W 2012 roku spędziłam sześć miesięcy w Tajwanie, biorąc udział w wolontariacie w dwóch szkołach w powiecie Hualien i właśnie do szkoły chcę Was zabrać.

Ale najpierw zapraszam na krótką lekcję historii.

Tajwan, podobnie jak Polska w swoim czasie, przechodził z rąk do rąk. Wszedł m.in. w skład Chin dynastii Qing, z epizodem holenderskim oraz hiszpańskim. Następnie został oddany Japonii, zgodnie z traktatem Szimonoseki. Po 1945 roku odzyskał niepodległość, by w 1949 stać się schronieniem dla rządu i zbiegłych żołnierzy Kuomintangu po przegranej wojnie z armią Mao Zetunga.

Jednak wyspa ta nie była wyspą bezludną i, jak to zwykle w historii bywa, zamieszkującej jej ludności nikt nie pytał o zdanie. Tak więc niektóre plemiona godziły się z losem, niektóre zrywały do buntu, zapisując się w powszechnej świadomości jako niezwykle odważne.
Już w czasie dynastii Qing część plemion uległa sinizacji. Obecny układ plemion został ustalony, gdy wyspą rządzili Japończycy. Często mówi się, że jest to podział sztuczny.

Dzieci z plemienia Bunun. (Fot. Aleksandra Skorek)

Dzieci z plemienia Bunun. (Fot. Aleksandra Skorek)

 

Plemiona Tajwanu

Tajwan zamieszkiwany jest przez 14 plemion (chin. 民族). Każde z nich ma swój własny język, niezrozumiały dla pozostałych. Poza tym wiele plemion można dalej podzielić na klany z różnicami w dialektach, zwykle wynikającymi z odizolowania zamieszkiwanego terytorium.

Tak jak wcześniej wspomniałam, to autochtoniczna ludność wpłynęła na współczesny charakter tego kraju. Panują tu inne zwyczaje niż na “kontynencie”, jak się tu określa Chiny (大陸), mimo że aż 98 procent ludności stanowią Chińczycy Han (beishengren). I tak na przykład powszechnie mówi się tu “dzień dobry” czy wymienia pozdrowienia nawet między nieznajomymi, rzecz niespotykana w Chinach i nawet w Hong Kongu. Ale być może to właśnie dlatego, że wyspa jest malutka, więzy krwi wciąż bardzo silne, szczególnie w wioskach zamieszkiwanych przez ludność etniczną.

Panuje tu niezwykła wręcz gościnność, jakiej nie doświadczyłam ani w Polsce ani w Mongolii, dwóch krajach które się nią szczycą. Poza tym obecnie rząd Tajwanu przestali tworzyć wyłącznie uciekinierzy z Chińskiej Republiki Ludowej oraz ich potomkowie (waishengren), co znacznie poprawiło sytuację ludności etnicznej.

Podczas japońskiej okupacji Tajwanu mówienie w lokalnych językach było zabronione, kultywowanie wielu lokalnych zwyczajów również (np. tatuowanie twarzy praktykowane przez plemię Atayal). Zabroniono też polowania, by ograniczyć dostęp do broni, a to z kolei stanowiło ważną część życia członków plemienia Bunun. W szkołach obowiązkowym językiem był japoński. Do dziś wielu ludzi po siedemdziesiątym roku życia mówi biegle po japońsku.

Lekcja śpiewu. (Fot. Aleksandra Skorek)

Lekcja śpiewu. (Fot. Aleksandra Skorek)

To co może dziwić to to, że Japonii nie darzy się tu nienawiścią. Starsi ludzie oglądają japońskie programy w telewizji, a Tajwan jako pierwszy udzielił pomocy Japonii po przejściu tsunami w 2011 roku.

No cóż, wyspa skorzystała na obecności Japończyków, którzy wprowadzili system kanalizacyjny, zbudowali tunele i drogi. Do dziś system edukacyjny oparty jest na modelu japońskim. Na pierwszy rzut oka można to poznać po charakterystycznej melodii oznaczającej koniec i początek zajęć lekcyjnych. Na edukacji właśnie chciałabym się skupić.

Wracaj do domu!

Dzieci w tajwańskiej szkole zaczynają dzień o godzinie 7 śniadaniem jedzonym w szkolnej stołówce. Mają później czas na powtórki lub odrobienie lekcji. Cały czas pod opieką nauczycieli, których w każdej chwili mogą poprosić o pomoc i wytłumaczenie tematu.

Stosunek uczeń-nauczyciel jest nieco inny niż w Polsce. Dzieci nazywa się tu 小朋友, czyli małymi przyjaciółmi, a nauczyciele są po to, by je uczyć i wychowywać. Tak, wychowywać. Nie ma tu co prawda godzin wychowawczych, często i tak niespełniających swojego zadania, ale przynajmniej raz w miesiącu dzieci mają spotkania omawiające różne kwestie: od szkodliwości przezywania i wykluczania z grupy, do zasad ruchu drogowego i zagrożeń wynikających z prowadzenia pojazdu pod wpływem alkoholu. Co dziwne, najgorszą odzywką, jaką słyszałam, było wracaj do domu, i to zwykle wypowiadane z uśmiechem.

Obecnie dzieci szkół podstawowych oraz średnich nie muszą płacić za podręczniki oraz szkolne obiady i śniadania, jeśli tylko należą do grupy etnicznej (民族, 原住民). Dotyczy to również ludności Hakka. Zwykle o godzinie 8 odbywa się zbiórka i odśpiewanie hymnu Tajwanu do portretu Sun Yat Sena – ojca Republiki Chińskiej.

Obiad podaje się o godz. 12, po czym dzieci w szkołach podstawowych mają czas na drzemkę… Tak, w szkole! Tak więc szkoła jest dla nich drugim domem, a nie miejscem, z którego chce się jak najszybciej wyjść. Lekcje również odrabia się w szkole, pod opieką nauczycieli, a czas po godz. 17, czyli po powrocie do domu, jest tylko i wyłącznie do spędzenia z własną rodziną lub przyjaciółmi.

Charakterystyczną cechą jest również zaangażowanie dzieci w życie szkoły. We wszystkich, w jakich byłam, usłyszeć można jeszcze jedną charakterystyczną piosenkę oznaczającą mycie ząbków. Kolejna piosenka umila czas sprzątania, zwykle po godzinie 15, jednak to już zależy od poszczególnych placówek. Dzieci zamiatają podłogi w klasach i nawet myją toalety.

Zajęcia sportowe. (Fot. Aleksandra Skorek)

Zajęcia sportowe. (Fot. Aleksandra Skorek)

Poranki to z kolei czas na uprzątniecie ogródków, skwerków itp. Ze względu na podzwrotnikowy klimat Tajwanu, szkoły mają charakter półotwarty z toaletami i automatami z wodą umieszczonymi na zewnątrz. Mam nadzieję, że zaangażowanie w sprzątanie ma efekt edukacyjny, dzieciom po prostu nie opłaca się śmiecić, bo później to one same będą musiały posprzątać.

Ciekawe są również dyżury nauczycieli mających za zadanie przeprowadzać dzieci przez ulicę bezpośrednio przed szkołą – to dotyczy większych miasteczek.

W drużynie

Śmiem twierdzić, że system szkolny na Tajwanie, tak różny od tego, który znamy w Polsce, stanowi choć po części o różnicy między naszymi społeczeństwami. Mówiąc wprost, już na etapie szkolnym można zauważyć chęć wzajemnej pomocy. Nauczyciele starają się również stawiać nacisk na nagrody, a nie kary. Tak więc dzieci nie żyją w strachu przed jedynką, która wiąże się z poniżeniem, często wyśmianiem, odtrąceniem, lub po prostu brakiem motywacji do dalszej nauki, a raczej oczekiwaniem nagrody.

Klasy dzielone są na drużyny; układ jest często zmieniany. Drużyna musi ze sobą współpracować, czyli zachęcać do zaangażowania na lekcji słabszych uczniów oraz im pomagać. Członkowie aktywniejszej z drużyn nagradzani są stempelkami, które później można wymienić na smakołyki. Z tą metodą spotkałam się w obu szkołach. Warto też wspomnieć, że współcześnie w wielu dziedzinach Tajwan nie bez przyczyny wzoruje się na Stanach Zjednoczonych. Uczy się amerykańskiej odmiany angielskiego, lecz widać to w tak błahych sprawach, jak pojedyncze ławki, które osobiście uważam za rewelacyjne. Przynajmniej raz w roku odbywa się kiermasz, w czasie którego dzieci mogą sprzedać po niskiej cenie swoje zabawki, lub prostu się nimi wymienić. Każdy może wziąć w nim udział.

W dniu dziecka (na Tajwanie jest to 4 kwietnia) miałam okazję odwiedzić zoo w Tajpej. Tego dnia rodzinom z dziećmi przysługiwał wstęp wolny. Zdziwiła mnie niespotykana w Polsce cierpliwość rodziców. Nie był to pierwszy raz, ale gdybym dokonała generalizacji wcześniej, można by polemizować.

I jeszcze jedno: aby zostać nauczycielem na Tajwanie, trzeba należeć do czołówki w swojej dziedzinie podczas studiów. Zupełnie inaczej niż w wielu innych krajach, gdzie ten zawód zwykle wybierają osoby bez pomysłu na życie lub po prostu przeciętne.

Aleksandra Skorek

Absolwentka mongolistyki i tybetologii UW, studentka Asia Pacific Studies, NDHU-Tajwan. Podróżniczka z niedużym stażem za to na dalekich dystansach. Postanowiła przyjrzeć się Tajwańskiej edukacji od kuchni.

Ostatnie posty

Komentarze: Bądź pierwsza/y