Pakujemy się do wynajętego dla nas na wyłączność autobusu na gaz. (Fot. Krzysztof Grabowski)

Pakujemy się do wynajętego dla nas na wyłączność autobusu na gaz. (Fot. Krzysztof Grabowski)

Podczas naszej rowerowej wyprawy, dwójka dzieci, które nasi znajomi ciągnęli w przyczepkach, miała być gwarancją, że wszystko musi być poukładane, bezpieczne i przewidywalne. Mimo to, szalone pomysły nie dawały nam spokoju, więc wciągnęliśmy je do planu.

Jak spakować rower?

W tym roku dość późno zabrałem się za poszukiwanie ciekawego miejsca na kolejną wyprawę rowerową. Z tego powodu nie miałem już w zasadzie szans na znalezienie taniego przelotu do jakiegoś ciekawego kraju pomimo że listę interesujących zakątków Europy, a nawet świata miałem dość długą. Ekipa znajomych, chętna dotychczas na wyjazd straciła nadzieję i zaczęła się wykruszać, aż ostatecznie zostałem sam z Grażyną. Jednak poddawać się nie chcieliśmy i ciągle uparcie poszukiwaliśmy różnych rozwiązań. Aż wreszcie któregoś dnia natrafiłem na forum kaukaz.pl na pewien krótki post. Tych kilka linijek tekstu zupełnie odmieniło sytuację – zawarta w nich była informacja o promocyjnych cenach przelotów rodzimymi liniami LOT.

Błyskawicznie napisałem wiadomość do znajomego z drugiego końca Polski, ten do swoich znajomych i w ciągu kilkudziesięciu godzin aż dziewięć osób w tym dwoje dzieci miało zakupione tanie bilety do stolicy niezwykłego kraju. Co prawda, nie gwarantowały one, że cały nasz sprzęt rowerowy wraz z przyczepkami dla dzieci zostanie zabrany przez przewoźnika, ale nie mieliśmy zamiaru przejmować się wtedy takimi szczegółami. Bardziej zastanawiałem się, co nas spotka już tam na miejscu, jaki to kraj, jacy są ludzie i czy będzie bezpiecznie, gdyż wokół media co jakiś czas straszyły niestabilną sytuacją tego regionu.

Chłopiec przy drodze sprzedaje nam owoce leśne. (Fot. Krzysztof Grabowski)

Chłopiec przy drodze sprzedaje nam owoce leśne. (Fot. Krzysztof Grabowski)

Dziś wiem, że spontaniczność tej decyzji opłaciła się, owocując moją najlepszą, jak dotąd, dwutygodniową podróżą rowerową. Od spontaniczności należało szybko przejść do planowania konkretów. Zabrał się za to Remigiusz, czyli „lider” „Rowerowej Rodzinki” z Gdańska, wspierany przez pozostałych członków naszego teamu. I tak oto powstał precyzyjny, chociaż dość szalony plan przemierzenia niemal wzdłuż i wszerz zakaukaskiego kraju – Armenii.

Szaleństwo planu objawiało się w kilku jego punktach. Ponieważ przewoźnik potwierdził nam przyjęcie mniejszej ilości rowerów niż potrzebowaliśmy, więc musieliśmy jakoś to ograniczenie obejść. Pierwszym szalonym pomysłem było stwierdzenie Remigiusza, że pojedziemy w tą podróż na rowerach składanych. Wówczas w mojej wyobraźni pojawiła się scenka, w której ja – dość poważny dorosły facet wsiadam na przymały rowerek z czasów dzieciństwa – Wigry 3, pakuje na niego sakwy z namiotem i mknę po jakichś bezdrożach, a w tle wyrastają potężne ośnieżone szczyty pięciotysięczników. Czyżby Remigiusz chciał przemierzać takim sprzętem szutry Zakaukazia i wspinać się na przełęcze wysokości Rysów?

 

Poranne spotkanie z pasterzami, którzy debatowali nad naszymi rowerami. (Fot. Krzysztof Grabowski)

Poranne spotkanie z pasterzami, którzy debatowali nad naszymi rowerami. (Fot. Krzysztof Grabowski)

Zalety składaków

Niewiele brakło i swój szalony plan prawie w całości udałoby mu się zrealizować. Zbyt mała ilość czasu, jaka pozostała do wyjazdu pozwoliła załatwić sprawę jedynie połowicznie – zdobył od przedstawiciela firmy Dahon „tylko” dwa rowery składane: jeden niemal górski, na kołach dwudziestosześciocalowych, a drugi to praktycznie Wigry 3 tyle, że z przerzutkami. Ja zasiadłem na górskiego składaka, a drugi rodzic Rowerowej Rodzinki, czyli Justyna dosiadła małe kółeczka z żółtą ramą. Jak się później okazało, współczesne składaki to zaawansowane maszyny, na których można wiele osiągnąć. Dzięki temu do samolotu dostać się nie było problemu, bo rowery poszły, jako standardowy rejestrowany bagaż.

Dzięki składakom, następny z szalonych planów powiódł się w 100%. Była nim idea, by na miejscu w Armenii wspierać się przejazdami lokalnym transportem. Za pierwszym razem zamówiliśmy, na wyłączność dla nas mocno zdezelowany żółty autobus ze swoistą bombą nad głowami, czyli staruszka napędzanego gazem z szeregu butli przytwierdzonych na dachu. Pakowanie całego sprzętu do ciasnej marszrutki opanowaliśmy już przy następnej okazji. Kierowca, lekko zdziwiony, patrzył na naszą ekipę, która ochoczo zaczęła zdejmować z rowerów sakwy, rozkręcać koła i rozkładać przyczepki, by wszystko to następnie zmieścić do jego pojazdu.

Piękno armeńskiego krajobrazu - w tle średniowieczna świątynia, kanion i wodospad. (Fot. Krzysztof Grabowski)

Piękno armeńskiego krajobrazu – w tle średniowieczna świątynia, kanion i wodospad. (Fot. Krzysztof Grabowski)

I tak oto rosyjska marszruta „Gazela”, będąca busem wielkości Forda Transita pomieściła jak należy siedem rowerów, dwie przyczepki, siedem sakw rowerowych, podręczne plecaczki, dziewięć osób i kierowcę. Sami mieliśmy trochę niepewności, ale gdy pierwsza próba zakończyła się powodzeniem, to podczas kolejnych przejazdów mogliśmy się skupić już tylko na tym, jak wytargować najkorzystniejszą cenę za podwiezienie. Składane rowery okazywały się w tych sytuacjach zbawienne, bo dzięki nim nie musieliśmy rozdzielać grupy na dwie marszrutki, ponosić większych kosztów i narażać się na niechybne wzajemne pogubienie się. Granice wolnego miejsca w Gazelach wykorzystywaliśmy maksymalnie.

Krzysztof Grabowski

Miłośnik spędzania wolnego czasu na rowerze i w górach z aparatem w plecaku. Upodobał sobie Bałkany i wschodnie klimaty. Prowadzi blog fotowyprawy.blogspot.com.

Komentarze: 4

Mirek 4 grudnia 2010 o 19:37

Swoiskie klimaty mimo odleglego kraju :)

Czt to zdjecie z podjazu do klasztoru Noravank jest zrobione pod jakims dziwnym katem, czy droga rzeczywiscie wspina sie tak stromo?

Odpowiedz

Krzysiek 4 grudnia 2010 o 20:11

Witam,

Ja bym tu na drogę nie zwracał uwagi, lecz na rowerzystkę :D

A droga ma swoje nachylenie, ale raczej dość pospolite.. Chyba faktycznie na zdjęciu stwarza wrażenie bardziej stromej niż w rzeczywistości.

Odpowiedz

Gość 18 grudnia 2011 o 10:12

Mmm.. Super :)
A można zobaczyć gdzieś więcej tych pięknych zdjęć?

Odpowiedz

KG 16 lipca 2014 o 20:39

Odpowiedź po 2,5 roku :) Więcej zdjęć w naszym mini-poradniku o podróżowaniu po Armenii tutaj: http://fotowyprawy.com/2011/07/28/podrozowanie-po-armenii-praktyczny-poradnik/ oraz na stronie Rowerowej Rodzinki tutaj: http://rowerowarodzinka.pl/arm_m.htm

Odpowiedz