Autostopem przez życie to książkowy debiut Przemysława Skokowskiego, polskiego studenta, który realizuje swoje marzenia podróżując po Europie i Azji autostopem. Treść jego pierwszej publikacji jest de facto rozbudowaną wersją dziennika, który podczas ubiegłorocznej podróży z Polski do Azji Południowo–Wschodniej prowadził za pośrednictwem swojego bloga.

Przemek, startując z Gdańska, przez Litwę, Rosję, Kazachstan i Chiny dotarł do Laosu, Tajlandii i Birmy. Korzystając tylko z autostopu! W ciągu dwóch miesięcy przejechał ponad dwadzieścia sześć tysięcy kilometrów. Książka to głównie opis samej podróży i towarzyszących jej codziennych czynności, a także odwiedzanych miejsc i spotykanych ludzi.

Autor nie ograniczał się w czasie swojej wyprawy tylko i wyłącznie do przemieszczania się pomiędzy miastami. Zrealizował projekt Postcards from Europe, w ramach którego przed wyjazdem zebrał niemal osiemset pocztówek od dzieci i młodzieży z całej Europy. W czasie podróży rozdawał je w domach dziecka oraz podobnych placówkach, dając tamtejszym dzieciakom szansę na nawiązanie kontaktu oraz – być może – przyjaźni ze swoimi rówieśnikami na Starym Kontynencie.

Tym, co w książce Autostopem przez życie najbardziej przypadło mi do gustu, było optymistyczne przesłanie. Trudno po lekturze nie nabrać wiary w siebie i w to, że przy odrobinie chęci, bez większych zasobów finansowych, można zwiedzić kawałek świata i przeżyć niesamowite przygody. Przemek skromnie opisuje sam siebie jako zwykłego chłopaka, który mógłby być naszym kolegą z klasy. Czytając Autostopem przez życie traktujemy go jak swojego kumpla, który opowiada historię z podróży. Czujemy też, że dokładnie tak samo jak on, możemy podążać za swoimi marzeniami.

Przemek, opisując spotykanych w podróży ludzi czy miejsca, w których spędzał czas, nie boi się przedstawiać swojego punktu widzenia i swojej opinii. Nawet jeśli nie ze wszystkim się w czasie lektury zgadzałem, umiejętność prostego wyjaśnienia swojego punktu widzenia odbierałem jako duży plus. Szkoda tylko, że wiele poruszanych przez niego wątków, zostało potraktowanych dość pobieżnie. Ze względu na ograniczenia objętościowe, jakie narzuca format książkowy, jest to zrozumiałe. Jednak wielokrotnie prosiło się, żeby wiele wątków opisać trochę szerzej, przez co niejednokrotnie czułem pewien niedosyt.

Debiut Przemka ma jednak kilka minusów. Największym z nich jest styl i – ogólnie rzecz biorąc – język, którym książka została napisana. Autorowi należy się oczywiście szacunek za dystans, który ma do swojej pierwszej publikacji. Na blogu pisał on: Nigdy nie uważałem, że jestem pisarzem. Nawet mi przez myśl, to nie przeszło i pewnie też nie przejdzie. Dlatego osoby, które spodziewają się górnolotnych opisów rodem z Władcy Pierścieni uprzejmie informuję, że takich nie ma. Nie ma też udziwnień, skomplikowanych metafor, czy trudnych zabiegów językowych. Dużo w niej tego co czułem, tego kim jestem i tego czego doświadczyłem. Napisane prostym językiem, bo też prostym jestem chłopakiem. Zawiodą się Ci, co szukają młodego Kapuścińskiego, czy nowego Cejrowskiego. To jest moja książka. Dosłownie i w przenośni.

Jednak moim zdaniem to, co na blogu można jeszcze zaakceptować, na kilkusetstronicowej książce męczy. Zbyt wiele możemy w niej znaleźć prostych opisów codziennych, powtarzających się czynności, nużący jest nadmiar potocznego języka, którym zostały opisane. Nie powala również szata graficzna. W książkach podróżniczych jest to dość istotny element, tak więc można by oczekiwać czegoś więcej niż kiczowatej okładki.

Mam pewien problem z jednoznaczną oceną książki Autostopem przez życie. Jest co oczywiście lektura bardzo inspirująca i pełna pozytywnego przesłania. I jeśli warstwa językowa nie jest dla nas najważniejsza, warto po nią sięgnąć. Osobiście, przed podjęciem decyzji o ewentualnym zakupie, polecałbym wcześniejszą lekturę bloga Przemka, tak by samemu przekonać się, w jakim stylu jest napisana i później zdecydować, czy jest to książka dla nas, czy też nie warto jej kupować.

Przemysław Skokowski, Autostopem przez życie, Wydawnictwo Muza 2014

Bartek Borys

Historyk, miłośnik podróży z plecakiem. Planuje kolejną wyprawę w dzień powrotu z poprzedniej, uwielbia być w drodze. Od czasu do czasu wrzuca zdjęcia na My Point of View.

Komentarze: 19

Piotr 1 lipca 2014 o 11:53

Nie czytałem książki, ale znam blog i historie opowiadane przez Przemka, który ma świetny kontakt z publicznością na swoich prelekcjach i da się lubić.

Retorycznie spytam, czy prowadzenie popularnego bloga(książkę z pewnością kupi spora grupa fanów głównie studentów i licealistów)powinno być podstawą/”uprawnieniem” do pisania „książki podróżniczej”? Autor niejednokrotnie posługuje się stereotypami i z tego co wiem/czytam nie posiada dużej wiedzy o krajach, w których był.

Książka jest podróżniczym bestsellerem, rywalizuje z Tomkiem Michniewiczem. Podróżnikiem, którego można lubić lub nie, ale merytorycznie (warsztat dziennikarski i doświadczenie podróżnicze)jest bardzo dobrze przygotowany do pisania.

W księgarniach jest dużo pozycji lepiej napisanych, „mądrzejszych”, do których sięga garstka, bo ich autor nie jest popularny na facebooku…
Może przemawia przeze mnie trochę zazdrość (sam chciałbym kiedyś napisać książkę…), ale wydaje mi się, że lepiej byłoby aby początkujący podróżnik zaczął od lektury pozycji, która oprócz inspiracji wniesie także sporą, większą porcję wiedzy.

PS. Polecam uwadze nowy projekt Przemka, który zamierza jesienią wyruszyć autostopem na… Antarktydę :)

pozdrawiam
Piotr

Odpowiedz

Krzych 1 lipca 2014 o 22:52

A na dokładkę lekturę pewnego tekstu i koniecznie (!) wpisów pod nim, które sporo mówią o autorze :)

Odpowiedz


Marcin 2 lipca 2014 o 0:14

Piotrze. Sam bijesz się z myślami widzę. Ja książki Przemka jeszcze nie czytałem, więc będę obiektywny. I z wygodnej pozycji. Bo z boku
Czasy komuny się skończyły (chyba?), reglamentacji, odgórnych przydziałów, ustalania kto co może a kto co nie. Nie ma przydziału na pisanie. Jeśli książka Przemka jest zła, słaba, stereotypowa to zostanie surowo oceniona przez publikę. Takie prawa rynku. Proste.

Póki co jednak ani nie została surowo oceniona ani nie uznana jako „zła” czy gorsza. To nie blog napędzą ją (łatwo zrzucić popularność książki na blog – a to błąd), bo sam blog Przemka nie jest (jeszcze) w gronie tych najbardziej popularnych blogów podróżniczych. Więc coś innego jej pomaga. Może jednak się po prostu spodobała, udała?
Więc o co chodzi?

Życzę powodzenia w pisaniu swojej :) Bo to również pewna zdolność. Mieć siłę i motywację napisać coś od początku do końca.

Odpowiedz

Jo Gasieniec 2 lipca 2014 o 6:30

Piotrze, prowadzenie bloga poświęconego tematyce podróżniczej daje świetną podstawę do napisania książki! Zwłaszcza, jeśli nie jest to kolejny blog typu „Wyprawa do dzikiej i niedostępnej Tajlandii”, a do tego jest rozpoznawalny. Popatrz chociażby na sukces chłopaków z Busem przez świat. Jest popyt, jest podaż. A podróże w tej chwili to temat niezmiernie popularny w Polsce.
Poza tym Przemek pisze ciekawie, więc nie dziwi mnie zainteresowanie jego książką. Przecież nie obwołuje się nowym Kapuścińskim.
A każdego, kto ma tu jakieś wątpliwości zapraszam do działu „książki podróżnicze” w empiku w poszukiwaniu „książek” napisanych przez ludzi spędzających 2 tygodniowy urlop we wspomnianej Tajlandii, celowość takich publikacji zastanawia mnie nieprzerwanie.

Odpowiedz

Łukasz 2 lipca 2014 o 10:30

Niech mi ktoś wytłumaczy jakim cudem chłopak mający 23 lata ma być specjalistą w znajomości konkretnych krajów? Nie może! I Przemek też takiego nie udaje. Rzeczywiście mógłby opisywać wszystko bardziej szczegółowo, ale znając życie informacje wyszukiwałby w Internecie, a później byłby plagiat, tak jak ma to miejsce w przypadku innych książek podróżniczych aka reportaży (Pakosińska, Bader)

Jasne, jest wiele dużo lepszych warsztatowo książek (chociażby Andrzej Muszyński), ale też nie wszyscy chcą czytać tylko i wyłącznie reportaże, a właśnie książki podróżnicze, albo raczej przygodowe, bo do takich zaliczyłbym Autostopem przez życie. I tutaj bym się też doszukiwał sukcesu książki, zwłaszcza, że została wydana tuż przed okresem wakacyjnym.

Co do „uprawnień”, to skoro blog podróżniczy opiera się na pisaniu i w ten, a nie inny sposób osiągnął sukces, to czemu nie można go przekuć w książkę i dotrzeć do zupełnie innego grona odbiorców. Nie oszukujmy się, Przemka czytają raczej ludzie młodzi lub bardzo młodzi, a tacy już książek prawie nie kupują. Mimo to, udało mu się dotrzeć na 1 miejsce listy bestsellerów empiku. Nic tylko gratulować, że rośnie nam przedstawiciel nowego pokolenia podróżników, który nie tylko potrafi pojechać gdzieś dalej, ale też tę podróż sprzedać w imponujący sposób :)

A co do jego Antarktydy, to jestem również ciekawy co z tego wyjdzie, bo dla mnie to kompletna abstrakcja ;)

Pozdrawiam,
Łukasz

Odpowiedz

wteiwewtamte.pl 2 lipca 2014 o 22:16

Książki nie czytałem, ale bardzo chętnie przeczytam nawet jeżeli warsztatowo nie uchodzi za wybitne arcydzieło. Wydaje mi się, że nie wszystkie tzw. książki podróżnicze powinny obfitować w niezliczoną ilość faktów i ukazywać na każdym kroku kunszt językowy autora. Dla wielu pisarzy, czy blogerów najważniejsze jest aby zarazić ludzi pasją i pokazać, że dalekie podróże są w zasięgu ręki prawie dla każdego, ale należy wykazać się odpowiednią determinacją i konsekwencją w dążeniu do obranego celu. Jeżeli książka spełnia to zadanie to szacunek dla autora i pozostaje życzyć kolejnych literackich sukcesów. Mam nadzieję, że w najbliższym czasie znajdę chwilę, żeby po nią sięgnąć.

Pozdrawiam,
Tomek

Odpowiedz

Kim-to 3 lipca 2014 o 8:34

Porównywanie książek Skokowskiego i Michniewicza to chyba jakieś nieporozumienie. Trudno nawet powiedzieć, że konkurują ze sobą, bo różnica skali to przepaść, chyba że uznamy że książki kucharskie konkurują z „Módl się, jedz i kochaj” bo i tu i tu ktoś chyba mówi coś o jedzeniu.

Odpowiedz

Martyna 3 lipca 2014 o 17:47

Jestem w trakcie czytania tej książki, zatem wypowiem się jak ją skończę.
Jak to moja mama mawia:”Żeby mieć pogląd trzeba mieć ogląd.”
Zatem nie wypowiadam się na tematy, których nie zbadałam jeszcze dokładnie.
Pozdrawiam :)

Odpowiedz

Marcin S. Sadurski 10 lipca 2014 o 3:34

Hm, nawet zamierzałem opublikować tu własną recenzję tej książki, ale chyba się spóźniłem.
Do książki podchodziłem kilkukrotnie i nie udało mi się jej przeczytać. Na lubimyczytać dałem jej jedną gwiazdkę.
Za to googlując – znalazłem w sieci setki pozytywnych wpisów, wywiadów, recenzji. Zastawiam się, czy to jakiś sprytny marketing czy może padłem ofiarą eksperymentu socjologicznego.

Odpowiedz

NorSkr 16 lipca 2014 o 17:47

Marcin, ale przecież chyba nic nie stoi na przeszkodzie by na peronie ukazała się więcej niż jednak recenzja tego samego tytułu. Napisz po prostu do redakcji :-)

Odpowiedz

Paweł Z. 17 lipca 2014 o 19:23

Przemek jest zapewne miłym, sympatycznym, pozytywnym gościem. Podróżuje sobie i ok. Pisze bloga i ok. Książek jednak nie powinien pisać, skoro wie, że władać językiem nie umie. Oczywiście, można wyjść z założenia, że skoro znajduje odbiorców (i wydawców), to jest sukces i się broni. Nie można z tym polemizować. Książka jest jednak przeraźliwie słaba; napisana w stylu prymitywno-naiwnego wypracowania ucznia gimnazjum. Zrobiłem, zjadlem, zaplanowałem, oni to, oni tamto, to mi się podobało, a ta świątynia jest z XIV wieku, a tamci to nie są podróżnikami, jak ja, a w ogóle to napiłem się piwa. Zero wartości artystycznej, niewiele merytorycznej. To wydłużona kompilacja blogowych notek. Niemniej, jeśli komuś się podoba…

Odpowiedz

Marcin S. Sadurski 19 lipca 2014 o 13:16

@NoSkr
Pewnie napiszę, ale muszę złapać jakiś dystans. Na razie analizuję ten fenomen. :-)

Odpowiedz

Maszynista Jasiek 19 lipca 2014 o 19:47

@Marcin
Jak recenzja będzie dobrze napisana to przyjmiemy, wraz z opiniami, że jesteśmy sfrustrowanymi nieudacznikami, którzy dla taniej popularnoścu tendencyjnie i niesprawiedliwie zieją jadem ;)
Ale, zważywszy na sukces ksiązki Skokowskiego, oczekujemy od Twojej ewentualnej recenzji także wnikliwej odpowiedzi, dlaczego tak słaba Twoim zdaniem rzecz została bestsellerem.

Odpowiedz

Krzych 19 lipca 2014 o 20:34

@Paweł Z. – Czytałeś książkę Przemka? Rzeczywiście jest taka zła?

Odpowiedz

Marcin S. Sadurski 19 lipca 2014 o 23:12

@Maszynista Jasiek
Też sądzę że bez próby odpowiedzi na to pytanie recenzja byłaby niepełna. Tylko, że nie znam tej odpowiedzi (poza dwiema hipotezami, które już podałem).

Odpowiedz

Maszynista Jasiek 20 lipca 2014 o 9:02

@ Marcin
źle sie wyraziłem, wiadomo, że pewności mieć nie można. Może „>próby< wnikliwej odpowiedzi". Np. co, Twoim zdaniem, było wyjątkowego w marketingu książki albo na czym polegałby ów eksperyment socjologiczny.

Odpowiedz

ważka 21 lipca 2014 o 22:15

Paweł Z. napisał/a:

Przemek jest zapewne miłym, sympatycznym, pozytywnym gościem. Podróżuje sobie i ok. Pisze bloga i ok. Książek jednak nie powinien pisać, skoro wie, że władać językiem nie umie. Oczywiście, można wyjść z założenia, że skoro znajduje odbiorców (i wydawców), to jest sukces i się broni. Nie można z tym polemizować. Książka jest jednak przeraźliwie słaba; napisana w stylu prymitywno-naiwnego wypracowania ucznia gimnazjum. Zrobiłem, zjadlem, zaplanowałem, oni to, oni tamto, to mi się podobało, a ta świątynia jest z XIV wieku, a tamci to nie są podróżnikami, jak ja, a w ogóle to napiłem się piwa. Zero wartości artystycznej, niewiele merytorycznej. To wydłużona kompilacja blogowych notek. Niemniej, jeśli komuś się podoba…

W RZECZY SAMEJ!

Odpowiedz

Tomasz 27 lipca 2014 o 19:57

@Paweł Z. – Niedawno przeczytałem dobry tekst, który opisuje chyba podobną twórczość:

„Many publications are the medium length, first-person narratives based around easily replicable itineraries. They’re heavy on the details about food and activities, but light on character development, cultural observations, natural history, or anything that strays too far from the service industry. They’re meant to be fun, easily digestible reads in the Sunday paper or while sitting on a plane.”

Nic dodać, nic ująć.

Odpowiedz