Są takie kraje na świecie, do których mamy szacunek słysząc samą nazwę. Jednym z nich jest Bośnia i Hercegowina. Czujemy respekt, bo wiemy jak bardzo to miejsce zostało skrzywdzone przez historię. Tam też wszyscy o tym pamiętają i nikt nie chce zapomnieć, mimo że żyje się coraz lepiej i w trudnej do uwierzenia symbiozie multikulturowej.

Do Sarajewa dotarłam autobusem z Wiednia w słoneczny, upalny, sierpniowy poranek. To zdecydowanie najlepsza pora na zaznajamianie się z każdym nowym miastem, szczególnie na Bałkanach. Poprosiłam kierowcę autobusu by moje drobne euro wymienił na swoje drobne marki, bym mogła się dostać tramwajem na umówione z koleżanką spotkanie w centrum. Powiedział, że bilet mogę kupić w tramwaju za swoje bilony. Uradowana udałam się do „jedynki”. Okazało się, że jednak muszę skoczyć do kantoru (był po drugiej stronie sporych rozmiarów placu). Pobiegłam, a ku mojemu zaskoczeniu motorniczy poczekał aż wrócę, bo „była sobota i tramwaje jeździły rzadko”. Mimo opóźnienia nikt z pasażerów się nie zdenerwował, a po moim powrocie zasypali mnie pytaniami skąd jestem i co zamierzam zobaczyć.

Ta anegdota charakteryzuje bałkańską mentalność i opisuje wiele innych sytuacji z jakimi spotkałam się w trakcie podróży  po Bośni.

Miss Sarajevo

W stolicy Bośni i Hercegowiny niemożliwe jest zapomnieć o historii. Najbardziej przypominają o niej wciąż obecne na fasadach domów ślady po kulach, których nikt nie chce szpachlować. W latach 1992-1995 miasto było oblężone przez bośniackich Serbów, którzy nie uznawali niepodległości Bośni. Pomnikiem tego wydarzenia jest muzeum „Tunelu”- jedynego możliwego w czasie oblężenia wyjścia z miasta. Sarajewo jest okrążone przez góry, na których stacjonowali Serbowie, jedynie wąska przełęcz dawała wyjście na świat. W muzeum możemy obejrzeć wstrząsające filmy z wojny, przejść się niskim tunelem i posłuchać opowieści bardzo młodych przewodników, którzy doskonale pamiętają czas osaczenia.

Jednymi z niewielu, którzy pierwsi zwrócili uwagę na wydarzenia w stolicy Bośni był zespół U2. Nagrali oni piosenkę Miss Sarajevo, na teledysku widać zdesperowane dziewczyny, które brały udział w konkursie dla najpiękniejszej w oblężonym mieście. Prezentując swoje wdzięki w kostiumach kąpielowych, trzymały transparenty Nie pozwólcie im nas zabijać. Podziałało.

Przy promocji płyty POP 23 września 1997 Bono wraz z zespołem zagrali w Sarajewie koncert, na który przyjechali młodzi ludzie z całych Bałkanów. Bez względu na narodowość i wyznanie. Bilety były na tyle tanie, by każdy mógł sobie na taki wydatek pozwolić. Zespół podobno nie dość że na tym nie zarobił, to jeszcze dopłacił do tego wydarzenia. Przed jedną z piosenek Bono wykrzyczał Fuck the past, kiss the future. Viva Sarajevo!.

W hołdzie za zaangażowanie w sprawę w trakcie wojny i po niej, do dziś istnieje w stolicy Bośni pizzeria U2, serwująca wyśmienite, duże porcje.

Co po Turkach zostało

Jednak Sarajewo to nie tylko wspomnienia o wojnie sprzed parunastu lat. Miasto idzie do przodu wraz ze swymi rodakami, a jego historia jest o wiele starsza. Są tu hostele dla backpackersów, choć można bez problemu znaleźć również kwaterę. Dawna turecka dzielnica Bascarsiji obfituje w sklepy z tradycyjnymi zestawami do parzenia kawy czy orientalizującą biżuterię.

Bascarsiji została wybudowana w XV wieku, choć wszyscy uważają ją za centrum, leży we wschodniej części miasta. Najważniejszym punktem jest studnia z 1891 roku, misternie zdobiona w muzułmańskie, monotonnie konsekwentne motywy dekoracyjne.

Po Turkach został też islam (Bośnia i Albania to dwa muzułmańskie kraje Europy) i wiele meczetów, ponad setka minaretów oraz medres- muzułmańskich szkół. Bośnia to kraj multikulturowy. W Sarajewie obok meczetów są także kościoły, cerkwie, synagoga. Można się prawdziwie zachwycić i odkryć co najbardziej wzrusza naszą duszę. I jest to jedno z nie wielu miejsc na świecie gdzie w ciągu godziny można odwiedzić wszystkie wymienione domy modlitw.

Po zboczach miasta

Wspinając się na południowe zbocza miasta, przy pomocy map z świetnie zaopatrzonego biura turystycznego przy ul. Zelenih Beretki, dotrzemy do muzeum – domu pokazującego tradycje bośniackie z czasów imperium Ottomańskiego. Są tu wspaniałe altany, dywany, naczynia, dziedzińce, piece, wszystko co pomoże nam na parę kwadransów przenieść się w czasie.

Sarajewo to także miejsce rozpoczęcia I wojny światowej, na skrzyżowaniu Zelenih Beretki i Obala Kulina Bana znajduje się tablica upamiętniająca zabicie Franciszka Ferdynanda i jego żony Zofii.

Nie daleko, nad rzeką królują ruiny słynnej biblioteki. W 1993 zostały spalone unikatowe zasoby starodruków. UNESCO i inne organizacje międzynarodowe proponują sfinansowanie odbudowy budynku, jednak dumni Bośniacy nie widzą w tym sensu – nowe mury nie zwrócą spalonych ksiąg. Biblioteka Narodowa była przepięknym budynkiem, mając wielkie szczęście w antykwariatach można trafić na stare pocztówki z budynkiem sprzed wojny.

Mostar, jedno z najpiękniejszych miast Bośni i Hercegowiny

Most Red Bulla w Mostarze. (Fot. Magdalena Bonari)

(Po)mosty między mieszkańcami

Drugim najczęściej odwiedzanym przez turystów miastem Bośni jest Mostar. Znajduje się w zachodniej części kraju, Hercegowinie. Mostar przedzielony rzeką – Neretwą, która dzieli również mieszkańców. Po wschodniej stronie mieszkają Bośniacy, po zachodniej Chorwaci. Niegdyś stał tu kamienny most, wybudowany w XVI wieku. To symboliczne miejsce upamiętniające długość tradycji i kultury. Rzeka w okolicy mostu jest wyjątkowo głęboka, dlatego uprawia się tu narodową dyscyplinę czyli skoki do wody z parudziesięciu metrów. Dla kogoś kto nie zna tego zwyczaju, a zobaczy skoczka, może on wyglądać na szalonego samobójcę.

W wyniku walk w 1993 roku stary most został wysadzony przez Chorwatów. To wydarzenie bardzo dokładnie dokumentują filmy, które można obejrzeć w muzeum, w wieży przy kamiennej kładce. Most został odbudowany w 2004. Sponsorem prac był Red Bull. Którego logo przez wiele lat widniało na przęśle mostu.

Teraz wszystko wygląda spokojniej, wszyscy starają się nie zrażać licznie przybywających turystów bratobójczymi walkami. Jednak nie obchodzi się bez komentarzy na temat sąsiadów. Chorwaci mają wyższe ceny noclegowe, a na próby targowania odpowiadają, że te wschodnie zwyczaje to po drugiej stronie rzeki. Pozazdrościli również muzułmanom minaretów. Do małego kościoła Franciszkanów w zachodniej części miasta dostawiona została olbrzymia wieża z dzwonem przewyższają o parędziesiąt metrów wszystkie budynki, aż po horyzont.

Mostar i Sarajewo – zdjęcia

Piętno tureckie także w kuchni

Spacery po Mostarze, gdzie zawsze jest o parę stopni więcej niż wszędzie indziej (ale uwaga, częste otwieranie w sklepach lodówek w celu ochłodzenia, może doprowadzić do przewlekłego nieżytu gardła), są bardzo przyjemne. Znajdziemy tu wiele zacienionych restauracji na tarasach widokowych, gdzie zostaną nam zaserwowane pyszne zapiekane sery w panierce, tradycyjne buraki (ser zapiekany w cieście), sevapaisi (pieczona wołowina) czy dolma sogan (ryżowo-mięsne gołąbki zawijane w cebulę).

Wszystko można zwieńczyć jedynym popularnym bośniackim trunkiem czyli kawą, oczywiście parzoną w tygielku, po turecku. Lub bardziej bałkańskim – rakiją.

W Bośni najlepiej autostopem

Jedną z pierwszych różnic jakie zauważyłam po wielu pobytach w krajach Wspólnoty Niepodległych Państw była łatwość podróżowania autostopem po byłej Jugosławii. Gdy zatrzymujemy samochód na Ukrainie lub w Mołdawii zwykle najpierw usłyszymy stawkę za jaką zostaniemy podwiezieni do miasta. Gdy to samo robimy w Bośni, Serbii czy Czarnogórze każdy się zatrzyma, a jedyną opłatą jaką będzie chciał otrzymać będą odpowiedzi na tysiące pytań zadawanych w czasie drogi.

Na Bałkanach panuje przekonanie (całkiem słuszne), że języki polski i serbsko-chorwacki (czyli również bośniacki i czarnogórski) są do siebie bardzo podobne, więc należy się starać dobrze wszystko rozumieć z kontekstu. Wszelkie podniesione głosy kierowców w 98 procentach nie będą złością, a typowym dla półwyspu wybuchowym temperamentem. Należy więc zachować spokój i najlepiej również trochę pokrzykiwać dla zachowania równowagi.

Nie należy za to wypowiadać swoich poglądów na temat konfliktu bałkańskiego (co nie znaczy że nie można na ten temat rozmawiać zawsze zgadzając się z rozmówcą). Tylko wytrawni językoznawcy po paru zdaniach odróżnią skąd pochodzi towarzysz podróży, a o wpadkę bardzo łatwo. Rejestracje samochodowe nie mówią nic, pomieszany system wymyślony przez Francuzów po wojnie miał utrudnić wzajemne wysadzanie samochodów ze względu na miasto pochodzenia (co w Bośni świadczy często o tym czy ktoś jest Serbem, Bośniakiem czy Chorwatem). Obecnie sytuacja jest bardzo zrównoważona i walki ograniczają się do noszenia koszulek z napisem Sto procent Bośniaka lub Sto procent Hercegowińczyka.

Magdalena Bodnari

Archeolog, muzealnik, pasjonatka ludzi i świata. Zawodowo koordynuje projektami kulturalnymi w Polsce, a czasem w Europie. Z pasji robi zdjęcia, nie tylko podczas podróży. Prowadzi bloga: magdalenabodnari.blogspot.com.

Komentarze: 6

Janyugo 10 czerwca 2013 o 9:33

Fajny tekst, ale jako (prawie) lokales chciałbym skomentować parę kwestii.
1. Sądzę, że ślady po kulach pozostały w murach z braku funduszy na remonty, nie braku chęci ich usunięcia.
2. Dwa muzułmańskie kraje w Europie to Albania i Kosowo. W BiH muzułmanie stanowią największą z grup etnicznych, ale nadal jest ich mniej niż połowa i mniej niż chrześcijan różnych wyznań razem wziętych.
3. Wybory Miss Sarajewa i piosenka U2 to pozytywne elementy walki o pokój w państwie, ale nie przeceniałbym ich roli. Piszesz, że hasła kandydatek „pomogły”, ale to raczej – niestety – raczej symboliczny gest niż metoda realnego wpływu na rzeczywistość. Podobnie chyba za skrót myślowy trzeba uznać powiedzenie, że miejscowi starają się nie drażnić turystów bratobójczymi walkami. Są znacznie lepsze powody, żeby się nie zabijać niż samopoczucie turystów.
4. Konkurs skoków do wody z mostarskiego Starego Mostu to była słynna tradycja w YU, ale to za mało, żeby uznać to za sport narodowy. Piłka nożna rządzi, potem koszykówka, skoki to sportowy folklor.
5. Z językami jest tak, że kiedyś był język serbsko-chorwacki w kilku dialektach, a po wojnie zrobiły się z tego języki serbski, chorwacki, bośniacki i czarnogórski. Różnice między nimi podobne są do różnic między różnymi odmianami angielskiego: wyraźne, ale nie utrudniające szczególnie komunikacji.
6. Mam wątpliwości, czy Bałkańcy są bardziej wybuchowi od Polaków. To raczej fałszywy stereotyp, który ciągnie się za nimi od lat.

Pozdro

Odpowiedz

Grzegorz 24 czerwca 2013 o 19:25

Na peron4 przypadkowi ludzie mogą wrzucać artykuły? Bo na korektora to już zabrakło kasy, a błędy jak u jedenastolatka…

Odpowiedz

Magdalena 25 czerwca 2013 o 7:42

Panie Grzegorzu,
gdzie jest szansa przeczytać Pańskie teksty dojrzałego dziennikarza? Ciekawa jestem kunsztu, może się czegoś nauczę.
pozdrawiam

Odpowiedz

Grzegorz 26 czerwca 2013 o 7:58

Nie ma szansy. Nie ma tekstów. Nie ma nawet matury, ale dużo czytam i wiem jak się nie pisze. Dzisiaj każda chce być dziennikarką lub piosenkarką. Wszystko rozumiem.

Odpowiedz

Magdalena 26 czerwca 2013 o 19:10

pudło. wykształcenie, zawód i pracę już mam. piszę tak sobie. hobbystycznie. pewnie dlatego niedoskonale. pozdrawiam.

Odpowiedz

Naokolo Zawsze Blizej 21 lipca 2013 o 10:29

Kraj zaskakujacy i tak jak wspomnialas wypelniony smutna historia. My zwiedzilysmy go autostopem, nie ma z nim zadnych problemow w BiH:)

https://www.facebook.com/NaokoloZawszeBlizej

Odpowiedz