Jeśli ktoś ma ochotę zobaczyć nieznaną, tajemniczą, nieodkrytą Birmę, to radzę się pospieszyć. Pakować walizki już w tej chwili. Bo Birmę przemierzać zaczęła właśnie armia zamożnych odkrywców-emerytów.

Nowa fala turystów napływa głównie z Europy Zachodniej, ale też z Japonii. A rząd, czując, że może na nich zarobić działa tak, że podróżowanie po Birmie staje się coraz droższe.

W ciągu roku czarnorynkowy kurs dolara spadł o prawie połowę (z 1200 do 750 kiatów za zielonego), co automatycznie sprawiło, że ceny wyrażone w kiatach relatywnie dla nas wzrosły. Jednocześnie rosną też ceny noclegów, na przykład już przy nas właściciel hostelu w Bagan podniósł cenę dwuosobowego pokoju o dwa dolary za noc. Wie, że ci, którzy tu przyjechali i tak zapłacą. Bo nie mają wyjścia – miejsc w innych hostelach brakuje.

Kino w stolicy Birmy, Rangunie

W kinach w Rangunie dominują już zachodnie filmy. (Fot. Ewa Serwicka)

Zachody słońca w Bagan przypominają te oglądane w kambodżańskim Angkorze – na tarasie świątyni tłum turystów i hałas aparatów fotograficznych. Na łódce z Mandalay do Bagan zamiast backpackerskich rozmów i śpiewów przy gitarze – eleganckie panie i panowie z walizeczkami. Tak się rodzi masowa turystyka w Birmie.

W Rangunie, dawnej stolicy Birmy, w kinie można obejrzeć zachodnie filmy – jedno z kin wyświetla Trzech Muszkieterów, drugie zaraz obok – Gigantów ze Stali. Gdzieniegdzie zaczynają wyrastać billboardy reklamowe, na bannerach prezentują się zagraniczne marki takie jak Nivea czy Nestle. Coca-colę dostanie się w każdej knajpce, a nawet na ulicznym straganie.

Ale uszy do góry, to jeszcze nie koniec Birmy. Wystarczy skręcić za róg, wyjechać za miasto, poprosić taksówkarza by zawiózł nas do wioski lub po prostu wsiąść na rower i popedałować przed siebie, aby zostawić za sobą turystyczny zgiełk i poznać trochę prawdziwego życia. Dzieci nie są tam jeszcze nauczone wyciągać rąk do obcokrajowców po pieniądze i prezenty. Dorośli uśmiechają się, dzielą się jedzeniem, próbują się dogadać chociażby na migi.

Pytanie – jak długo jeszcze? Nie wiem, dlatego radzę – pakujcie się i jedźcie do Birmy. To naprawdę piękny kraj!

Ewa Serwicka

Zamieniła korpopracę na turystykę. Lubi patrzeć na świat przez obiektyw aparatu. Bloguje na Daleko niedaleko.

Komentarze: Bądź pierwsza/y