Znajomi Grega pytają czy mogą się wybrać rowerami na wakacje do Kurdystanu. Moi chcą częściej wiedzieć jaki jest plan ewakuacji w razie czego. A ja się muszę pytać o zgodę, gdy opuszczamy miasto. Plan na wczasy w Kurdystanie w sezonie lato 2014 wygląda następująco: zmień plan. Zanim plany zmieni Ci nieoczekiwany zwrot akcji.

Amedi - miasto na północy Iraku (Kurdystan)

Północna droga przez iracki Kurdystan. Malowniczo położone miasteczko Amedi. (Fot. Grzegorz Król)

Kiedy jesienią 2012 roku przejeżdżaliśmy przez Kurdystan, ufałam słowom Kurdów o tym, którymi drogami jechać, którymi nie, jak ominąć Mosul, jak w ogóle stopa łapać. Ufałam temu jak tłumaczyli granice bezpiecznego Kurdystanu. Wszystko wydawało się jasne, proste i turystycznie zachęcające. W ciągu ostatnich kilku lat młodsza i starsza młodzież z Polski doceniła darmowe wizy, gościnnych ludzi, i „nieturystyczność” tego regionu. Niektórzy nawet przyjeżdżali do irackiego Kurdystanu robić warsztaty z dzieciakami, innym wpadało do głowy by tu pomieszkać – co akurat przydarzyło się mnie. Z tej perspektywy, mieszkania i pracy pod pięknym kurdyjskim niebem, kilka słów o tym jak tu teraz jest.

Iracki Kurdystan - posterunek policji

Drogowa policja w Dohuk. Całkiem sympatyczne chłopaki. {Fot. Grzegorz Król)

Trochę historii, od której się nie ucieknie

Autonomiczny Region Kurdystanu (czy Kurdyjski Region Autonomiczny, jak kto woli) powstał w 1970 roku. Na papierze. W rzeczywistości dopiero pod koniec 1991 roku wojska kurdyjskie wyparły wojska irackie z północnej części Iraku. Trzeba było kolejnych kilku lat, porozumienia kurdyjsko-irackiego w 2003 i nowej konstytucji w Iraku, by ów oficjalnie uznał istnienie Kurdystanu jako autonomicznej części kraju. Z osobnym rządem, wojskiem i pełną autonomią wewnętrzną.

Jedna rzecz tylko nie została nigdy zgodnie ustalona i obecnie powraca mimowolnie – granice. Przez ostatnią dekadę były tu one wrażliwym tematem. Lepiej było nie umieszczać ich na mapach, jeśli chciało się spokojnie rozmawiać i z tymi z Erbilu, i z tymi z Bagdadu.

Pokazać je zresztą na mapie nie jest łatwo, bo nie do końca wiadomo gdzie są. To jest, każdy wie to dokładnie, tylko ma różne wersje. Mapy irackie pokazują granice inaczej, Wikipedia inaczej (polska od czapy, angielska całkiem nieźle), Kurdyjski Urząd Statystyczny inaczej, Kurdowie na ulicy inaczej… ONZ sam nie wie co ma pokazywać, więc w ogóle woli nie wyróżniać Kurdystanu na mapach. Co do tego, że Dohuk, Erbil i Sulajmanijja to Kurdystan nikt nie ma wątpliwości, włączając rząd w Bagdadzie. A co ponadto – to zależy.

Dla turystycznych zastosowań długo funkcjonowała zasada: prowincje Dohuk, Erbil, Sulajmanijja i wszystko co jest na północ od Mosulu jest w porządku, przynajmniej tak długo jak mija się posterunki kurdyjskiej służby bezpieczeństwa Assayish, a ta pozwala jechać dalej. Na tych terenach spotkać można było prawie wyłącznie Kurdów. Obecnie lepiej ją zapomnieć.

Posterunek wojskowy w irackim Kurdystanie

We wrześniu ub. r. wojskowi nie mieli zbyt wiele do roboty. Sytuacja zmieniła się dość diametralnie. (Fot. Grzegorz Król)

Życie trochę bardziej gorzkie

Co się zmieniło, gdy za ścianą ubrani na czarno panowie z ISIL wystraszyli iracką armię w Mosulu, tak że porzuciła swoją broń i mundury?

W ciągu kilku dni po zajęciu Mosulu, do Kurdystanu uciekło trzysta tysięcy Irakijczyków. Trzy tygodnie później, mimo notorycznego braku wody, jedzenia i schronienia, niewielu z nich wróciło do domów. Wierzą w kurdyjskie, bezpieczne niebo. Tak jak trzysta tysięcy Syryjczyków, sześć  milionów Kurdów oraz garstka ekspatów.

Zanim iracką armię namówiono do powrotu, zanim Stany Zjednoczone wydały oficjalne oświadczenie o zajmowanym stanowisku, a Iran burknął coś o chronieniu świętych dla szyitów miejsc – Peszmerga rozpoczęła już operacje w terenie. Peszmerga, czyli ci, którzy patrzą śmierci w twarz, to kurdyjska armia. Kurdyjski rząd robi co może w kwestii bezpieczeństwa, a jednocześnie rozkłada ręce w każdej innej kwestii. Dodatkowe pół miliona ludzi w tak małym regionie to nie mały ból głowy. Obywatele niezadowoleni z obozów dla uchodźców powstałych w ciągu nocy koło ich domów – problem. Dostarczyć wody – problem. Brak paliwa – problem!

Kilka dni po zajęciu Mosulu i rafinerii w Baiji pojawiły się kłopoty z paliwem. Pierwsza w odstawkę poszła klima w autach, by mniej go zużywać. Kolejki do stacji benzynowych szybko zaczęły ciągnąć się kilometrami. Stacja otwierana jest o siódmej, przyjeżdżasz o piątej, stajesz w kolejce, wyjeżdżasz o dziewiątej. Tankować wolno raz na dwa dni: raz parzyste, raz nieparzyste numery. Na zapas paliwa brać nie można. Stacje benzynowe mają większe zagęszczenie policjantów na metr niż checkpointy oficerów Assayish na zmianie. Ważne instytucje dostają pozwolenia na tankowanie większej ilości i poza kolejką. Ceny biletów autobusowych nie idą w górę, bo nie ma autobusów, za to taksówki windują ceny ile się da… W kraju, gdzie poruszanie się pieszo nie jest w modzie, raczej nie budzi to ogólnego zachwytu. Niektórzy młodzi w końcu wsiadają w mieście na rower, mimo upału i górek. Po kilku dniach do stacji benzynowych wiodą dłuuuugie kolejki zaparkowanych aut. Każda przerwa między autami jest zaznaczona sznurkiem, łańcuchem, kamieniami, pachołkami – byle nikt nie zajął miejsca, gdy akurat się gdzieś pojechało. Miejsce w kolejce to miejsce w kolejce. Po paliwo.

Kurdystan - kałasznikow na wieszaku

AK-47 dziś raczej nie wiszą na wieszakach. (Fot. Grzegorz Król)

Poterunki Assayish zmieniają swoje rutynowe miejsca, tworzone są posterunki czasowe. Wszystkie auta są sprawdzane. Trudno wjechać do Kurdystanu Irakijczykom, którzy nie mają tu rodziny, opiekuna lub wiarygodnego powodu. Samotni mężczyźni nie są wpuszczani. Mimo wszelkich ograniczeń, trudno nie spotkać przesiedlonych rodzin – wciąż wiele koczuje na skwerach, przy ulicach. Niektórzy by przetrwać żebrzą.

Życie w irackim Kurdystanie toczy się normalnie, tylko na podwyższonym poziomie czujności. I jest trochę bardziej gorzkie.

Obecnie Peshmerga rozciągnęła swoją strefę wpływów na Kirkuk i do północnego Mosulu, a także na południe przy granicy syryjskiej. Nie raz przypłacając to życiem. W pojedynczych miejscach między Mosulem, a Kurdystanem odnotowano obecność zbrojnych grup opozycji (AOG), wystrzały. Ten niespokojny czas skrócił życie także kilku Kurdom.

Wczasy w czasach gorących

W tym miejscu warto rzucić okiem na mapę i zauważyć, że między Dohuk a Erbilem nie najłatwiej przejechać, nie wjeżdżając na sporne tereny. Można północą, drogą przez góry, nie najlepszą i długą, ale przejezdną. Ważne by z tej drogi nie zjeżdżać byle gdzie, bowiem przygraniczne góry wciąż jeszcze są naszpikowane minami i wybuchami. Normalna trasa pokonywana przez lokalsów i turystów wiedzie nieco bardziej na południe, trzymając się odległości około czterdziestu kilometrów od Mosulu. Nawet gdy jest bezpiecznie, lepiej tu nie zabłądzić. Warto wiedzieć jak wyglądają mundury Peszmergi, Assayish i Zerwani (policja). Irackim lepiej nie ufać odkąd porzucone na ulicach zmieniły właścicieli…

No, ale zaraz – powiecie – Kurdystan to bezpieczne niebo, zapytamy miejscowych, co i jak, pojedziemy tam gdzie bezpiecznie. Mieszkasz tam i żyjesz, a na dodatek mówisz mamie, że jest bezpiecznie! To jak? Nie można?

Dzieciaki w irackim Kurdystanie

Iracki Kurdystan to świetne miejsce na podróż. Póki co lepiej jednak odłożyć ją w czasie. (Fot. Grzegorz Król)

No ba, można, pytajcie, jedźcie! Tylko na ile w każdej wiosce ludzie wiedzą co się dzieje kilkadziesiąt kilometrów dalej? Jak już coś wybuchnie to wiedzą… Ani Assayish, ani lokalne media nie informują ich natomiast, gdzie mogą, a gdzie nie powinni robić wycieczek turyści.

W wioskach raczej nie ma specjalistów od bezpieczeństwa rysujących dziwne linie i kropki na mapach. Takich spędzających dnie na zbieraniu informacji co, jak i gdzie. Takich, do których można w każdej chwili zadzwonić i zapytać co to za panowie z bronią i bez mundurów spacerują po drugiej stronie ulicy… Lokalny oddział samoobrony? Assayish im pozwolił? Aha, to dobrze, bo AK-47 na dachu przy głównym skrzyżowaniu wyglądało podejrzanie. Ale może jednak niech kierowca nie zwalnia.

Jeśli ma się zaufanych ludzi, można na wczasach zadbać o lokalnego przewodnika, który będzie wiedział, gdy zaczyna dziać się coś niepokojącego i – przede wszystkim – przetłumaczy informacje z arabskiego i dwóch kurdyjskich języków. Choć w portfelu wciąż braknie karty rezydenta, która tłumaczy obecność białego na checkpointach. Jeśli ktoś do Kurdystanu pchać się musi, lepiej przygotować się na to by plan i trasę rewidować każdego dnia.

Ramadan

Słupek rtęci na termometrze podskoczył już do czterdziestu pięciu stopni w cieniu, nie chce spaść poniżej trzydziestu nawet w nocy.

W dzień rozpoczęcia ramadanu ISIL ogłosiło powstanie Kalifatu Islamskiego i opublikowało mapę podboju świata w ciągu najbliższych pięciu lat.

W tym samym czasie w Kurdystanie powiedziano głośno to, o czym szeptano od zajęcia Kirkuku przez Peszmergę: że to właściwy moment, by pomyśleć o niepodległości. Takiej prawdziwej. W pierwszych dniach lipca ogłoszono plan wykopania 1025 kilometrów rowów wzdłuż granicy Kurdystanu i Iraku. A co na to wszystko przeciętny Kurd? O mapie nie słyszał, o rowie też. A to czego by chciał to spokój w domu, bo wierzy w niego bardziej niż w granice i ropę. Bo o nią też w tym wszystkim chodzi.

Z perspektywy mieszkańca Kurdystanu, i tak jak Kurdowie, wierzę w Peshmergę. Że dzięki nim ten spłachetek Bliskiego Wschodu pozostanie spokojny. Do zmartwień i ramadanowego postu lepiej nie dokładać im rowerzystów szwendających się po bezdrożach, które z dnia na dzień mogą zmienić „właściciela”. Na wycieczki, poznanie kurdyjskiej gościnności i urokliwych wadi, odwiedziny golibrodów i mierzenie tradycyjnych strojów będzie jeszcze czas. Kurdystan nie odda ani skrawka nieba.

PS Nie mam pojęcia czy turyści mają teraz większe problemy na granicach. Na lotniskach raczej nie, na lądowych – być może. Może przyjść jednak taki dzień, gdy jadącym na wczasy służba graniczna z uśmiechem powie, że Kurdystan jest piękny, ale w Turcji też jest ładnie.

(PS2 O kwestii dostępności paliwa dla turystów w komentarzach)

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: 11

Marko 20 lipca 2014 o 11:11

Ciekaw jestem jakie sa ceny benzyny w Kurdystanie. Znalazlem ze w litr w Mosulu to koszt 2zl z hakiem http://cenyw.pl/irak/mosul/2131/

Odpowiedz

Jacek 26 lipca 2014 o 12:08

Marko, nawet mniej. Standardowa cena w całym kraju to 500 Dinarów, czyli jakieś 1.20 PLN.

Zapraszam do mojego podsumowania z wyprawy motocyklem:

http://www.nomadsatheart.com/motocyklem-w-kurdystanie/

Pozdrawiam

Odpowiedz

Jagoda Pietrzak 27 lipca 2014 o 4:58

Aktualnie 1250 irackich dinarów za litr po okazaniu kuponu z przydziałem. Bez kuponu nie ma paliwa, ergo nie jest ono dostępne dla obcokrajowców.

Jest szansa na poprawę sytuacji w najbliższych tygodniach, ale póki co – nie ma opcji tankowania przez turystów niczego poza browarem :))

Odpowiedz

Poszukujac Raju 5 sierpnia 2014 o 14:07

Świetnie :) miejsce bardzo dalekie od Polski, miejsce z którego pochodził słynny Borat :)
Bardzo świetny blog :) można przeczytać artykuły od deski do deski z wielkim zachwytem i inspiracją :)
Zapraszam również do odwiedzenia mojego blogu o życiu na Filipinach :)
Pozdrawiam gorąco i życzę wielkiej frajdy ze spełniania swoich marzeń :)
Tomasz i Jhing :)

Odpowiedz

Marcin S. Sadurski 5 sierpnia 2014 o 17:04

@Poszukując Raju:
Wygląda mi to na enującą próbę zwrócenia na siebie uwagi. Jeśli chcialeś zareklamować swój blog, nie prościej było napisać jakiś artykuł dla Peronu?
Ale jak dla mnie osoba która nie odróżnia Kurdystanu od Kazachstanu w ogóle nie powinna wypowiadać się na tematy podróżniczo-geograficzne :-(

Odpowiedz

Marcin S. Sadurski 5 sierpnia 2014 o 17:06

miało być: _żenującą próbę_

Odpowiedz

Paweł 14 sierpnia 2014 o 21:02

Jak sytuacja wygląda idzie ku lepszemu czy pogorszenie?Martwię się bo mam już bilety lotnicze na połowę września (kupowane wiosną jak było tam OK )i tylko jechać a tu Zonk. Nie chcę się opierać na komentarzach w mediach, wole znać opinie kogoś kto jest na miejscu w Kurdystanie i zna realia turystyczne. Trochę podróżowałem i rozumiem że Irak to nie Ibiza i trzeba ostrożność zachować ale żeby nie przesadzić. Będę wdzięczny za wszelkie informacje o obecnej sytuacji.

Odpowiedz

Jagoda Pietrzak 15 sierpnia 2014 o 20:41

Cześć Paweł!
Jak możesz wywnioskować z informacji medialnych – sytuacja zmieniła się póki co na gorsze. Obecnie część zagranicznych firm ewakuowała pracowników, w sektorze pomocy humanitarnej zaostrzono zasady bezpieczeństwa. UN ogłosiło dla Iraku (w tym Kurdystanu)trzeci poziom kryzysu humanitarnego – taki sam jest np. w Sudanie i Republice Środkowoafrykańskiej.
Wyjazd gdziekolwiek poza prowincje Dohuk, Erbil, Sulajmanijja jest bardzo złym pomysłem, to pchanie się trochę w paszczę lwa. W samym Kurdystanie jest póki co bezpiecznie. Jednak z każdym razem gdy IS staje się aktywniejszy do Kurdystanu napływają setki tysięcy Irackich uchodźców. W praktyce oznacza to ludzi koczujący przy drogach, w parkach miejskich, brak miejsc w hotelach etc. W kwestii paliwa sytuacja się nie zmieniła – obcokrajowcy jej nie mogą kupić z tego co wiem. Publicznego transportu w Kurdystanie nie ma, jedynie taksówki.
Co będzie za miesiąc, nie jestem w stanie powiedzieć – może wróci do normy, a może będzie ewakuacja ekspatów. Na razie Kurdystan dostał obietnicę dostaw uzbrojenia z Europy Zachodniej, a Stany z pewnością będą reagować ile razy IS za bardzo zbliży się do Erbilu.

Inna sprawa, że sporo linii lotniczych zawiesiło loty.

Mogę dać znać jaka sytuacja na początku września. W razie czego możesz pisać na mail: jagoda.pietrzak@peron4.pl

Odpowiedz

Paweł 19 sierpnia 2014 o 9:57

Jagoda bardzo dziękuję za informacje. Odezwę się na maila.

Odpowiedz

Jagoda Pietrzak 23 sierpnia 2014 o 16:37

Hej Paweł, obecnie jest trochę spokojniej, ale jak widzisz sytuacja nie jest zbyt stabilna, zmienia się z tygodnia na tydzień.

Odpowiedz

Szakal 22 września 2015 o 8:08

Witajcie.
Wiem że od ostatniego wpisu minęło trochę czasu ale właśnie dzisiaj chcę sie z Wami podzielić moją opinia na temat Kurdów i Kurdystanu.
Byłem tak kilka razy. Na początku były to podróże na kilka dni w sprawach biznesowych. Ostatecznie w 2014 roku spędziłem tam 8 tygodni bez przerwy i powiem wam że nie jest to miejsce do normalnego życia dla normalnego faceta. Kurdowie są ok ale jak im przytakujesz i nie karzesz im czegoś robić. Ja byłem tam odpowiedzialny za instalację maszyny. Razem z moim kompanem dostaliśmy do dyspozycji 4 Kurdów i 6 Nepalczyków. No i się zaczęło…… wieczne kłótnie. Ci ludzie nie chcą pracować. Są agresywni i nie chcą się uczyć. Na dodatek mysla że im się wszystko należy. Jeśli chodzi o bezpieczeństwo to ja się tam bezpiecznie nie czułem. Pewnej nocy przed naszym hotelem 2 Kurdów pobiło się i jeden z nich wyciągnął KBKAKM :)
Leciały szyby wszędzie. Nawet w naszym hotelu w restauracji. 2 dni po tym zdarzeniu które przelało szalę goryczy uciekliśmy pierwszym wolnym lotem do Turcji i tyle. Mogę tam jeszcze lecieć nawet dzisiaj na naprawdę duże pieniądze ale życia mi nic nie zrekompensuje….
Jeśli ktoś nie mam dla kogo życ to proszę bardzo ale jam mam
Pozdrawiam
Krzysztof.

Odpowiedz