Orkiestra Bobana Markovicia, [dunkelbunt], Shukar Collective, Kultur Shock, Magnifiko. Znacie te nazwy? Czas na Bałkańskie Party, na którym rządzi nie tylko Goran Bregović.

Nie tak dawno w królewskim mieście Krakowie odbył się Pierwszy Zjazd Komitetu Centralnego Peronu4. Stawili się maszyniści z Warszawy, Dominikany, a nawet Rzeszowa. Ja zostałem zaproszony jako niezależny obserwator, za co bardzo dziękuję. Dobrze się bawiłem, a wśród sympatycznych rozrywek znalazły się nawet takie, do których mogę się przyznać publicznie. Teraz mam na myśli szpanowanie znajomością YouTube’a. Facebookowi fani mogli poczuć fragment skutków tej pamiętnej nocy, mam nadzieję, że nie zaspamowaliśmy Was za bardzo.

Sięgnęliśmy też do klasyki muzyki bałkańsko-rozrywkowej, czyli oczywiście Gorana Bregovicia i piosenek ze ścieżki dźwiękowej do „Undergroundu”. Ja tę płytę nie tylko lubię, ale też jest mi osobiście bliska – przez pięć lat przed jej wydaniem o Jugosławii mówiło się w mediach tylko przez pryzmat wojny. Nie dziwne, ale jednak bolesne, kiedy budował się obraz kraju, w którym nic tylko mordy, gwałty i grabieże. Kusturica i Bregović przypomnieli, że na Bałkanach są też rzeczy wartościowe.

Z drugiej strony ten soundtrack nie tylko otworzył pewne drzwi, ale też na nich stanął w charakterze bramkarza. Mało kto potrafi wskazać innych muzyków, którzy czerpią z tamtejszych źródeł. Ostatnio błysnął niemiecko-rumuński DJ Shantel ze swoim szlagierem „Disko Partizani”, ale to chyba tyle. Poczułem zatem misję od boga. Oto pięć propozycji, z różnych parafii, ale wszystkie osadzone w ziemi bałkańskiej.

Najpierw jeszcze o „Undergroundzie”. Ci, którzy widzieli film, na pewno pamiętają pierwszą scenę. Czarny i Marko jadą bryczką, rozrzucają pieniądze, a za nimi biegnie cygańska orkiestra i gra, próbując jednocześnie łapać banknoty oraz nie łapać kul wystrzeliwanych na oślep przez schlanego w trupa Czarnego. To jest Orkiestra Bobana Markovicia, wirtuoza trąbki, wielokrotnego laureata festiwalu w Guczy.

Boban, jeśli wierzyć opiniom nie tylko krytyków czy fanów, ale i innych muzyków, to najbardziej wpływowa postać w swojej działce. Jego band to szczyt szczytów. I też, żeby od razu sprostować samego siebie, on nie wywodzi się ze źródeł – on jest źródłem. Bregović od takich, jak on, uczył się muzyki. Załączam trochę starsze nagranie, z czasem do Bobana dołączył jego syn Marko, no i młody powoli przejmuje pałeczkę lidera.

Jeśli jakaś inna orkiestra może rzucić wyzwanie Markoviciom, to chyba tylko Fanfare Ciociarlia z Rumunii. Będzie ich można posłuchać w następnym kawałku. Na ich trąbkach Ulf Lindemann, czyli [dunkelbunt] stworzył przetaneczny hit ragga „The Chocolate Butterfly”. [dunkelbunt] to Niemiec osiadły we Wiedniu, DJ, który od lat miksuje Bałkany i Orient, wielki propagator nie tylko tamtejszej muzyki, ale i innych, podobnych mu muzyków. Polecam np. jego składanki z serii „Sun Dub”. W sierpniu grał w Warszawie, byłem i bawiłem się doskonale.

Jeśli ktoś woli lokale, w których zazna mniej dreadów, a więcej stroboskopów, to bardziej mu powinna podejść para DJ-ów z Rumunii podpisujących się jako Shukar Collective. Ci rzadziej biorą romskie trąbki i melodie, częściej rytmy i podstawowe zaśpiewy i przerabiają na mocne klubowe brzmienia. Ja kocham np. kawałki „Lautarium” albo „The Snake”, ale tu linkuję lżejszy – „Malademna”. Dodatkowa zaleta to fantastyczny teledysk. Konsekwencje spotkania młodych bohaterów zawsze mi się uśmiechają.

W prezentowanym tu zestawie produkcje Shukar Collective najdalej odchodzą od klasycznych bałkańskich brzmień, fani Bregovicia nie znajdą tu pokrewieństw z „Kałasznikowem”, ale dla mnie właśnie przez to są bardzo ciekawą propozycją.

Nie zrobię tego wpisu bez rockenrola. Reprezentantem będą moi ukochani Kultur Shock z… no właśnie, z Seattle? Tam się spotkali, ale skąd są? Serb, Chorwat, Macedończyk, Japończyk, Amerykanie… Skład się kilka razy zmienił, ale show, jaki wyczyniają nie. Energia i przekaz przypomina Gogol Bordello, choć zespół Hütza gra raczej punka, a ci metal. Zmiany rytmu i momentami orientalny sposób śpiewania lidera Gino Jevdejevicia przywodzi na myśl System of a Down. Proponuję ich stary hicior „Koniokrad”, choć akurat w tekście więcej o innej niż sugeruje tytuł nielegalnej aktywności. Teledysk mocno chałupniczy, ale daje wyobrażenie, jak grają na żywo. Ja chcę na ich koncert!

Na koniec Magnifiko (albo Magnifico), gentleman, którego z początku nie doceniłem. Ot, zabawnie się go słuchało, do głupawych imprez w sam raz. Chłop się dobrze bawi, a przy okazji i ja mogę poskakać.

Dopiero po bardziej wnikliwym osłuchaniu dotarły do mnie dwie rzeczy. Po pierwsze, Magnifico bawi się konwencją i kiczem w sposób znacznie sprytniejszy niż się na pierwszy rzut ucha wydaje. Potrafi być nie tylko braćmi Farrelly, ale też Woody Allenem. W szczególności (to po drugie), przyjmuje czasem rolę błazna, który w dowcipie przemyca mocne idee. Jego „Land of Champions”, adaptacja „House of the Rising Sun” Animalsów, jest mocno poruszającym wyznaniem jugonostalgika (Magnifico pochodzi ze Słowenii). Tu jednak rzucę piosenkę czysto rozrywkową, ale przede wszystkim z dużo wyrazistszą nutą bałkańską.

No i tyle. Starczy. Mam materiału na kilka takich list – zestaw klasycznych romskich kapel, DJ-ski, rockowy, orientalny, śródziemnomorski, bałkański okazjonalnie wśród innego etno… – ale co za dużo to niezdrowo. Jakbyście byli ciekawi, to wiecie, gdzie mnie szukać.

Jan Marković

Człowiek, który nie zna się na podróżowaniu, ale od czasu do czasu to robi - dlatego, że lubi dni, które pamięta się w całości, a o takie łatwo w drodze. W trakcie swoich wycieczek zdobył wiele wrażeń. Niektóre spisał.