W temacie „tanie podróżowanie” napisano już bardzo wiele i ciężko jest odkryć tu coś nowego. Mam jednak wrażenie, że od czasu couchsurfingu przestano doceniać namioty. Oczywiście couchsurfing jest cudowny, w większych miastach niezastąpiony, ale…

Wciąż jeszcze istnieją górskie wioseczki, gdzie jeszcze nie dotarł i miejsca, gdzie dostęp do internetu jest znacznie utrudniony. Poza tym podróże (zwłaszcza autostopowe) są bardzo nieprzewidywalne (i takie chyba być powinny), więc trudno w nich o „punktualność” i trzymanie się zaplanowanych dat, tak ważnych w kanapowym surfowaniu.

Jeśli więc chcemy podróżować tanio, niezależnie, bezpiecznie i swobodnie – warto mieć ze sobą namiot. Wielokrotnie czytałam na forach informacje, że w najróżniejszych krajach spać pod namiotem „się nie da”. Być może. Jednak z Tomkiem podróżujemy razem od 5 lat, odwiedziliśmy w ten sposób ponad 15 krajów, łącznie spędziliśmy pod namiotem około roku (zawsze na dziko) i wszędzie „się dało”. Namiot – to wolność.

Dzicz, czyli woda, drewno, ziemia

Namiot jest najbardziej oczywistym rozwiązaniem noclegu w górach, lasach oraz krajach o niskiej gęstości zaludnienia. W Rosji, Gruzji czy Armenii nikogo pomysł wędrowania z plecakiem nie dziwi. Żeby było miło i przyjemnie trzeba znaleźć odpowiednie miejsce. Lepiej nie zostawiać tego na ostatnią chwilę – zwłaszcza góry są w tej kwestii złośliwe i zwykle o zmierzchu nagle wyrasta przed nami stromy stok albo gruzowisko kamieni.

Dla nas dobre miejsce do rozbicia namiotu to takie gdzie:

  • niedaleko znajduje się źródło czystej wody (tzn. nie wnikając w jej mikrobiologiczne bogactwo czy profil toksykologiczny, rokującej nadzieje, że jest pitna po przegotowaniu);
  • da się znaleźć kawałek płaskiego terenu na rozbicie namiotu;
  • łatwo o suche drewno na ognisko. My uwielbiamy siedzieć wieczorem przy ognisku, poza tym przyjemniej gotuje się na ognisku, niż na kuchence gazowej… Przyjemniej i taniej.

Jeśli chcemy w ten sposób podróżować warto mieć:

  • zapas jedzenia, które wystarczy nam do wizyty w następnym sklepie;
  • zapas wody;
  • dobrą mapę, kompas oraz zaufanie do swojej orientacji w terenie.

Warto też zorientować się, czy w danej okolicy na pewno można palić ogniska. My kiedyś rozpaliliśmy piękne ognisko w okolicach Efezu, w dolinie otoczonej przez góry, stanowiące tureckie poligony. Ogień powitało kilka strzałów, które oczywiście zignorowaliśmy… A w nocy w nasz tropik zastukało trzech uzbrojonych żołnierzy, z nakazem eksmisji :)

Byli bardzo mili, pomogli nam zwinąć namiot i odeskortowali w inne miejsce, a przy okazji uświadomili, że palenie ognisk w lecie jest surowo zabronione… Lecz mimo wszystko nie jest przyjemnie, gdy w środku nocy z namiotu wyciągają nas ludzie z karabinami w dłoniach.

Zdecydowanie nie polecamy spania na plaży. Jest przereklamowane. Tylko na filmach wygląda to przyjemnie i romantycznie. Piasek jest wszędzie, sypie się wszędzie i będziemy z nim podróżować przez następne tygodnie. Jeśli jest to plaża tropikalna – nocą będzie równie okropnie gorąco jak w dzień, a jeśli nie rozbijemy się w cieniu już poranne słońce wytopi z nas litry potu. Jeśli jest to plaża polska – po pierwsze jest to zabronione, po drugie – nocą może być bardzo zimno. A oprócz komarów gryzą „piaskowe muchy”. Plaże są złe :)

Zwierzaki. Ludzie lubią straszyć zwierzakami – że są wilki, niedźwiedzie i dzikie węże. Zwykle im trudniej takie stworzenie spotkać, tym większy strach w wyobraźni sieje. Oczywiście chcielibyśmy zobaczyć kiedyś z bliska dzikiego wilka, ale jakoś nasz namiot nigdy ich nie zwabił. Na Syberii faktycznie łatwo trafić na ślady niedźwiedzia i pewnie łatwo o spotkanie z niedźwiedziem – dlatego idąc przez las albo wychodząc o świcie z namiotu warto robić hałas (np. zainstalować przy plecaku „dzwonek” z kubka i łyżki). Rosyjscy myśliwi zdążyli już przez te parę setek lat polowań nauczyć niedźwiedzie, że spotkanie z człowiekiem rzadko kończy się przyjemnie, więc ostrzeżone zwierzęta uciekają w tajgę. Zaskoczony naszym nagłym pojawieniem się może się przestraszyć i zaatakować. Myślę, że żadne zdjęcie nie jest warte ryzyka niedźwiedziej szarży.

Węże również uciekają. Trzeba tylko patrzeć pod nogi, na wypadek gdyby uciekały zbyt wolno. Przed założeniem butów trzeba sprawdzać, czy coś w nich przez noc nie zamieszkało np. pająki. Tak naprawdę największą zmorą są komary, meszki i kleszcze, a w niektórych krajach – małpy. W Tajlandii i Malezji miejskie stada makaków kradną wszystko, a nie boją się praktycznie niczego, lepiej więc rozbijać się z dala od małpiszonów.

Wioski, pola, miasteczka

To miejsca, w których człowiek o zdrowych zmysłach dopatrywałby się już wielu problemów, a nawet „niemożliwości”. Po kilku tygodniach podróżowania wiadomo już, że w rozbijaniu się namiotem pomiędzy domami nie ma nic niezwykłego. Kluczem do spania na dziko pomiędzy ludźmi jest kontakt z ludźmi :)

Początkowo mieliśmy z Tomkiem w tej kwestii całkiem odmienne zdanie. Tomek zawsze i o wszystko chce się tubylców wypytywać, więc takie noclegi starał się załatwiać pytając o zgodę/radę i pozwolenie mieszkańców. Ja konieczność nocowania w pobliżu jakiś zabudowań traktowałam jak karę boską i wolałam przecierpieć to zakradając się po cichu w jakieś chaszcze, rozbijając po ciemku i zwijając o brzasku. Tak niby też można, ale nie okłamujmy się – ciężko dwóm osobom, z wielkimi plecakami gdzieś się „niepostrzeżenie zakraść”. Ciężko też wyspać się, gdy przez resztę nocy nasza chora wyobraźnia każdy szelest zmienia w skradających się wandali.

Sposoby na znalezienie miejsca wśród zabudowań są dwa:

  1. Jeśli wypatrzyliśmy sobie ładną łączkę, sad czy miedzę najlepiej znaleźć właściciela i zapytać czy możemy się na jedną noc rozbić.
  2. Jeśli nic ciekawego nie wpadło nam w oczy, pytamy mieszkańców, gdzie możemy znaleźć odpowiednie miejsce. My staramy się pytać pracowników sklepów, restauracji, warsztatów, ludzi związanych z jakimś miejscem, a nie przypadkowych przechodniów z ulicy. Zwykle prędzej czy później ktoś skieruje nas w odpowiednie miejsce, albo zaprosi do własnego domu, ogrodu, szopy czy warsztatu.

W krajach azjatyckich warto pytać się w świątyniach buddyjskich – mnisi zwykle nie widzą problemu w rozstawieniu namiotu gdzieś na świątynnym trawniku. Pytanie się jest niezastąpione. Nie dość, że praktycznie zawsze znajdziemy bezpieczny nocleg (nie rzadko pod dachem, a nie pod tropikiem), często będzie on z kolacją i prysznicem :)

My w ten sposób spaliśmy już w sadach i ogrodach w Gruzji, Armenii, czy Rumunii, albo na trawniku stacji benzynowej na skraju tureckiej autostrady. Cudowne są noclegi na tyłach restauracji – często kończą się „ucztą wysokoresztkową” :) Fantastycznym krajem jest Norwegia, gdzie można rozbić się wszędzie, byle zachować dystans 500 m od najbliższego płotu. Niedawno nocowaliśmy w miejskim parku w malezyjskim mieście George Town, kilkadziesiąt metrów przed wejściem do ogrodu botanicznego – oprócz wędkarzy budzących nas o 1 w nocy, by przeprosić, że będą łowić ryby w okolicy, nikt nas nie niepokoił. Tak więc jeśli ludzie mówią nam, że dane miejsce jest bezpieczne, należy im wierzyć.

Żeby nie było zbyt kolorowo – nie ma co z tą „ufnością” i „otwartością” przesadzać. Nam nigdy żadna „przygoda” się nie przytrafiła, ale w kwestii nocowania mamy bardzo duży szacunek do naszych przeczuć i intuicji. Jeśli komuś z nas „coś” nie pasuje – ton głosu, oczy, gesty, mimika, ciuchy, włosy czy klapki człowieka z którym rozmawiamy albo oferowane nam miejsce, to choć byśmy byli nie wiadomo jak zmęczeni – szukamy dalej.

Biwak w Górnym Karabachu

Biwak z bajki, czyli w Górnym Karabachu. (Fot. Anna Bunikowska)

Klęska i masakra, czyli jestem w mieście

Klęski i masakry zwykle zdarzają się, gdy nasi autostopowi kierowcy kompletnie nas nie słuchali, nie zrozumieli albo nagle zmienili plany… I tym samym lądujemy w centrum wielkiego miasta, późnym wieczorem. Albo gdy my coś schrzaniliśmy i utknęliśmy w złym miejscu o złym czasie. Wówczas najlepiej próbować się wydostać. Autostopowanie w mieście nie jest zbyt przyjemne, ale często jest możliwe.

Jeśli na dworcach liczba pasażerów czekających na transport przekracza ilość bezdomnych czekających na cud, to zwykle można się bez przygód przespać na dworcu. W azjatyckich krajach buddyjskie świątynie są też w dużych miastach :)

Trzeba pytać i i mieć nadzieję. Jeśli wypatrzymy jakieś dogodne miejsce trzeba mieć jeszcze większą nadzieję. My w Erewaniu (stolica Armenii) spaliśmy na patio ośrodka sportu i rekreacji. Poza tym jeśli satysfakcjonująca ilość ludzi mówi nam, że dane miejsce jest bezpieczne, to znaczy, że jest bezpieczne. Tym sposobem kiedyś rozbiliśmy się na środku placu zabaw w tureckim mieście nad morzem Czarnym, nikt nas nie niepokoił, a my mieliśmy wszystkie huśtawki i karuzele dla siebie.

Jeśli noc złapie nas na drodze przez „tereny nie do biwakowania” można próbować pytać na stacjach benzynowych, zazwyczaj pozwalają przekimać się gdzieś na tyłach budynku. Nam udawało się wszędzie, poza Tajlandią.

Tak naprawdę jednak trzeba się starać, żeby do takich sytuacji nie dopuszczać.

Od redakcji: Są kraje gdzie spanie w miastach jest bezproblemowe i komfortowe. Takie noclegi polecamy np. w irańskich parkach.

Namiot od strony technicznej

Podróż z namiotem zwykle zaczyna się od zakupu namiotu, a jeśli mamy zamiar mieszkać w nim przez najbliższe kilka tygodni lepiej potraktować tą sprawę poważnie. Nas nigdy nie było stać na żaden super-namiot renomowanych firm, ale o ile nie mamy zamiaru wspinać się na Elbrus czy zdobywać biegunów, raczej nie będziemy potrzebować namiotu ekspedycyjnego. My od 3 lat podróżujemy z namiotem za 300 zł, który dzielnie znosi nasze biwakowe ekstrawagancje.

Naszym zdaniem namiot powinien mieć:

  • zamykany przedsionek – znacznie zwiększa powierzchnię użytkową namiotu, oraz komfort spania, bo nie musimy spędzać nocy w towarzystwie naszych butów i skarpetek. Poza tym zmniejsza ryzyko, że nocą jakiś zwierząt zeżre lub ukradnie wspomniane buty.
  • dobrą wentylację – relatywnie dobrą wentylacje zapewniają dwa wejścia do namiotu. Takie namioty są co prawda trochę cięższe, ale umożliwiają lepszy ruch powietrza. Może nie ma to wielkiego znaczenia w krajach o zimnych nocach, ale w tropikach docenia się nawet najlżejsze powiewy wiatru… Choć tak naprawdę spanie pod namiotem w tropikach często jest torturą (że tak zareklamuję obozowanie w Malezji). Poza tym, w dwuosobowych namiotach dwa wejścia są po prostu wygodniejsze.
  • możliwie niską wagę – im lżejszy, tym lepszy. Redukując wagę warto jednak uwzględnić, że np. dwuosobowy namiot musi pomieścić nie tylko dwie osoby, ale i ich dwa plecaki (które w namiotach zwykle zachowują się bardzo ekspansywnie).

Na koniec kilka słów o namiotowych gadżetach:

  • zawsze lepiej zabrać 1-2 szpilki więcej,
  • jeśli pozwalają nam na to finanse warto sobie sprawić duraluminiowe pałąki do namiotu. Są lżejsze i bardziej wytrzymałe od standardowych masztów z włókna szklanego.
  • w sklepach dostępne są impregnaty do namiotu. My ich nie używamy, ale pewnie warto.
  • w azjatyckich sklepach turystycznych dostępne są wiatraczki do namiotu. Jeśli podróżujemy samochodem albo mamy zbyt lekki plecak – też pewnie warto kupić.

Oczywiście spanie pod namiotem nie jest najwygodniejszym sposobem nocowania i ma wiele poważnych wad, ale daje bezcenną niezależność. Dodatkowo żaden, nawet najbardziej wielogwiazdkowy, hotel nie zapewni nam takich widoków z okna, jakie możemy sobie wykadrować rozstawiając własny namiot!

Peron Czwarty objął patronatem podróż Ani i Tomka Weterynaryjna wyprawa dookoła świata.

Ania Bunikowska

Lekarz weterynarii uwielbiająca swoją pracę, zwłaszcza za stołem operacyjnym. Prywatnie bezgranicznie zakochana w tango i ornitologii; skrycie marząca o byciu fotoreporterem National Geographic. Uwielbia góry, ptaki, rock, dobre książki i oczywiście podróżowanie. Aktualnie okrąża świat wraz z Tomkiem, co relacjonują na blogu Weterynarze bez granic

Komentarze: 6

Wojtek 7 czerwca 2013 o 20:52

„Biwak z bajki, czyli w Górnym Karabachu”

Wchodzę sobie na peron4, patrzę i… ej, co tu robi moje zdjęcie!
A to nie moje. Widać nie tylko mi spodobało się to drzewo
nad zalewem Sarsang i do tego jeszcze ta kolorystyka namiotu
jakby skądś znana… ; )

https://picasaweb.google.com/lh/photo/oevsHoL73UodsRSXctyQX9MTjNZETYmyPJy0liipFm0?feat=directlink

Odpowiedz

Kacper 9 grudnia 2013 o 3:01

Super wpis! :) Pięknie wyczerpuje temat, szukałem takiego namiotowego wpisu. Mnie centra dużych miast nawet nie tyle męczą i irytują co wręcz przerażają jeśli chodzi o opisane kwestie. W Berlinie udało mi się w samym centrum wyhaczyć opuszczoną działkę wśród innych. Rozbiłem się już po ciemku, w nocy naszła mnie burza, a koło południa, po przebudzeniu, stwierdziłem, że dookoła, w innych ogródkach działkowych, jest mnóstwo ludzi. :) Zwijałem się przykucnięty, bo wolę z przepisowymi Niemcami nie zadzierać. :) W Barcelonie natomiast okupowałem ostatnie piętra klatek schodowych a jedną noc udało spędzić mi się w squacie (dosyć „wymagające” warunki ;)). Ale gdybym miał namiot – obrałbym 30 minutowy kurs na park niedaleko lotniska i tam bym smacznie spał. Tak robiła grupka Węgrów, których ostatnio tam spotkałem :)

Odpowiedz

Za miedzą i dalej 7 października 2014 o 19:42

Świetny wpis! :D
Widoki rzeczywiście są niezastąpione – choćby widok z namiotu na węgierskie winnice :). Namiot rzeczywiście = wolność (poza campingiem najlepiej! :))

Odpowiedz

Krzysiek 3 lutego 2015 o 12:36

Wszyscy co się wybierają z namiotem śpią pod tym samym drzewem? niesamowite ;)

Odpowiedz

Kasia Nizinkiewicz 23 kwietnia 2016 o 10:50

Hej, Dodam jeszcze od siebie- w wielu miastach są kempingi, bywają nawet w samym centrum (Lasek Buloński, Florencja…), to czasem rozsądne wyjście, a za mały namiot zwykle nie płaci się bardzo dużo.
W Norwegii (i w całej Skandynawii zgodnie z prawem wolnego dostępu do Natury) wystarczy odejść 150 m od budynków (nawet nie płotów) i ominąć miejsca gdzie jest wyraźnie napisane, że nie wolno.
Biwakowanie w miejscowościach gdzie jest dużo turystów i wyraźny zakaz bywa ryzykowne, kilka razy widziałam policję wlepiającą za taki wyskok mandaty (Lazurowe Wybrzeże, Riviera, zabytkowe hiszpańskie miasteczka). To niestety dotyczy też miejsc poleconych przez lokalesów- idźcie tam, tam ludzie zwykle biwakują… policja też o takich miejscach wie i jeśli są niedozwolone mogą się okazać drogie.
Świat zrobił się niestety strasznie gęsty. W miejscach gdzie turystów jest mało albo wcale, zwykle nikt się niczego nie czepia
Pozdrawiam i powodzenia!

Odpowiedz

Magda 29 lipca 2016 o 22:27

A mnie to nie przekonuje. Skoro sama piszesz, ze czegos nie mozna, ze w Polsce zabronione, ze gdzies indziej „eksmisja” to zaprzeczasz sama sobie dopowiadajac, ze „wszystko sie da”. Campingi, pola namiotowe okej. Ale nie tak na dziko. Zalatwianie się gdzie bądź. Zostawianie smieci i ognisk. Trzeba uszanowac, ze w danym miejscu jest to po prostu niedozwolone.

Odpowiedz