmy wszystko, co potrzebne do naprawy naszego roweru. Ponieważ mountain biking jest tutaj dość popularny można się w Santa Elenie zaopatrzyć w części rowerowe wyższej klasy, które ceny są porównywalne do polskich. Niestety opon w rozmiarze 28 cali w Wenezueli również się nie dostanie.

„Posady” (pokoje na wynajem) w miasteczku są w bardziej przystępnej cenie niż brazylijskie. Za nocleg w posadzie w pokoju z łazienką i wentylatorem płaciliśmy 100 bolivarów/2 osoby czyli ok. 40 zł.

Wjeżdżając do Wenezueli trzeba pamiętać o tym, że pieniądze należy wymieniać na czarnym rynku a nie pobierać z bankomatu, gdyż oficjalny kurs jest bardzo niekorzystny. Najlepiej mieć ze sobą gotówkę w postaci dolarów, ewentualnie euro. Ludzie zajmujący się wymianą pieniędzy rezydują zwykle w centrum miasteczka i z pewnością sami cię znajdą. Również w posadach można dokonać wymiany waluty, gdyż zwykle właściciele prowadzą takie usługi i jest to bezpieczniejsze niż na ulicy.

Wenezuela również nie jest krajem, gdzie można tanio podróżować. Owszem można trochę zaoszczędzić na transporcie, jeśli podróżuje się autobusami, które są tanie ze względu na bardzo niskie koszty paliwa. Wenezuela ma najtańszą benzynę na świecie. Za zatankowanie pełnego baku w aucie płaci się tu dużo mniej niż za półtoralitrową butelkę wody mineralnej. Jednak koszty żywności oraz wycieczek organizowanych dla turystów są dość wysokie.

Zdecydowanie nie przypadła nam do gustu cena trekkingu na Roraimę, dla którego właściwie przyjechaliśmy do Wenezueli. Znajdujące się w Santa Elenie biura organizują trekkingi oraz wszelakiego rodzaju wycieczki po parku Canaima łącznie z wyprawą do najwyższego wodospadu świata Salto Angel. Zwykle można wybierać wśród kilku opcji lecz ceny nie są niskie. W związku z tym postanowiliśmy pominąć usługi biura i trekking zorganizować sobie samodzielnie.

Dorota Muszyńska i Przemek Złotkowski

Małżeństwo z Bydgoszczy. Na tandemie przemierzają Amerykę Południową.

Komentarze: (1)

Andre356 25 sierpnia 2011 o 12:34

13 miesiecy temu wchodzilem na Roraime z bratem i parką z Rosji w opcji sam przewodnik+transport 4×4 do Paraitepui i placilismy 450Bv od osoby. Kurs dolara to wtedy bylo 7-8Bv (czarnorynkowy). Benzyne dostalismy do palnika za darmo (litr po 7gr) ;)
Przymus przewodnika rok temu byl zdjety, aczkolwiek samemu nie polecam szczegolnie na szczycie.
pozdrawiam i szerokiej drogi

Odpowiedz