Warsztaty djembe.

Warsztatów djembe goszczą prawie na każdym Slocie. Zainteresowanie jest. (Fot. archiwum Slot Fest)

Co to jest SLOT? Stowarzyszenie Lokalnych Ośrodków Twórczych. Nie jest organizacją, raczej ruchem. Główną akcją jest letni Slot Art Festvial, ale SLOT to lokalne działanie przez cały rok. Takie jak krakowskie Slot Festy krążące wokół tematyki podróżniczej. 

W dniach 31.03 – 01.04 odbędzie się siódma edycja Slot Festu, którego tematem będzie Kaukaz. Bardzo dużo Kaukazu. Podróżnicy i znawcy regionu zabiorą nas do Adygeji, Karaczajo-Czerkiesji, Osetii Południowej i Baku. Będzie można posłuchać o historii i religii, wolontariacie i misjach, a także o kaukaskiej zimie i wyczynach polskich alpinistów.

O tym czym właściwie jest Slot Fest, jak powstaje i dlaczego jest „o wschodzie” rozmawiamy z organizatorami – Danielem Pochabą i Ola Koźmińską.

– Dlaczego SLOT Fest ma kierunek na wschód?

Daniel Pochaba: Pomysł powstał właściwie wraz z festiwalem. Trzy i pół roku temu spotkaliśmy się zainspirowani dużym festiwalem Slotu w Lubiążu. Chcieliśmy zrobić coś mniejszego, lokalnego. Zgadaliśmy się ekipą dwunastu osób, by zorganizować nasz własny mini-Slot. Zaczęliśmy rozmawiać o tym, co na naszym festiwalu mogłoby się znaleźć – jakie warsztaty zrobić, jakie wykłady? W tych rozmowach ciągle przewijały się pomysły: „byłem w Turcji, więc mógłbym o niej opowiedzieć”, „ja byłem w Azerbejdżanie”, „a ja w Iranie”, „a ja w Rosji”… Zupełnie naturalnie zeszliśmy na temat wschodu, więc postanowiliśmy, że nasze imprezy nazwiemy właśnie “o wschodzie”.

Malowanie matrioszek

A na Slot Fescie o Syberii było malowane matrioszek... (Fot. Marta Dworniak)

Ola Koźmińska: Slot jest po to, by każdy się mógł podzielić się swoją pasją. Więc jeżeli robią go ludzie zafascynowani wschodem – będzie o wschodzie.

– A potem temat się samoistnie utrzymał?

Daniel: Pierwszym tematem była Azja i na piątkowe wykłady wiele osób nie weszło. Szef Imibru, gdzie się odbywały, nigdy nie widział takich kolejek. Było kilkadziesiąt osób, którym musieliśmy odmówić. Sprawdzaliśmy tylko kto jest spoza Krakowa, żeby wpuścić na ostatnie miejsca, tych którzy specjalnie przyjechali na Slot Fest. Dla reszty miesiąc później zostały zorganizowane Slot Slajdy – czyli ta część Slot Festu, na którą tak wiele osób się nie dostało. A już pół roku później zrobiliśmy Slot Fest poświęcony krajom islamskim.

Ola: Pierwsze trzy Slot Festy były zdecydowanie o wschodzie: Azja, Islam i Syberia. Późniejsze tematy – autostop, Cyganie i cyrk – były nieco innego typu, ale staraliśmy się powiązać ze wschodem. A teraz znów wracamy prosto na wschód. I gdy myślimy o kolejnej edycji, też są to wschodnie klimaty.

– W programie, poza slajdami i wykładami, są liczne warsztaty. Skąd pomysł na Slot Fest w takiej, a nie innej formie? Skąd ta rozpiętość tematyczna: od kuchni gruzińskiej do alpinizmu?

Daniel: Generalnie wzorujemy się na festiwalu w Lubiążu, którego najmocniejszą strona są właśnie warsztaty.

Ola: Odpowiedzią na tę różnorodność Slot Festu jest też idea Slotu, by ludzie dzielili się tym, co robią, co mają w sobie. Stąd ta różnorodność – bo ludzie są różni i mają mnóstwo niezwykłych pasji. Jesteśmy otwarci na propozycje. Myślę, że jeżeli ktoś ma poczucie, ze czegoś mu na tym festiwalu brakuje – może przyjść i to zrobić lub pomóc nam zorganizować.

– Powiedzcie zatem więcej o dużym festiwalu Slotu w Lubiążu.

Daniel:W tym miejscu Slot Art Festival odbywa się już po raz dwunasty, a ogólnie to już jego dwudziesta edycja. Przedstawia się jako „największy festiwal kultury alternatywnej” w Polsce – to znaczy impreza inna niż wszystkie pozostałe. Przyciąga 5-6 tysięcy ludzi, którzy przez 5 dni obozują na polu namiotowym i uczestniczą w warsztatach, koncertach, wykładach, projekcjach filmów, spektaklach, happeningach… Zajęcia są przeróżne: od budowania kajaków, przez plecenie warkoczyków, warsztaty kuglarskie, aż po psychologię czy prawo. Rzecz się dzieje w byłym opactwie Cystersów, potężnym, poklasztornym obiekcie.

Warsztaty kuglarskie.

A może warsztaty kuglarskie? (Fot. archiwum Slot Fest)

Ola: Co ciekawe, jednym z punktów regulaminu Slot Art Festivalu jest zakaz picia alkoholu i zażywania narkotyków, co wyróżnia go spośród innych dużych festiwali. To dość niezwykłe, że tysiące ludzi w różnym wieku chcą spędzić w ten sposób tydzień swoich wakacji. Bynajmniej nie zmniejsza to kreatywności czy wyluzowania uczestników, a pozwala czuć się absolutnie bezpiecznie i trochę bardziej skupić na tym czasie, ludziach i korzystać z programu. Kilkuletnie dzieciaki mogą samodzielnie poruszać się po całym terenie, kiedy rodzice uczestniczą w warsztatach, można też spokojnie zostawić swoje rzeczy w namiotach.

– Jak powstaje Slot? Jak te wszystkie akcje zbieracie w jedną całość?

Daniel: Zaczynało się od naszej dwunastoosobowej grupy, która robiła wszystko: organizowała, plakatowała, pracowała na rejestracji, prowadziła warsztaty… Wszystko robiliśmy sami. Później zaczęło się to powoli rozwijać, pojawiła się potrzeba bardziej rozwiniętego wolontariatu. Z czasem pojawiły się też „struktury”, zaczęliśmy dzielić obowiązki. Na początku było tak: ktoś zna kogoś od tego warsztatu, ktoś zna kogoś od innego… Każdy kombinował to, co się dało. Uczyliśmy się na błędach, których było bardzo dużo.

Ola: I dalej jest <śmiech>

Daniel:Generalnie nasza praca to 9 tygodni takiej solidniej roboty przed festiwalem, głównie wieczorami. Ułożyliśmy już harmonogram, wiemy kiedy co trzeba zrobić, żeby wszystko było na czas. No i staramy się tak to skoordynować, żeby nie robić niczego na ostatnią chwilę, żeby wejść w ten festiwal w miarę wypoczęci.

Fireshow.

Wieczorem czas na Fireshow (Fot. Krzysztof Rogulski)

– Jak się zebrała ekipa krakowskiego Slotu?

Daniel: To byli ludzie, którzy spotkali się na dużym festiwalu Lubiążu, ale znaliśmy się z różnych miejsc. Początkowa ekipa powstała spośród przyjaciół. Głównie byli to znajomi moi i Wojtka Hanuszkiewicza.

– Teraz macie jeszcze wsparcie od Wagabundy.

Daniel: Tak, razem z Kołem Naukowym Wagabunda z Uniwersytetu Ekonomicznego jest łącznie około 60 osób organizujących festiwal. Oni wspierają nas w kwestii sponsorów i patronów medialnych, a także przy organizacji wykładów.

Ola: To jest niesamowite jak w trzy lata z ekipy, która nie miała pojęcia o organizacji imprez (co pewnie nas ratowało, bo nie wiedzieliśmy, że pewnych rzeczy się nie robi, a nam się udawało na przykład zorganizować festiwal bez dofinansowania), nagle same zaczęły się tworzyć struktury, harmonogramy, podział zadań. To nie jest coś narzuconego odgórnie, coś wyuczonego – to coś, co wykształca się samoistnie.

– A co Was osobiście najbardziej fascynuje we wschodzie?

Daniel:Ze mną to było tak, że dużo podróżowałem, najpierw po Polsce, później po Europie. Kiedyś jadąc przez Francję złapałem na stopa tureckiego kierowcę. Wtedy pomyślałem, że trzeba się wybrać na wschód. On przyciągnął mnie muzyka, gościnnością, kuchnią, gdy poczęstował nas herbatą po turecku i kurczakiem przyrządzonym na szybko przy tirze. Więc wybrałem się do Turcji z ekipą kuglarską, której część jest w naszej ekipie Slotowej. Stamtąd postanowiłem jechać dalej: do Iranu dotarłem dwukrotnie, chciałem też jechać do Pakistanu, ale nie dostałem wizy.

Warsztaty baniek mydlanych.

Warsztaty baniek mydlanych. (Fot. Monika Kulisa)

To od tego pierwszego spotkania z tureckim kierowcą zaczęła się taka fascynacja tamtymi stronami. Na pewno najbardziej przyciąga ta gościnność i otwartość ludzi, których można tam spotkać. Także język, który mnie osobiście urzeka. Gdy byłem w Iranie i pierwszy Irańczyk wziął mnie na stopa, to choć nic nie rozumiałem, coś tam gadaliśmy i zachwycałem się samym brzmieniem tego języka. To było niezwykłe.

Ola: Ja z kolei zaczęłam dalsze wojaże od bliższych rejonów, jak Ukraina i Rumunia. Pewnie trochę ze względu na kasę, bo taniej jest w tym momencie jechać na wschód niż na zachód. A poza tym, jeśli chce się iść w góry, tam jest mniej ludzi i ta dzicz ukraińskich Bieszczadów jest ciągle pociągająca.

Również spotkaliśmy się z tym wszystkim, o czym mówi Daniel: przede wszystkim z gościnnością – gdy spotyka się pasterzy, a oni od razu częstują serem i zapraszają do domu. Kiedyś Łukasz z naszej ekipy mówił, co dla niego jest tak pociągające we wschodzie i myślę, że jest to trafne spostrzeżenie: jest jakaś różnica w mentalności tamtejszych ludzi, którzy żyją trochę wolniej, trochę inaczej podchodzą do czasu. Potrafią usiąść, pogadać, spędzić z tobą cały dzień i ma się poczucie, że oni rzeczywiście poświęcają swój czas tobie, nie licząc go. To jest ta różnica.

Peron4 objął patronat nad festiwalem VII Slot Fest – Kaukaz

Jagoda Pietrzak

Lubi ciekawe historie i zmieniający się krajobraz. Od pewnego czasu próbuje wrócić z Bliskiego Wschodu. Robi mapy i Peron4.

Komentarze: Bądź pierwsza/y