Gdybym nie wiedział gdzie jestem, a ktoś odsłoniłby mi nagle oczy, pomyślałbym, że to Meksyk. Architektura w peruwiańskich miastach jest niemal identyczna z tą meksykańską. Małe kolorowe budynki, królują w całej stolicy.

Lima to miasto na wskroś poprzecinane szerokimi ulicami, na których dominują gwar trąbiących aut, zajeżdżanie drogi i co rusz to tworzące się korki. W centrum handel toczy się niemal na każdej ulicy. Sprzedawcy wyciągają ze swoich magazyników co mogą, układają to w wielką piramidę i starają się, by coś sprzedać i zarobić.

Peru to jeden z nielicznych krajów na świecie gdzie Coca-Cola nie stoi na pierwszej pozycji – do każdego posiłku serwowana jest automatycznie złocista Inca-Kola. Momentami można też dojść do wniosku, że potrawą narodową jest kurczak podany razem z frytkami i ryżem. Dzieciaki i dorośli rzadko przybierają formę „slim-regular“.

Odnoszę wrażenie, że tylko w Europie istnieją przedszkola, w których dzieci odizolowane są od reszty społeczeństwa, od czasu do czasu wzięte z rodzicami na weekendowy wybieg. Peru, jak cała Ameryka Łacińska, to bardzo rodzinny naród. Tutaj dzieci są wszędzie, z rodzicami towarzysząc im w pracy, z babciami i dziadkami, bądź z młodszym rodzeństwem biegając po ulicy.

Wspinając się wysoko nad położone w dolinie Andów miasto Cuzco, widać jak panorama tej miejscowości rozlewa się coraz bardziej na pobliskich wzgórzach. Czerwone dachy, domostwa usiane jeden przy drugim, przykrywają całą okolicę. Zarówno Cuzco, jak i jego pobliskie miejscowości spodobają się z pewnością tym, którzy zwrócili uwagę na Nepal, a samo Cuzco automatycznie przywiedzie im na myśl Katmandu. To prawdziwa perła architektury na wysokości 3326 m n.p.m.

Chodzenie uliczkami Cuzco to czysta przyjemność. Jego mieszkańcy są kolorowo poubierani, dokładnie tak jak kolorowa jest tutaj pogoda: słońce, deszcz, chmury, upał, zimno. I tak w kółko, kilka razy w ciągu dnia. Co jednak uderza najbardziej w tym rejonie Peru, to przywiązanie do tradycji. A im mniejsza społeczność, tym tradycja i więź między ludźmi jest jeszcze mocniejsza. Warto wiedzieć, iż mieszkający dzisiaj w Peru, Boliwii czy Ekwadorze Indianie, są w dużej mierze potomkami dawnej ludności wielkiego Imperium Inków.

Cuzco warto odwiedzić w okresie bożonarodzeniowym, by móc zobaczyć święta z zupełnie innej strony. Kraj jest bardzo religijny, zewsząd słychać kolędy. Mimo tego, życie toczy się nadal swoim rytmem. Uliczny handel kwitnie i to powoduje, że świąt samych w sobie aż tak bardzo nie widać.

Lokalne busy jeżdżą dosyć często, więc zabranie się z jednym z nich nie trwa zbyt długo. Turysta oczywiście siada z przodu. Nie, żebym chciał, ale pasażerowie z rozbrajającym uśmiechem rzucają sugestie: Amigo! Do przodu, do przodu! Podczas jazdy jakimkolwiek lokalnym busikiem analogia z Birmą nasuwa się sama. Tak jak tam, tak i tutaj, tylko część auta działa. Specyfiką podróży mogą być choćby wycieraczki wycierające szyby podczas deszczu – ale tylko do jednej ósmej ich wysokości. Dobrze, że szofer zna drogę na pamięć. Więc to czy one działają, czy też nie, nie gra zbyt istotnej roli.

Wiele zdjęć i reportaży widziałem o Machu Picchu, ale żadne nie oddawało wielkości tego miejsca. Machu Picchu jest po prostu gigantyczne. Spektakularne! Spodziewałem się właściwie czegoś mniejszego, bardziej kompaktowego. Oczarowuje ono już od pierwszych kroków, podobnie jak kambodżański Angkor.

Położone w odległości stu dwunastu kilometrów od Cuzco jest najlepiej zachowanym miastem Inków. Wznoszące się malowniczo na przełęczy pomiędzy górami Huayna Picchu i Machu Picchu na wysokości 2090-2400 m n.p.m., zostało w tajemniczych okolicznościach nagle opuszczone ok. 1537 r. Pogoda w tym mieście w chmurach jest typowo górska – słońce, upał, zimno, deszcz, mgła… Machu Picchu w każdej z tych stylizacji wygląda zjawiskowo!

Podczas gdy w Europie w XV wieku ludzie nadal tonęli w swoich odchodach i miastach bez kanalizacji – tak tutaj, zarówno dziś, jak i w owym czasie, nawet podczas deszczu – nie da się zauważyć ani jednej kałuży. System odprowadzania wody, jak i nawadniania uprawnych tarasów skalnych, funkcjonuje idealnie po dziś dzień.

O Machu Picchu wiele napisano i wiele reportaży powstało, ale to trzeba zobaczyć na własne oczy, ugiąć się pod wielkością i monumentalizmem tego miasta, kunsztem jego twórców. Być przygotowanym na to, że takiego miejsca nie ma nigdzie indziej na świecie.

 

Sebastian Placzek

Uwielbia podróże te małe i te duże. Wolne chwile dzieli pomiędzy pasje jakimi są malarstwo, góry, morze i muzyka. Podróżuje od lat po malowniczych rejonach, poznając historie z przeszłości dawnych kultur, jak i dzisiejsze życie.

Komentarze: Bądź pierwsza/y