Niepodległy, ale nie do końca. Chiny „właściwe”, ale niecałkiem. Jak to właściwie jest z tym Tajwanem? Poczytajcie sami!

Tajpej, celnik otwiera mój paszport, patrzy na mnie i stwierdza:

– Aleksandra, bardzo młodo tu wyglądasz.
– To zdjęcie sprzed 8 lat – odpowiadam.
– Ale Ty tu wyglądasz na 10 lat. Czyli teraz masz 18, tak?

Oj, wiedzą jak gości podejmować na Tajwanie (od razu plecy jakby prostsze i biust bardziej do przodu), a raczej w Republice Chińskiej, bo tak oficjalnie ten kraj się nazywa. Skąd ta zbieżność nazw z drugą, również chińską republiką, tą z komunistycznym oznacznikiem „ludowa”? Jak się ma jedna do drugiej? Historyczna czy współczesna zależność? Przywykliśmy przecież, historią własnego kraju utwierdzeni, że taka „ludowa” nie jest „oprócz” tylko „zamiast”.

Ulice Tajpej, Tajwan (fot. Aleksandra Świstow)

Ulice Tajpej, Tajwan. (Fot. Aleksandra Świstow)

(Nie)właściwe Chiny

Sytuacja zawiła, bo oto zarówno Tajwan jak i Chińska Republika Ludowa, uważają się za Chiny „właściwe”. Gdy w 1949 roku Mao Zedong wygrał wojnę domową, urzędujący wówczas prezydent Czang Kaj- Szek uciekł na Tajwan, skąd kontynuował rządy w opozycji do nowych komunistycznych władz (realnie mając władzę tylko nad wyspą Tajwan i innymi pobliskimi). Jednak do 1971 roku to właśnie tajwański rząd reprezentował całe Chiny w ONZ. Jak to w polityce bywa, większe Chiny Ludowe dogadały się w końcu z USA, które ”przyjęły do wiadomości”, że są tylko jedne Chiny, te ludowe i dziś Tajwan uznawany jest tylko przez 23 państwa (Polski na tej liście nie ma), o niewielkim znaczeniu na arenie międzynarodowej (między innymi Belize, Burkinę Faso, Gambię, Dominikanę i Haiti).

Tajwan obronił się przed komunizmem, jednak Czang Kaj- Szek lekkiej ręki nie miał, wprowadził dyktaturę z całkowitym zakazem działalności opozycyjnej, a następnie trwający 38 lat stan wojenny. Była wojna z Chinami Ludowymi i liczne próby przyłączenia Tajwanu do komunistycznego państwa. Rozwijała się jednak gospodarka, nie było chińskiej ”rewolucji kulturalnej” starającej się (niestety bardzo skutecznie) zmieść z powierzchni ziemi i z głębi umysłów dziedzictwo wielowiekowej chińskiej kultury, nie było też chińskiego „wielkiego skoku naprzód”- nieudolnego programu rozwoju gospodarczego (1958-1962), którego niepowodzenie przypłaciły śmiercią głodową miliony Chińczyków (według niektórych źródeł nawet 43!). Dziś, to na Tajwanie, poprzez porównanie zastanej rzeczywistości z codziennością Państwa Środka, uświadamiamy sobie w pełnej okazałości, jak duży wpływ na współczesne Chiny, jaką siłę rażenia ma wciąż niszczycielska siła Mao.

Niepodległości in cognito

Dziś Chiny Ludowe i „Chiny tajwańskie” żyją we względnie poprawnych stosunkach, przedkładając korzyści gospodarcze z takiego stanu rzeczy, nad kwestie ideologiczne. Z „małym” zastrzeżeniem oczywiście: w 2005 roku parlament ChRL uchwalił ustawę antysecesyjną przewidującą użycie siły w przypadku prób formalnego zdeklarowania niepodległości przez Tajwan. Więc Tajwan nic nie deklaruje formalnie, spokojnie wiodąc szczęśliwy i dostatni żywot, mając własną armię, walutę, rząd, itd.

Co do niepodległości Tajwanu wątpliwości nie mają jego mieszkańcy – temat odrębności od Chin jest tu zresztą bardzo żywy. Tajwańczycy stale poszukują potwierdzenia swojej odmienności, dopytując o wyrazistość różnic kulturowych i językowych (różnica akcentu i wymowy), a ogniste dyskusje na temat komunistycznych Chin na stałe wpisały się w rytm tutejszych towarzyskich spotkań. Tajwańczycy chętnie wytykają słabości współczesnych Chin, zgrabnie się od nich odcinając, podkreślając jednocześnie fakt dziedziczenia kulturowej spuścizny Chin konfucjańskich. Wątpliwości nie mają też wydawcy przewodnika Lonely Planet, konfiskowanego zaciekle przez chińskich oficerów policji, z uwagi na zamieszczoną w nim mapę ChRL, nie obejmującą Tajwanu.

Wątpliwości nie mam i ja. Już pierwsze godziny wizyty w Republice Chińskiej, dały świadectwo ogromnych różnic między tymi dwoma krajami, a raczej zamieszkującymi je ludźmi. Różnic w mentalności, sposobie patrzenia na świat, kulturze osobistej, poziomie edukacji, stosunku do ekologii… wyliczać mogłabym długo. A czyż to nie obywatele są istotą charakteru danego państwa? Czyż nie oni stanowią jego trzon i sens? Decydują o jego być albo nie być?

Savoir vivre made in Taiwan

Obserwowałam z niedowierzaniem Tajwańczyków stojących grzecznie w kolejce do miejskiego autobusu, wskazujących bezbłędnie drogę perfekcyjną angielszczyzną, szukających kilkaset metrów kosza by wyrzucić opakowanie po gumie. Podróżnych rozmawiających stonowanym głosem i ustępujących miejsca. Taksówkarzy zatrzymujących się przed przejściem dla pieszych, gestem ręki dziękujących uprzejmie, gdy schodziłam im z drogi. Zapytanych o pomoc, którzy sami nie będąc w stanie, szukali odpowiedniego rozwiązania! Z tej samej krwi, z tych samych przodków co „mainlanderska horda” (określenie znalezione w internetowej recenzji jednej z atrakcji turystycznych Tajwanu) plująca pod nogi resztkami kurzych łapek, wysadzająca dzieci do koszy na śmieci w metrze i chowająca się za niewidzialne drzewo na dźwięk języka angielskiego. Patrzyłam i myślałam o tym, jak bardzo stłamsiła ogromny chiński naród komunistyczna pięść Mao Zedonga, ile światłych umysłów, wzorców i kulturowych ikon bestialsko wybiła.

I do mojej ojczyzny, wcale nie tak dawno komunistycznym szponom wydartej moje myśli popłynęły. Jacy byśmy byli my, Polacy, gdyby ta czarna karta w księdze naszej historii nigdy zapisana nie została? Polacy bez mechanizmów nieuprzejmości, egoizmu i dopominania się łokciem, uruchamianych w skutek głęboko zakorzenionego strachu, że dla kogoś zabraknie? Polacy bez nieufności wobec obcych i bez kompleksów? Czy babcia biegłaby do wolnego miejsca w tramwaju rozganiając współpasażerów laską? Czy biec by musiała? Czy naturalne by było dla nas, że to co wspólne to nasze właśnie, a nie niczyje? Takie pytania chodziły mi po głowie na tej cudownej zielonej wyspie…

Aleksandra Świstow

Dziennikarka zakochana w Azji, nadekspresyjna ruchowo i werbalnie optymistka. Nie lubi jeść nożem i widelcem ani zimy w mieście. Bloguje na Pojechana.

Komentarze: Bądź pierwsza/y