Chronologia. 2006 – jestem w kurdyjskiej części Turcji, włącza mi się marzenie, by pojechać kiedyś do oddalonego o kilkadziesiąt kilometrów Iranu. 2008 – marzenie się spełnia. 2010 – nadal uważam, że to najlepsza podróż w moim życiu, nadal fascynuję się i kibicuję.

Wiem o Iranie więcej niż średnia (do czego wystarczy wiedzieć, że Irańczycy nie są Arabami), ale też zmagam się z możliwością, że wszystkie moje wrażenia o kant rzyci otrząść, bo na ile precyzyjnym można być po trzech tygodniach jazdy? Do chronologii dołóżmy moje kompulsje książkowe i gdy (w dzień po tym, jak wydałem na książki 150 złotków) widzę w innej na półce Ajatollah śmie wątpić Hoomana Majda otrzymujemy właściwy początek tego wpisu.

Majd jest idealny do pisania takich historii. Jako Irańczyk jest wystarczająco z wewnątrz, by wkroczyć na tereny intymne lub z innych przyczyn zakazane, choćby dzięki znajomości farsi. Jako obywatel i mieszkaniec USA jest wystarczająco z zewnątrz, by wyłapywać rzeczy dla miejscowych oczywiste i by umieć je przełożyć na język zrozumiały dla Zachodu. Podlej to lekkim piórem i mamy lekturę obowiązkową. Poważnie, rewelacja. Nawet jeśli kogoś Iran mniej niż mnie obchodzi.

A warto, żeby zaobchodził, nie jako Iran, ale jako bolec w przyzwyczajenia, oczywistości i półprawdy.

Weźmy Ahmadineżada, tego oszołoma od ścierania Izraela z mapy świata. Albo nie, najpierw weźmy ta’arof. To podstawowa kulturowa sprawa, którą trzeba znać, wybierając się do Iranu. Rytuał wymiany uprzejmości i wszelkich technik ingracjacyjnych, który jednemu każe sto razy oferować, a drugiemu tyleż razy odmówić. „Bierz ten chłam z łaski swojej” – „Niegodnym tego skarbu”.

To wiedziałem i, wydawało mi się, w podstawowym zakresie potrafiłem zastosować. A tu się okazuje, że to dużo więcej, że to „kulturowy imperatyw zogniskowany nie tylko wokół manier, lecz także osiągania politycznej, społecznej i ekonomicznej przewagi”. Zatem Ahmadineżad mówi „Nie było Holokaustu”. Na to Zachód odpowiada „Iran to totalitaryzm, to łamanie praw człowieka, antysemityzm i negacjonizm”. Co w języku ta’arofu, którego Ahmadineżad jest podobno mistrzem i który Persowie znają, brzmi: „Nie jesteśmy w stanie uwierzyć, że wspaniała cywilizacja europejska byłaby w stanie popełnić tak niesłychaną zbrodnię, przeprowadzić plan wymordowania całego narodu żydowskiego”. I odpowiedź: „A właśnie, że tak, to my, biali chrześcijanie zaplanowaliśmy i przeprowadziliśmy eksterminację Żydów, co doskonale udowadnia, jakimi hipokrytami jesteśmy formułując wobec was podane zarzuty.”

Piszę tu z podziwem o Majdzie, nie władzach Iranu. Czy coś takiego wyłapałby Anglik albo Polak?

Oprócz Ahmadineżada w książce Ajjatollah śmie wątpić jest jeszcze o Chomeinim (to pisanym Chomejni), Chameneim, szachu Rezie Pahlavim, basijach, strażnikach rewolucji, konserwatywnych i liberalnych duchownych, o świętym imamie Hossajnie zabitym przez szyitów pod Karbalą. Tyle, że te wszystkie historyczne historie, jak w przypadku ta’arofu, mieszają się z elementami kultury: z prawem haku, latami – władcami ulic, miłością do poezji i ogrodów, szyickim mistycyzmem i depresywnością, podwójnością życia wewnątrz i na zewnątrz murów. Jedno przez drugie można zrozumieć.

Nie chcę zasypywać przykładami, ale: w 1979 roku wszyscy, nawet komuniści, krzyczeli Allah Akbar. Rewolucja zwyciężyła również dlatego, że w Iranie każdy trzy razy pomyśli, zanim strzeli do człowieka z imieniem Boga na ustach. Dzisiejsi protestujący się zeświecczyli i zrezygnowali tym samym z potężnej broni psychologicznej przeciw basijom.

Jeszcze nie mogę nie wspomnieć o wspaniałym, ironicznym i zdystansowanym poczuciu humoru Majda. Scena palenia opium razem z jednym mułłą, gdy w telewizji w tle leci jakaś amerykańsko-irańskie MTV a w nim gibające się gołe baby… no legenda.

Cieszę się z tej książki egoistycznie, bo wiele intuicji mi potwierdziła. Jednak miałem oko i ucho. Jakby kto miał czas, to tag „iran” i jechane. Zdjęcia też są.

Jeszcze jedno, zwykle nie zwracam na to szczególnej uwagi, ale kciuk w górę dla wydawnictwa Karakter i Przemka Dębowskiego, kimkolwiek jest, za szatę graficzną i czcionkę. Fantastyczna rzecz. Dębowskiemu dać podwyżkę. A skoro o wydawnictwie mowa, to Ajatollah śmie wątpić rozpoczyna u nich serię Z innej strony„najciekawsze lub mało znane zakątki świata pokazane od środka, przez ludzi zakorzenionych w kulturze i języku opisywanego kraju”. Brzmi obiecująco.

O, teraz zauważyłem na okładce – Ajatollah śmie wątpić to książka roku 2008 wg „The Economist” i „Los Angeles Times”. Pojmuję.

Hooman Majd, Ajatollah śmie wątpić, Wydawnictwo Karakter

Jan Marković

Człowiek, który nie zna się na podróżowaniu, ale od czasu do czasu to robi - dlatego, że lubi dni, które pamięta się w całości, a o takie łatwo w drodze. W trakcie swoich wycieczek zdobył wiele wrażeń. Niektóre spisał.