Dlaczego wrócę na Islandię? Przynajmniej z pięciu „naturalnych” powodów. A rzecz to oczywista, że wrócę i to nie raz, nie dwa. A może już na stałe?

Nie przeraża mnie islandzka pogoda, deszcz, wiatr, niskie temperatury. Bo w zamian za to Islandia daje mi to, czego nigdzie indziej nie doświadczę i nie zobaczę. Podzielę się z Wami tymi najbardziej niewątpliwymi powodami mojej fascynacji Islandią. Uprzedzam, po wizycie na wyspie już nic nie będzie takie samo, już nic nie będzie w stanie zachwycić Was tak bardzo, jak zrobi to Islandia.

Lodowiec Skaftafellsjökull (Fot. Rafał Ostrowski)

Lodowiec Skaftafellsjökull (Fot. Rafał Ostrowski)

Powód pierwszy – księżycowy krajobraz, czyli wulkany

Oprócz lodu i skał na wyspie jest około 30 aktywnych wulkanów. Przemierzając Islandię można poczuć się jak w niebie, jednak są miejsca, w których intensywny zapach siarki przypomina o piekielnych zakamarkach wyspy.

Najbardziej popularne wulkany, do których niejako można zajrzeć, to: Hekla, Snæfellsjökull oraz sprawca zamieszania z 2010 roku – Eyjafjallajökull. Wybierając się na trekking po jednym z występujących na wyspie wulkanów, można poczuć się jak na księżycu. Nic dziwnego, że załoga Apollo 11 ćwiczyła symulację lądowania i poruszania się po nieznanym gruncie właśnie na Islandii.

Powód drugi – cud natury na wyciągnięcie ręki – jezioro Jökulsárlón

By dostać się w najpiękniejsze zakamarki, jakie skrywa Islandia, trzeba się nieźle natrudzić. Wiele z nich kryje się za nieprzejezdnymi rzekami bądź jęzorami olbrzymich lodowców, tak jakby wyspa chciała zachować je tylko dla siebie.

Podróżując tam, gdzie już wszystko jest dobrze znane i odkryte (czytaj: drogą nr 1 biegnącą po obwodzie wyspy), nie sposób pominąć jezioro Jökulsárlón, które robi piorunujące wrażenie. Styka się ono z lodowcem, co powoduje obrywanie się wielkich brył lodu. Uwolnione elementy dryfują swobodnie po jeziorze niczym milky way po mleku, formując kosmiczne kształty i przybierając kolory, jakie występują tylko na Islandii.

Powód trzeci – wyciszający szum wodospadów

Na całej wyspie są ich setki i nikt nie jest w stanie podać dokładnej ilości wodospadów. Chcąc zobaczyć je wszystkie, najlepiej zarezerwować sobie długi urlop.

Podczas podroży po Islandii wodospady towarzyszyły nam każdego dnia, do niektórych trzeba było docierać poprzez żwirowe drogi, do innych fundując sobie ekstremalny dwugodzinny trekking, a niektórych nie trzeba było nawet szukać – same się pojawiały i to w najmniej oczekiwanych momentach. No bo jak inaczej nazwać sytuację, gdy dojeżdżamy na pięknie położony – pod samym wodospadem oczywiście – i świetnie zagospodarowany camping, gdzie nie ma żywej duszy, a na furtce widnieje kartka z informacją: Jeżeli nas nie zastałeś, to znaczy, że śpisz za darmo?

Powód czwarty – relaksacyjne gorące źródła i fascynujące gejzery

Islandia jest najmłodszą formacją kontynentu europejskiego i to dzięki swojemu położeniu zawdzięcza takie bogactwa, jak gejzery czy gorące źródła. Mieszkańcy sprytnie wykorzystują dogodności, jakie stworzyła im natura, ocieplając domy energią geotermalną (niekiedy nawet chodniki są podgrzewane!), czy używając jej do produkcji energii elektrycznej.

Baseny geotermalne dostępne są praktycznie w każdym miasteczku, a jeżeli wolicie kontakt z naturą to bez problemu znajdziecie rzekę bądź zbiornik wodny, w którym można rozgrzać kości po całodniowym trekkingu. A to wszystko całkowicie za darmo w pakiecie powitalnym od wyspy Islandii.

Gejzery, które bez wątpienia stanowią wizytówkę wyspy, to nic innego jak gorące źródła, tylko w „trochę” innej, bardziej widowiskowej formie. Obecnie największym czynnym gejzerem na wyspie jest gejzer Strokkur, który wybucha co 5-10 minut (czasami kilka razy pod rząd) i wynosi wodę aż na 30 metrów wysokości! Widok jest niezwykły, trzeba tylko uważać, by się nie oparzyć – temperatura wody potrafi sięgać 100 stopni Celsjusza.

Powód piąty – to, co najlepsze, pozostało w naturze

Pokonywanie ledwo przejezdnych rzek i towarzysząca temu adrenalina, fakt, że podczas całodniowej wędrówki możesz być jedyną osobą na szlaku, kąpiel w gorących źródłach o poranku – to tylko nieliczne atrakcje, z jakich czerpaliśmy radość codziennie i to całkowicie bezpłatnie.

Uwielbiam Islandię za to, że jest dla ludzi, a ludzie to doceniają i dbają o wyspę w taki sposób, by została ona w możliwie nienaruszonym stanie jak najdłużej. Jednym z takich miejsc jest teren parku Landmannalaugar (spróbujcie wymówić bez zająknięcia!). Jest to rejon całkiem popularny turystycznie, jednak w przeciwieństwie do powszechnie znanych miejsc na świecie, gdzie turyści nadciągają tabunami, jest tam tak czysto, jakby raj ten dopiero co został otworzony do zwiedzania.

Oczywiście nie sposób wyliczyć tu wszystkich powodów, dla których to Islandia mogłaby stać się moim domem na dłużej. Mam nadzieję, że po kolejnej wizycie na wyspie będę mogła dopisać powód szósty, jakim będzie zorza polarna, której to pokaz przespałam, nie będąc nawet świadoma jej obecności!

Ania Ostrowska

Odkąd z mężem Rafałem rzucili wszystko by tylko podróżować stali się prezesami własnego życia, którzy w korporacji zwanej światem pną się coraz wyżej i dalej. Autorzy bloga Złap trop.

Komentarze: Bądź pierwsza/y