„Specyficzny” to słowo, które według mnie najlepiej oddaje klimat Dhaki, stolicy Bangladeszu. Chciałbym dorzucić do tego kilka innych epitetów, ale na wspomnienie tej tropikalnej, zdecydowanie przeludnionej i wiecznie zakorkowanej metropolii zaczyna brakować mi słów.

Dhaka przytłacza, jest chaotyczna, epatuje wszechobecną biedą. W spojrzeniach jej mieszkańców zawiera się zdziwienie i zarazem pytanie Co ty tu robisz?. W Dhace nie szuka się atrakcji, tu jest się atrakcją…

Zdecydowanie nie jest to miejsce turystyczne i na tyle ciekawe, by je tak po prostu odwiedzić. I chociaż przechadzając się ulicami starówki (Old Dhaka) możemy mieć skojarzenia ze starym, dobrym Pahargandżem w New Delhi, to jest to raczej destynacja dla wytrawnych backpakersów, którzy chcą i lubią znaleźć się „gdzieś tam”, zanim „tam” przyjadą inni.

Stara część stolicy Bangladeszu

1. BANGLADESZ, Dhaka. Podróż po stolicy rozpoczynamy od starej części miasta. Old Dhaka może przypominać Pahargandż w New Delhi, ale zdecydowanie brakuje jej kolorów, które w Indiach są o wiele bardziej wyraźne. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Targ w Dhace - stolicy Bangladeszu

2. BANGLADESZ, Dhaka. Wydaje się, iż wszyscy czekają, aż ten sprzedawca bananów w końcu otworzy swój kram… (Fot. Marcin Klimkiewicz)

W Bangladeszu jeszcze nie ma zbyt wielu turystów

3. BANGLADESZ, Dhaka. Obecność obcokrajowców przechadzających się ulicami Dhaki wzbudza powszechne zainteresowanie jej mieszkańców. Dla nich turysta to wciąż „atrakcja”. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Biznesowe centrum Dhaki

4. BANGLADESZ, Dhaka. Biznesowa część Dhaki, wieczne zatłoczona i zakorkowana, sprawia wielkomiejskie wrażenie. Można tam zrobić normalne zakupy, łatwiej znaleźć dostawców usług czy też bank. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

 

Suszące się wszędzie pranie to w Azji codzienny widok

5. BANGLADESZ, Dhaka. Pranie z motywem patriotycznym. Flaga Bangladeszu to czerwony krąg słońca na zielnym tle symbolizującym urodzajną ziemię. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Azjatyckie dzieciaki to wdzięczny obiekt do fotografowania

6. BANGLADESZ, Dhaka. Obiektyw wzbudza ciekawość dzieciaków bawiących się na ulicy. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Brudny, azjatycki targ spożywczy

7. BANGLADESZ, Dhaka. Targowiska na przedmieściach miasta są hojnie zaopatrzone w owoce i warzywa. Do miasta przywożą je głównie mieszkańcy okolicznych wsi. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

 

Kolorowy azjatycki bazar

8. BANGLADESZ, Dhaka. Handel odbywa się bardziej jako detal, niż hurt. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Na azjatyckich bazarach można kupić wszystko

9. BANGLADESZ, Dhaka. Asortyment owocowo-warzywny jest bardzo bogaty. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Z higieną w Azji bywa różnie

10. BANGLADESZ, Dhaka. Ziemniaki, banany, kalafiory, buraki, orzechy, mango… itp. itd. Trzeba tylko pamiętać, żeby je dokładnie umyć przed zjedzeniem. Zachorować na niestrawność w Bangladeszu jest bardzo łatwo. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Stolica Bangladeszu to tropikalny klimat

11.BANGLADESZ, Dhaka. Typowa „boczna uliczka” poza centrum Dhaki. Bujna zieleń podkreśla tropikalny charakter stolicy. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Prymitywne warunki na placu budowy

12. BANGLADESZ, Dhaka. Dhaka, podobnie jak większość azjatyckich miast, jest ciągle „under construction”. Brak sprzętu i technologii powoduje, że często place budów wyglądają tak, jak na zdjęciu, czyli prymitywnie. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Riksza to w wileu azjatyckiech miastach podstawowy środek transportu

13. BANGLADESZ, Dhaka. Podobnie jak w Indiach, w Bangladeszu jednym z podstawowych środków transportu są rowerowe riksze, często kolorowo zdobione, co jednak nie chroni ich przed tandetnym wyglądem. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Azjatycki smakołyk - kurze łapki

14. BANGLADESZ, Dhaka. Uliczny sprzedawca kurzych łapek na wagę. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Wodna przeprawa do slumsów w Dhace

15. BANGLADESZ, Dhaka. To małe jeziorko to droga do jednego z największych slumsów w Dhace. Dostać się tam można m.in. taką jak na zdjęciu łodzią. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Mieszkańcy slumsów w Bangladeszu

16. BANGLADESZ, Dhaka. Wioślarze zazwyczaj czekają, aż łódź zapełni się przynajmniej w połowie. To gwarantuje im godziwy zysk z pracy. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Zdjęcia z Bangladeszu. Slumsy w stolicy

17. BANGLADESZ, Dhaka. Po drugiej stronie zaczyna się już inny świat. Na zdjęciu mała przystań i wejście do slumsu. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Azjatyckie miasta w sporej części zbudowane sa w slumsach

18. BANGLADESZ, Dhaka. Każdy kawałek blachy, plastiku czy folii używany jest, by wzmocnić prowizoryczne konstrukcje domostw w slumsie. Na te konstrukcje pozwolenia nie wydał żaden inspektor. Powstają one spontanicznie, rozrastają się wraz ze zwiększającą się liczbą biednych, napływających głównie ze wsi, w poszukiwaniu pracy. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Sporą część Dhaki, stolicy Bangladeszu, zajmuja slumsy

19. BANGLADESZ, Dhaka. Slumsy Dhaki są bardzo rozległe, można je porównać do tych z Bombaju. Mają swoje sklepy, targowiska, nawet szkoły. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Mieszkańcy azjatyckich slumsów

20. BANGLADESZ, Dhaka. Bangladesz pozostaje jednym z najbiedniejszych, najgęściej zaludnionych i najmniej rozwiniętych krajów świata. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

W stolicy Bangladeszu są miejsca, do których turyści się nie zapuszczają

21. BANGLADESZ, Dhaka. Miałem wrażenie, że byłem pierwszym obcokrajowcem, który odwiedził to miejsce. Dzieciaki raz po raz stawały mi na drodze w oczekiwaniu na podarunki i pieniądze. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

W Azji jest sporo bezdomnych dzieci

22. BANGLADESZ, Dhaka. Spora część dzieciaków plątających się po slumsie nie ma domu, często też rodziców. Nie opuszcza ich jednak dobry humor i chęć do zabawy. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Mali mieszkańcy Dhaki

23. BANGLADESZ, Dhaka. Dzieciaki „z centrum” są bardziej zadbane, czyste, mają swoich opiekunów. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Mięso sprzedaje się prosto z ulicy

24. BANGLADESZ, Dhaka. Sklep mięsny. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Rozklekotany azjatycki autobus

25. BANGLADESZ, Dhaka. Jakość lokalnych autobusów pozostawia wiele do życzenia. Nie ma się co dziwić – w Dhace jest tak dużo pojazdów, że codzienne stłuczki to sprawa normalna. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Mali sprzedawcy to normalny widok w azjatyckich miastach

26. BANGLADESZ, Dhaka. Podczas postoju w korku można kupić np. prażynki za jedyne 10 taka (waluta Bangladeszu). (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Bangladesz zamieszkują muzułmanie

27. BANGLADESZ, Dhaka. Bangladesz jest krajem muzułmańskim o stosunkowo dużym stopniu tolerancji, a miejscowa ludność znana jest z wyrozumiałego i przyjaznego traktowania cudzoziemców. Na zdjęciu: lokalny „fundrising” na rzecz budowy meczetu. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

Muzułmańskie kobiety w Bangladeszu

28. BANGLADESZ, Dhaka. Kobiety nie mają obowiązku zakrywania głowy i twarzy. Islam w Bangladeszu nie jest tak radykalny, jak na przykład w Iranie. (Fot. Marcin Klimkiewicz)

 

Marcin Klimkiewicz

Droga jest celem sama w sobie. Lubi nią podążać gdzieś w kierunku końca świata, spotykać ludzi i poznawać historię ich życia.

Komentarze: 16

marzenna 14 lutego 2012 o 17:59

Zdjęcia trudne,ale niezwykle ciekawe.Dzięki za Twoją obecność tam i przyblżenie tematu.Z reguły robimy reportarze z bardziej turystycznych miejsc ,ładniejszych itd. Moc jest z Tobą.

Odpowiedz

fastfoodworld 16 lutego 2012 o 17:44

Dzieki!

Odpowiedz

Ania 21 lutego 2012 o 19:31

Marcin jestem pod pełna podziwu , oglądając te zdjęcia miałam wrażenie jakbym tam była.pokazujesz prawdziwe życie, nie kolorowe , nie z tv -za to ci chwała.Zdjęcia są po prostu zwyczajnie rewelacyjnie.zazdroszczę Ci wyjazdu, ja raczej nigdy się tam nie wybiorę ale dzięki Tobie mogę się przynajmniej na moment przenieś tam oglądając je to tak jakbym podróżowała z Tobą zdjęcie po zdjęciu.resztę na maila napiszę, bo tu nie wypada.

Odpowiedz

adam 22 lutego 2012 o 21:24

piękne fotki pokazujące prawdziwe życie azjatów w bardzo trudnych warunkach ci ludzie pomimo wszystko
są uśmiechnięci i bardzo życzliwi co widać na ich twarzach.
marcinie podziwiam twoją odwage być w takich miejscach ohoho nie byle co.
gdyby nie twoje zdjęcia nigdy bym nie wiedział że tak żyją ludzie jeszcze raz podziwiam i czekam na fotki
z maroka.

Odpowiedz

Kiki Mora 23 lutego 2012 o 22:45

Co tu komentować? Wszystko widać. Kolorowe, interesujące. Podtrzymywać pasję. Pozdrawiam.

Odpowiedz

fastfoodworld 24 lutego 2012 o 13:36

Kiki wisisz mi 30 zeta za bilet na Turbulenca, z którego nie skorzystałaś. Ja pamiętam.

Odpowiedz

azja 21 kwietnia 2012 o 19:50

Żyjemy w bogatym Singapurze, ale mamy znajomych i jedną przyjaciółkę z Bangladeszu. Bardzo chcielibyśmy zobaczyć Dhakę, ale wszyscy nam odradzają twierdząc, że to nie bezpieczne głównie dla naszego dziecka :( więc pewnie nie pojedziemy. Twoje zdjęcia są bardzo realistyczne. Czy mogę podać do nich link na blogu, który prowadzimy o Singapurze?

Odpowiedz

Marcin K. 23 kwietnia 2012 o 11:22

Pewka, że możesz. Będzie mi bardzo miło gościć na Waszym blogu. Podrzuć mi linka do bloga na maila, a ja chętnie napiszę Ci parę rzeczy o Dhace i Bangladeszu. Pozdro! Mój mail to fastfoodworld01@googlemail.com

Odpowiedz

fotograf 5 maja 2012 o 18:21

może mi ktoś powiedzieć czym się właściwie różni Bangladesz od Indii? czy można go traktować trochę jak kolejny stan który odłączył się od Indii?

Odpowiedz

Marcin Klimkiewicz 6 maja 2012 o 19:05

Jako autor fotek czuję się zobowiązany, aby odpowiedzieć.

No więc tak, tereny obecnego Bangladeszu należały kiedyś do Indii, a było to w czasach kolonializmu brytyjskiego. Potem było zamieszanie, kataklizmy, walki, polała się krew no i 17 kwietnia 1971 sformowany został na wygnaniu pierwszy rząd Bangladeszu. Tak więc, odpowiadając na pytanie, Bangladesz można traktować jako stan, który od Indii się odłączył. Hindusi nie protestowali, za to sporo krwi polało się przez zadymiarzy z Pakistanu :) Google opowie dokładniej tę historię.

A czym się różni Bangladesz od Indii? Hmm.. Indie same w sobie przecież są tak różnorodne, a co dopiero gdy zestawimy je z Bangladeszem – innym krajem..

Moje subiektywne odczucia, w Bangla jakoś biedniej niż w Indiach, smutniej, nie mają tylu turystów i pewnie czują się bardziej odseparowani od świata, no i te kataklizmy ich masakrują dosyć często.

Pozdro!

Odpowiedz

Klaudia 25 sierpnia 2013 o 11:25

Moj przyszly maz pochodzi z Bangladeszu. Osobiscie bylam tam trzy razy. Rodzina w stolicy,ale zwiedzilismy wiele roznych miejsc. Moze biedne panstwo,ale jest tutaj wiele do zobaczenia. Niezwykle ciekawe wyroby ceramiczne, a haos ma swoj urok. Poza tym,jest niebezpiecznie,dlatego najlepiej podrozowac z kims ,kto zna bangla. Nie wszyscy znaja angielski. Polecam stare,zapuszczone zabytki… kanaly i pola poza stolica. Nie radze jechac w okresie letnim. Rozwniez,jezeli masz jakies ciuchy,ktorych nie nosisz,mozesz wziac i rozdac biedniejszym. Mimo iz jest to drugi kraj eksportowy , po Chinach, tekstyliow itp., ludzie nie maja pieniedzy na ubrania. Fakt, trzeba wszystko myc,wode tylko z butelki, ale te owoce, warzywa. Jedzenie jest tam zdrowsze niz w Europie. Nie stac ich na sztuczne nawozy, duzo gospodarstw utrzymuje sie z tego co urosnie na polu. Polecam mango prosto z drzewa. A jak ktos bedzie miec szczescie i zostanie zaproszony na obiad do tradycyjnej bengalskiej rodziny, to zasmakuje w niezwyklych smakach. Osobiscie Bangladeszem jestem bardziej zachwycona niz Indiami. Dla mnie Indie sa atrakcja ,ale juz wszystko bylo powiedziane i pokazane. Polecam tez okres Ramadanu,a w szczegolnosci dzien po zakonczeniu. Mozna zobaczyc kobiety w pieknych,nowych sari.
Pozdrawiam

Odpowiedz

ewa 4 listopada 2013 o 20:44

Do Klaudii Jadę do Bangladeszu za dwa tygodnie możesz mi zasugerować co można tam kupić atrakcyjnego prowadzę w Polsce sklep i chciałabym poczynić zakupy Bardzo byłabym wdzięczna za odpowiedz Pozdrawiam wszystkich

Odpowiedz

kasia 15 listopada 2013 o 22:23

Włąsnie wróciłam z Dhaki. jestem zakochana w Bangladeszu, w tych usmiechnietyh, przemilych ludziach. Byłam zaskoczona, że tak wielu z nich zna angielski.Bez problemu na ulicy sie dogadasz. Sadze, ze jeżeli chodzi o angielski, to jest lepiej zniż w polsce z komunikacja.
Goraco polecem.

Odpowiedz

Aga 14 stycznia 2014 o 21:30

Byłam w Indiach, w zasadzie zdjęcia, które pokazujesz są podobne: bieda, gwarne, tłoczne i brudne ulice nawet w największych miastach, na prowincji podobnie. No i ludzie, dla których rzeczywiście jesteś atrakcją, to popieram. Hindusi wyciągają telefony komórkowe i robią Ci zdjęcia, potrafią nieustannie wpatrywać się w Ciebie jak w obrazek, mnie osobiście to przerażało, nie czułam się tam bezpiecznie. Na pewno nie jest to miejsce dla tych, którzy poszukują cywilizacji. Pozdrawiam

Odpowiedz

Ala 30 marca 2015 o 12:28

Chciałabym kiedyś odwiedzić Indie. Teraz wybieram się na festiwal Fest Asia (25 i 26 kwietnia Warszawa), mam nadzieję poznać trochę kulturę Azji, w tym Indii

Odpowiedz

Markus 3 maja 2015 o 23:33

Te co są „zakochane w Bangladeszu” powinny osiedlić się tam na stałe. Przeciętna inteligencja ludzi w Europie (a zwłaszcza Polski) wzrosłaby niepomiernie, gdyby takie wyjechały do różnych bantustanów, Indii, Bangladeszów, Somalii itd.

Odpowiedz