Ponad trzydzieści grup muzycznych z Afryki i całego świata jest zapraszanych co roku na początku stycznia do Mali, by zagrać na festiwalowej scenie, u wrót Sahary. Pustynia, rozgwieżdżone niebo, tańce na piasku, wyścigi na wielbłądach przy zachodzie słońca, picie zielonej herbaty parzonej przez Tuaregów, otwartość i serdeczność ludzi, pyszna kuchnia, i przede wszystkim muzyka. To wszystko dzieje się na Festival au Désert.

Ci którzy kochają muzykę malijskich twórców z pewnością nie przegapili koncertów Amadou i Miriam oraz Salifa Keity w Warszawie w zeszłym roku. Zdecydowana większość nie zdaje sobie jednak sprawy z tego jak niezwykle muzykalnym narodem są Malijczycy oraz jak wielką rolę w ich życiu odgrywa muzyka. Jest wszechobecna. Słyszy się ją na ulicy, w barach, na placach targowych i w autobusach z trzeszczących głośników. Dwuletnie dzieci wygrywają pierwsze rytmy na djembe (podobno w Bamako mieści się jedna z najlepszych szkół gry na djembe w tej części Afryki).

Malijczycy są niezwykle dumni ze swojej spuścizny muzycznej i nie dziwi ich fakt, że na Festival au Désert co roku zjeżdżają się setki turystów z całego świata.

W Mali jest kilka festiwali muzyki etnicznej i większość z nich odbywa się podczas „naszej” zimy, np.: Festiwal w Ségou na rzece Niger. Jednakże zdecydowanie najsłynniejszym z nich jest Festiwal na Pustyni czyli Festvial au Désert.

Może to sceneria pustyni i niedostępność miejsca czyni go tak wyjątkowym? A może fakt, że ma własną stronę internetową? Czy też coraz większe zainteresowanie świata muzyką Tuaregów? Trudno powiedzieć. Tubylcy często pytają się czy jedziesz na Festiwal d’Essakane, a to za sprawą tego, że od roku 2003 (przez pierwsze dwa lata nie miał swojego stałego miejsca, wędrował tak jak jego założyciele) festiwal odbywał się właśnie w Essakane, wiosce położonej dwie godziny drogi na północ od Timbuktu.

Już do samego Timbuktu, miasta zwanego „wrotami Sahary” nie łatwo jest dojechać nie mając auta typu 4×4, gdyż od połowy trasy z Mopti droga zamienia się w szutrową. Trudno mi sobie wyobrazić jak autobusy wiozące artystów i miłośników muzyki do Essakane ją pokonywały. Nie miałam okazji tego doświadczyć, gdyż po porwaniu trójki turystów w 2010 r., ze względów bezpieczeństwa, Festival au Désert został przeniesiony bliżej „cywilizacji”, obok Timbuktu. Od tego czasu zdecydowanie odradza się turystom udawanie się w północne części kraju, ze względu na liczne bandy grasujące na Saharze.

– Źródeł Festiwalu w Essakane należy szukać w tradycyjnych uroczystościach Tuaregów (jak Takoubelt w Kidal i Temakannit w Timbuktu), które odbywały się corocznie w okolicach stycznia i skupiały liczne społeczności nomadów – mówi Abba Djitteye, przewodnik z Timbuktu.

Te uroczystości o wieloletniej tradycji były okazją do ponownych spotkań Tuaregów po sezonie koczowniczym, podczas których „niebiescy ludzie pustyni” wymieniali informacje, rozwiązywali konflikty, podejmowali wspólne decyzję dotyczące ich społeczności, a to wszystko przy tuareskich śpiewach, tańcach, grach, poezji i wyścigach na wielbłądach.

Festiwal na Pustyni w obecnej formie narodził się w styczniu 2001 roku, u progu trzeciego tysiąclecia, po spotkaniu Tuaregów z Mali z europejskimi muzykami. Organizatorzy imprezy, koncentrując się na połączeniu nowoczesności i tradycji, pragnęli upowszechnić festiwal otwierając się na świat zewnętrzny, zachowując jednocześnie kulturę i tradycję pustyni.

Dziś festiwal wita z otwartymi ramionami twórców z różnych regionów Mali, sąsiednich krajów Afryki, a także artystów z Europy i reszty świata. Podczas trzech dni, około 30 grup artystycznych z całego świata przyjeżdża na Saharę zaprezentować swą twórczość i spędzić razem ten niezwykły czas. Wyjątkowość i niedostępność miejsca oraz przede wszystkim genialni muzycy występujący co roku podczas Festiwalu sprawiły, że wydarzenie to szybko zyskało rozgłos, a media krajowe i zagraniczne przyczyniły się do jego międzynarodowego sukcesu.

Grupa Tinariwen (co w języku tamaszek oznacza pustynię) jest wspaniałym przykładem na wyżej wspomniany sukces. W 2001 r. podczas pierwszej edycji Festiwalu w Essakane, muzycy zachwycili publiczność bluesowym brzmieniem połączonym z hipnotycznym saharyjskim rockiem, a wieść o Tinariwen rozniosła się daleko poza granice Sahary. Dziś uznawani są za jeden z najbardziej znanych zespołów muzyki world. Mają już na koncie koncerty z Carlosem Santaną i the Rolling Stones. Teksty utworów tych tuareskich rebeliantów wywodzących się z Libii opowiadają o istotnych zmianach w społeczeństwie Tuaregów – o porzuceniu wędrownego trybu życia i powolnym zatracaniu tożsamości kulturowej.

Tradycyjna muzyka „niebieskich ludzi pustyni” przypominająca swym rytmem miarowy i niedbały marsz wielbłąda, artyści odziani w długie białe szaty i chusty na głowach odsłaniające oczy, kontrastująca z tym wszystkim gitara elektryczna oraz perfekcyjny warsztat składają się na fenomen tej formacji, lecz charakteryzują także wielu innych wybitnych tuareskich twórców.

Dziś, obok bardziej i mniej znanych artystów z Mali, na scenie Festival au Désert występują również wschodzące gwiazdy z sąsiednich krajów (jak porównywany do Jimiego Hendrixa gitarzysta Bambino z Nigru , którego będzie można usłyszeć w tym roku w Paryżu i Stanach Zjednoczonych) oraz twórcy muzyki world z Europy i świata.

Wyścigi na wielbłądach przy zachodzie słońca, tradycyjne tuareskie tańce na piasku, występy kabaretów, wspólne posiłki pod gołym niebem z artystami, niekończące targowanie się ze sprzedawcami chust, korali i naszyjników, spontaniczne „koncertowanie” w namiotach przy parzeniu zielonej herbaty (główny punkt dnia każdego Tuarega) i… muzyka muzyka muzyka! To tylko niektóre z atrakcji, które czynią ten Festiwal wyjątkowym.

* * * * *

A na koniec nigeryjska grupa Bambino i jej szalony gitarzysta:

Agata Kurek

Trudno usiedzieć jej dłuższą chwilę w miejscu, bo energia bierze się z ruchu – z trzęsienia autobusów, z warkotu samolotów, z kołysania promów i pociągów.

Komentarze: 5

Nakrancach 11 marca 2011 o 9:24

Hej Agata, w którym roku byłaś na festiwalu?

Odpowiedz

Andrzej 16 marca 2011 o 18:15

Wow, ale super… sam bym tam chetnie pojechal… moze w przyszlym roku sie uda! Powodzenia w kolejnych wojazach ;)

Odpowiedz

Nataliakwiatkowska1 25 marca 2011 o 14:18

Bardzo fajny artykul moim skromnym kwiatuszkowym zdaniem, dziwie sie tylko ze nadal nic nie napisalas o biesiadzie w pizzerii:(

Odpowiedz