Tak to bywa, że niektórzy muszą ruszyć w drogę i już, nic na to poradzić nie mogą. U nas w redakcji to wręcz chroniczna i wszechobecna przypadłość. Mnie tym razem zawiało na Bałkany. Dla czytelników peronu pocztówka z miejsca niezwykłego i, choć docenionego, znanego niewielu.

Monastyr Studenica to XII wieczny zabytek wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Założycielem był Stefan Nemanja – ważna postać w historii Serbii, obecnie czczony jako święty. Studenica zaś to największy, najbogatszy w cenne kulturowe dziedzictwo oraz najważniejszy z punktu widzenia religii i historii serbski monastyr. Zatem powody, aby zwrócić uwagę na to miejsce są.

Trafić nie trudno, gdyż droga oznaczona jest świetnie już od głównej magistrali kraju. Jedynie górskie drogi wymagają uwagi, a transport publiczny – cierpliwości. Zarówno sam monastyr jak i otaczająca go przyroda prędko wynagradzają trudy. Można się niedrogo przespać i w lokalnej (bardzo lokalnej) knajpce zjeść wyśmienicie. Mnisi są chętni do rozmowy, znajdą się nawet mówiący po angielsku. Studenicę polecamy. Jako wstęp.

Naszym celem była pustelnia świętego Savy. Wiedzieliśmy, że gdzieś tam jest i reszty zamierzaliśmy się dowiedzieć już w Serbii. Okazało się jednak, że miejsce to nie jest szczególnie znane. To znaczy: jest – w promieniu 20 kilometrów od pustelni, gdyż dalej słyszano co najwyżej o monastyrze. Nasze zainteresowanie pustelnią było jednak niezrozumiane nawet tam. Udało się jednak ją odnaleźć.

Aby trafić z monastyru do pustelni trzeba pokonać około dziesięć kilometrów krętej górskiej drogi (której świetnego stanu nawierzchni może pozazdrościć połowa polskich dróg) na północny zachód. Transport raczej własny: samochód, rower lub jak my – pieszo. Autobus jeździ kilka razy w ciągu dnia. Okoliczności przyrody po drodze piękne, trzeba tylko nie przegapić tablicy informującej o początku szlaku do pustelni. Dalej około półtorej godziny czerwonym szlakiem przez las, prawie na sam szczyt: pustelnia usytuowana jest na pionowym skalnym klifie góry Radočelo. Tworzy ją jaskinia z dobudowaną frontową ścianą, do której wiedzie przyklejony do skał drewniany pomost-korytarz.

Obok jest jeszcze kościółek z XII wieku, ale raczej mało kto poświęci mu uwagę przy dziwnej bryle pustelni i widokach rozciągających się dosłownie u stóp. Warto za to uchylić ciężkie metalowe zielone drzwi i zajrzeć do kapliczki…

Czy ktoś mieszka w pustelni nie udało nam się (póki co) dowiedzieć, ani nawet zdobyć większej ilości informacji poza tym, że została założona krótko po powstaniu monastyru Studenica. Dla miejscowych po prostu była tu zawsze, a mnisi z klasztoru też nie bardzo się tym miejscem teraz interesują. Jednak między ościeżnicę a drzwi drewnianego korytarza pustelni wetknięty był banknot, kaplica uprzątnięta, świece świeże… Kto tu teraz mieszka nie wiem jeszcze, ale ta historia będzie mieć zapewne ciąg dalszy.

Dla wielbicieli niespodzianek: zajrzyjcie do wolno stojącej pobliskiej toalety. Standard zaskakuje ;)

Pozdrowienia z drogi od rewidenta taboru!

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: Bądź pierwsza/y