Bangkok, stolica Tajlandii. Miasto tętniące życiem, duszne, przyjazne i gorące. Oferuje mnóstwo atrakcji, ale warto poznać nie tylko te najważniejsze.

Dwutygodniowe wycieczki objazdowe po Tajlandii często poświęcają na Bangkok niewiele czasu. Jedzie się z przewodnikiem do Ko Ratanakosin, żeby zobaczyć Szmaragdowego Buddę (który tak naprawdę zrobiony jest z jadeitu) i Pałac Królewski, potem przebieżka do Wat Pho celem obejrzenia posągu leżącego Buddy o długości 46 metrów. A na koniec wycieczka łódką po rzece za dopłatą kilkunastu euro. Nie mówię, że te atrakcje nie są warte czasu. Ale jak już się wyląduje w pokoju przy ulicy Khao San, warto wiedzieć, że poza nimi jest jeszcze mnóstwo do zobaczenia.

1. Targ amuletów

W Bangkoku targów zatrzęsienie. Niektóre się specjalizują, a to w owocach, a to w ciuchach, a to w zegarkach i elektronice oryginalnej inaczej. Na innych można kupić mydło i powidło. Ale jest jeden targ, na który warto zajrzeć ot tak, po prostu. To targ amuletów przy ulicy Maharat, niedaleko Ko Ratanakosin.

Wystarczy wejść i rozejrzeć się na boki, żeby zobaczyć ogromną ilość stoisk z jeszcze większą ilością figurek, medalionów, płytek i tabliczek. A pomiędzy nimi znawcy ze szkiełkami powiększającymi w oczach przyglądają się kolejnym egzemplarzom i wybierają te szczególne. Według jakich kryteriów to tylko oni sami wiedzą. Ceny niektórych z talizmanów osiągają wręcz astronomiczne poziomy. Ale wystarczy wyjść z głównej części targu, żeby na jednym ze stoisk w bocznej uliczce kupić garść amuletów za 30 bahtów. Tak na szczęście.

2. Tekowy dwór Vimanmaek

Jak już zobaczymy Ko Ratanakosin (tak, ta największa atrakcja pełna turystów), nie warto wyrzucać biletu! Sprzed pałacu można złapać taksówkę i poprosić o zawiezienie się do Parku Palacowego Dusit. Nie oczekujmy, że taksówkarz od razu będzie wiedział, co i gdzie, bo niewiele osób tam jeździ. Vimanmaek to dwór królewski wykonany w całości z drewna tekowego bez użycia gwoździ. Architektura zupełnie odmienna od tradycyjnych tajskich pałaców i świątyń. Środki bezpieczeństwa są tam z niewiadomych względów ostrzejsze niż w samym Pałacu Królewskim (m.in. nie wolno wnosić toreb i plecaków, zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem o wyznaczonych godzinach a zdjęcia można zrobić dopiero po obejrzeniu całości), ale warto poświęcić trochę czasu, bo atmosfera w Vimanmaek jest naprawdę przyjemna.

3. Patpong

Dzielnica czerwonych latarni i królestwo podróbek w jednym. Ożywa po zmroku. Na bazarze można tanio kupić koszulki Diesla i złote Roleksy, ale trzeba pamiętać o targowaniu się. Nie można jednak przesadzić, bo sprzedawcy na Patpongu mogą się poczuć urażeni ceną, rzucić kalkulator, na którym podaliśmy im śmiesznie niską cenę, odwrócić się i skończyć transakcję.

Dookoła bazaru rozsiadły się natomiast nocne kluby, gdzie seksturysta może znaleźć panią do towarzystwa czy obejrzeć striptiz. A pomiędzy stoiskami kręcą się naganiacze, proponujący obejrzenie tzw. ping-pong show, czyli panienek, które strzelają spomiędzy nóg różnymi przedmiotami, od piłeczek pingpongowych, poprzez długopisy i pałeczki, aż po lotki, którymi celnie trafiają w napompowane balony.

4. Ladyboy show

Atrakcja, która zaczyna być coraz bardziej popularna w Bangkoku. Rewie, w których występują kathoey, nie przyciągają jednak tłumów.

Kathoey uznawani są za przedstawicieli trzeciej płci, obok mężczyzn i kobiet. W dużym uproszczeniu, są to mężczyźni, którzy czują się kobietami, ubierają się i malują jak one, a jeśli tylko mają na to środki, to chętnie idą pod skalpel, żeby dorobić sobie piersi i usunąć penisy. Efekty tego widać na scenie. Dziewczyny mogłyby konkurować z niejedną pięknością.

Ladyboy Show – szalona noc w Bangkoku

Ale Ladyboy show to nie tylko seks, a nawet seks nie jest tu najważniejszy. To także zabawa pewną konwencją. Kathoey w trakcie występu niejednokrotnie wciągają widzów do aktywnej zabawy. A wszystko okraszone jest dużą dawką dobrego humoru.

5. Bamrung Meuang

Kto zamiast oglądać latające piłeczki pingpongowe woli bardziej uduchowioną rozrywkę, może – poza zwiedzaniem jednej z wielu świątyń wypełnionych po brzegi złotymi statuetkami Buddy – iść na spacer na uliczkę Bamrung Meuang. Wzdłuż niej mieszczą się sklepy, gdzie – dysponując odpowiednimi funduszami – możemy sobie sprawić trzymetrowego złotego Buddę do ogródka. Statuetki Buddów wylewają się ze sklepów na chodnik.

Poza statuetkami, można zaopatrzyć się w kadzidełka, plastikowe kwiaty lotosu i inne różnej maści dewocjonalia. A jeśli nie chcemy stawiać złotego Buddy w ogródku (bo co ludzie powiedzą), to zawsze możemy podarować go wybranej świątyni w Bangkoku.

6. Podniebny bar

W Bangkoku chmury drapie mnóstwo wieżowców. Na szczycie niektórych z nich znajdują się otwarte restauracje i bary. Tak, otwarte, to znaczy, że nad głową nie ma sufitu, tylko hula wiatr. Gwiazd nie widać, bo łuna nad miastem jest bardzo jasna. Drink w takim barze kosztuje kilkaset bahtów, ale jeśli się nie ma lęku wysokości, to warto zobaczyć miasto z góry nocą. A jeśli się ma lęk wysokości – to też warto.

7. Chao Phraya Express

Jeśli ktoś nam proponuje wycieczkę łódką po rzece w Bangkoku za więcej niż 13 bahtów, nie warto. Tramwaje wodnę są tutaj normalnym środkiem transportu, jak autobusy. Bilet jednorazowy kosztuje właśnie 13 bahtów i kupuje się go na pokładzie. Można wsiąść na taki tramwaj na dowolnym przystanku i po prostu popłynąć przed siebie.

Z rzeki Chao Phraya rozciąga się ładny widok na dzielnicę wieżowców Silom na południu, a także na Ko Ratanakosin czy świątynię Wat Arun na drugim brzegu. A na koniec można wysiąść na losowo wybranym przystanku i po prostu zgubić się gdzieś w Bangkoku.

Ewa Serwicka

Zamieniła korpopracę na turystykę. Lubi patrzeć na świat przez obiektyw aparatu. Bloguje na Daleko niedaleko.

Komentarze: 5

Mira 29 grudnia 2009 o 18:05

Bardzo ciekawie piszesz.Masz rację tego nie można zwiedzić będąc „objazdówką”.

Odpowiedz

Andrzej 17 stycznia 2010 o 19:42

Nie zgodzę się, wszystko to (a jestem pilotem) robiłem z grupami turystycznymi. No ale może dlatego, że nie lubię sztampy :)

Odpowiedz

Kaja 16 lipca 2012 o 14:25

Bardzo dużo zależy od naszego pilota i programu wycieczki. Wiadomo, że jeżeli mamy w planach rodzinną wycieczkę gdzie są matki z dwójką dzieci nie zabierzemy ich na Ladyboy show czy drinka do podniebnego baru. Pilot może nam wtedy jedynie zasygnalizować, gdzie warto wybrać się na spacer lub drinka w wolnym czasie.

Odpowiedz

Za miedzą i dalej 11 października 2014 o 21:46

Oj tak, zgodzę się!

Odpowiedz

Marcin 21 czerwca 2016 o 22:01

Niektórych polecanych miejsc nie mogę znaleźć na mapie. Link albo precyzujniejsze wskazówki byłyby bardzo pomocne :)

Odpowiedz