To gdzie, jak i za ile spać jest jednym z głównym zmartwień rozpoczynających swoją przygodę z podróżowaniem. Nocleg wcale nie musi być jednak głównym wydatkiem w budżecie, wymagać godzin poszukiwań czy ograniczać naszych planów.

Najmniej kosztów i najwięcej wolności daje namiot oczywiście, który rozbić można wszędzie (no, może niemal wszędzie). O tym jak podróżować z namiotem już było. A jak podróżować bez namiotu? Zmotoryzowani śpią nieraz we własnym aucie (Rodzina bez Granic przekonuje, że jedno kombi mieści rodziców z dwójką dzieci) albo w wypożyczonym, np. gdy jadą kamperem przez Stany.

Bez namiotu i auta też można. Czasem trzeba podróż zaplanować odpowiednio wcześniej lub przynajmniej mieć swobodny dostęp do internetu i nieco czasu na wybranie odpowiedniego lokum. Znajdzie się jednak i coś dla fanów wyjazdów spontanicznych. Najważniejsze wszak, żeby było nie za ciepło, nie za zimno, sucho, by czuć się swobodnie i najlepiej jeszcze jeśli po obudzeniu można zobaczyć coś ładnego za oknem…

1. Agroturystyka nie działa wyłącznie w Polsce! Spanie u miejscowych

To opcja niewymagająca wcześniejszego planowania – czasem wystarczy po prostu usiąść na krawężniku głównego skrzyżowania lub odpowiedzieć na zainteresowanie w oczach współpasażera w komunikacji zbiorowej. Niektóre noclegi u dopiero co poznanych autochtonów są naprawdę spektakularne… Jak inaczej określić spędzenie nocy w ubogim domu berberyjskim w marokańskim Taddert (góry Atlas) do którego zaproszono nas w miejscowej herbaciarni, tuż po tym gdy się okazało, że jedyny hotel w mieście zamknięty jest od 2 dni? Albo jeśli noc się spędza w kurdyjskim domu, a zaproszenie się otrzymało podczas szaleńczej nocnej jazdy ciężarówką złapaną na stopa?

Najciekawsze noclegi u miejscowych najczęściej są wynikiem niebywałych zbiegów okoliczności i bardzo często gospodarze nie zdają sobie sprawy z tego, że ich propozycja jest dla nas „ostatnią deską ratunku”. Zaproszenie przeważnie nie jest z związane z jakąkolwiek chęcią „zarobienia” na turyście – wręcz przeciwnie. Posiłki podstawiane pod nasz nos to zazwyczaj wyraz bezinteresownego zainteresowania przybyszami z obcych krain. Dlatego tacy gospodarze chętnie pomogą w zorganizowaniu kolejnego dnia, umożliwią skorzystanie z pralki, poświęcą swój czas na pokazanie atrakcyjnych miejsc.

2. Hotel a hostel to całkiem inne miejsca!

W hotelu płacisz za oddzielny pokój, z ręcznikiem i mydełkiem w folii. Od recepcjonisty dostajesz klucz i czasem jedynie dwie informacje: kiedy wydawane jest śniadanie oraz że wymeldować się należy do południa…

W hostelu także zapłacisz za śniadanie, ale noc spędzisz w dormitorium, czyli w pokoju wieloosobowym. Od hotelu hostel odróżnia też wolny dostęp do tzw. “części wspólnej”, w której skorzystać można nie tylko z internetu, ale także np. naczyń i urządzeń kuchennych, kawy, herbaty, napojów zimnych, przekąsek czy otwieracza do wina.

Obsługa hostelu jest przeważnie świetnie przygotowana by pomóc w kwestiach logistycznych czy organizacyjnych w danej miejscowości – wiedzą jak znaleźć serwis fotograficzny, zamówią taksówkę czy bilety na autobus do innego miasta, pomogą znaleźć optyka, dentystę czy najlepszą w mieście kręgielnię lub pijalnię kawy. Choć w Polsce powstaje coraz więcej świetnych hosteli, nasi rodacy nie są do nich przekonani – większość klientów hosteli stanowią obcokrajowcy, choć to także świetny sposób na podróżowanie po własnym kraju.

Jest jeszcze jedno ciekawe miejsce, na jakie można czasem trafić: guesthouse albo po polsku pensjonat. Guesthouse często jest przebudowanym domem prywatnym, w którym oferowane są podobne usługi jak w hostelu, z tym, że w przeciwieństwie do hoteli i hosteli, obsługa nie jest obecna przez całą dobę. Ta forma noclegów preferowana jest w niektórych krajach jako alternatywa dla goszczenia krewnych na imprezach rodzinnych. Zamiast we własnym domu, kwateruje się ich guesthouse’ach, dlatego turyści czasem nie są mile widziani.

3. Couchsurfing i beWelcome: po pierwsze języki, a po drugie zaufanie

To sposób nocowania dla “zarejestrowanych”, wymaga poświęcenia sporo czasu na znalezienie odpowiedniego „hosta”, czyli osoby udostępniającej swoją sofę… Specyficzny klimat, czasem wręcz sekciarstwo CeeSowców powoduje, że trzeba być odpowiednio nastawionym na ten sposób nocowania. By się przekonać, że to nie tylko udostępnianie miejsca do spania, trzeba trochę pobyć w społeczności . Nie bez znaczenia jest też nasz profil w serwisie: im lepszy opis oczekiwań i więcej czasu na wczytanie się w profil hosta, tym większa pewność, że zamieszkamy w miejscu, w którym będziemy się dobrze czuli.

CS po wielu zmianach stał się gigantyczną międzynarodową instytucją, a jego użytkownicy, mimo starań ponownego “uspołeczniania” portalu, stają się coraz bardziej anonimowi i oderwani od nieinternetowej rzeczywistości.

BeWelcome samo o sobie pisze tak: BeWelcome to sieć pokonująca barierę różnic kulturowych, dzięki której możesz dzielić nocleg, spotkać innych podróżników i pomóc sobie wzajemnie na szlaku. Jesteśmy organizacją non-profit zarządzaną w całości przez wolontariuszy w sposób otwarty, przejrzysty i uczciwy. Mniej popularny, ale może warto sięgnąć po alternatywę.

Spotkanie couchsurferów

Couchsurfing to bardzo często nie tylko nocleg, ale i wspólne gotowanie. (Fot. Wczasy w Iranie)

4. Warmshowers – tylko dla rowerzystów i wiesz na co możesz liczyć

Dla sakwiarzy częściej ważniejszy od sofy jest gorący prysznic i pomoc przy naprawie roweru. Coraz popularniejszy jest  serwis Warmshowers.org, łączący rowerzystów, którzy udostępniają wnętrza swych mieszkań i domów. Ten sposób nocowania oczywiście też należy odpowiednio wcześniej zaplanować, gdyż wymaga nie tylko zarejestrowania się w portalu, ale też trzeba nieco czasu poświęcić na najlepszego gospodarza w kraju/regionie, co często związane jest z odpowiednim przygotowaniem trasy, którą się zamierzamy przemieszczać.

Dla turystów rowerowych to jednak zdecydowanie lepszy sposób na porządny wypoczynek niż “zwykły” coachsurfing czy beWelcoming. Warmshowersi świetnie rozumieją i znają potrzeby innych cyklistów w podróży. Możemy więc liczyć nie tylko na porządny posiłek, ale – co czasem ważniejsze niż obfitość – zostanie nam on zaproponowany przed rozmową zapoznawczą i wskazaniem miejsca do spania :)

Niemal zawsze gospodarz-rowerzysta będzie dysponował dobrze przygotowanym miejscem na nasze rowery i po przyjeździe nie okaże się, że albo zostawimy rowery na ulicy przykute łańcuchem, albo wnosimy je do mieszkania na czwartym piętrze bez windy wąskimi schodami, albo “do widzenia”.

5. Krótkoterminowy wynajem prywatny, czyli nocuję jak u siebie w domu

Wbrew pozorom nie jest to wcale drogi sposób zapewniania sobie noclegu, ale w tym przypadku planowanie podróży powinno się zacząć z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, i również wymaga wcześniejszej rejestracji w serwisie.

Jadąc na kilka dni do dużego miasta (choć nie tylko) możemy wynająć lokum przeważnie w dobrym lub wręcz luksusowym standardzie. To taki prywatny hotel, z tym, że w dużo niższej cenie (np. wynajęcie pokoju dla dwóch osób w Centrum Warszawy to koszt rzędu 120-140 pln, a ceny się znacznie zmniejszają jeśli wynajmujemy pokój na dłużej) za to z dodatkowymi udogodnieniami – dostęp do internetu, kuchni, pralki, pomoc logistyczna od właściciela mieszkania. W kojarzeniu osób oferujących pokoje na wynajem krótkoterminowy specjalizuje się kilka serwisów (m.in. Airbnb, Widmu) i jest to dość ciekawe uzupełnienie oferty hoteli, hosteli, moteli i guest house’ów.

Jeszcze wygodniejszym sposobem zapewnienia sobie “domowej”atmosfery na samodzielnie zorganizowanych wczasach, jest wynajęcie całego domu, apartamentu lub mieszkania wakacyjnego. Jeśli oczywiście wolimy spędzać urlopy z dala od tłocznych kurortów (co nie oznacza, że w mniej atrakcyjnych miejscach).

Możliwości jest naprawdę sporo, zarówno pod względem wyboru standardu wynajmowanego lokum, jak i miejsca, w którym możemy spędzić urlop: brzeg ciepłego morza, dolina górska, centrum miasta czy mała wioska na skraju puszczy, co wolicie? Domy wakacyjne oferowane są przez kilka serwisów (np. Interhome.pl), i jeśli wybieramy się na dwutygodniowy wyjazd w kilka osób, oferty wynajmu apartamentów czy mieszkań są doskonałym rozwiązaniem, nie tylko ze względu ekonomicznego, ale w udostępnionym mieszkaniu po prostu czujemy się dużo swobodniej niż w nawet najlepszym hotelu.

Pokój w hostelu, Turcja

Mimo sprzątaczki i śniadań wliczonych w cenę, czasem chce się po prostu poczuć jak u siebie, zrobić bałagan, zaprosić znajomych… Może poszukać „domu w podróży”? (Fot. Wczasy w Iranie)

6. Jestem w dupie, weź mnie przekimaj: ostatnia deska ratunku

Społecznościowy Facebook coraz częściej służy do organizacji sobie podróży. Znajdziemy w nim niezliczoną ilość grup skupiających się np. na udostępnianiu noclegów “na ostatnią chwilę”. Więc gdy już rzeczywiście jesteśmy “w dupie”, bo nasz pociąg się spóźnił i nie zdążyliśmy na kolejne połączenie, można poszukać noclegu (nie tylko w Polsce!) np. w grupie Jestem w dupie, weź mnie przekimaj. I chociaż często pojawiają się tam kryptoreklamy hosteli to nierzadko użytkownicy rzeczywiście znajdują przysłowiowy “kawałek podłogi”, by odpocząć przed dalszą drogą.

7. Pracuj i podróżuj, a będziesz mieć i dach nad głową i coś do zjedzenia

Wymaga to często wielotygodniowych poszukiwań, ale niemal zawsze się opłaca – szukasz miejsca gdzie chcesz spędzić kilka tygodni, umawiasz się z pracodawcami, że w zamian za nocleg i wyżywienie popracujesz np. przy pracach sezonowych lub interwencyjnych i gotowe! Choć często dostaje się też inne profity, podstawowa zasada brzmi: pracuj dla mnie za nocleg i wyżywienie.

Takich ofert warto szukać na Workaway lub Wwoof i nie zawsze musi być to wolontariat, chociaż podróżując w ten sposób przeważnie ma się możliwość spełniać pracując i pomagając innym.

Komentarze: 2

ważka 13 września 2013 o 13:18

Jak na portal podróżniczy to tekst zbyt odkrywczy nie jest…

Odpowiedz

Jagoda Pietrzak 13 września 2013 o 14:21

Wiem, że niektórzy będą rozczarowani, ale staramy się nie zamykać w grupie „jestę bakpakerem” (tudzież: odkrywcą) i pisać też dla tych, którzy dopiero zaczynają podróżować (co chyba zaznaczyliśmy we wstępie do tekstu). Od czegoś trzeba zacząć w końcu, nikt nie rodzi się z wiedzą od A do Z :)

Poza tym to, że się wie wszystko o namiotach, hostelach i spaniu u lokalsów, nie znaczy, że się zna Warmshowers czy Workaway, ani że nie ma się ochoty zabrać rodziny na wczasy z własnym kawałkiem podłogi.

Piszę to całkiem przyjaźnie Ważka i fajnie, że dajesz znać co myślisz. Bez takich komentarzy stalibyśmy w miejscu…
Tak czy siak: chętnie byśmy opublikowali kolejne 7 pomysłów, bardziej odkrywczych. Jakieś inspiracje? :)

Odpowiedz

Kliknij tutaj, aby anulować odpowiadanie.